50- Broń wszechczasów

34 6 0
                                    

*Pov Ray*
Obudziłem się praktycznie w tej samej pozycji, w której leżałem wczorajszego wieczoru. Szczerze nie jestem do końca pewny kiedy w zasadzie zasnąłem, jednak tej nocy spało mi się wyjątkowo dobrze. Na dodatek tego ranka nie zbudziłem się przez żadne krzyki czy hałasy co było również nadzwyczajne. Pierwszy raz czułem chociaż trochę energii, aby spędzić ten dzień w jakiś użyteczny sposób. Do tego humor miałem również nienajgorszy. Wszystko to było całkowitą nowością.

Na razie nie przejmując się chociażby zmianą ubrania, wyszedłem z pokoju chcąc upewnić się czy mężczyzna przebywał obecnie w domu. Cichsze granie telewizora było słyszalne niemal po otwarciu drzwi. Skierowałem się korytarzem do głównego pomieszczenia, aby wejść do kuchni. Salon był z nią bezpośrednio połączony. W dodatku nie tylko aneksem co jednym wejściem, dlatego znalezienie się w kuchni oznaczało widok na cały dzienny pokój. Gdy się tam znalazłem, nie myliłem się chociażby o milimetr. Leżał na kanapie, oglądając jakieś kolejne gówno w telewizji. Bardziej zaskakującym był facet siedzący zaraz obok niego. Od samego mojego wejścia lustrował mnie wzrokiem powodując nieprzyjemne uczucie. Z tego co się orientowałem, był to jeden z lepszych przyjaciół tego gnoja. Chociaż rzadko do nas przychodził. A kiedy już to robił... Czułem się strasznie niespokojny.

Nagle znany mi niestety bliżej mężczyzna zwrócił na mnie uwagę, odwracając od razu głowę do tyłu. Postanowiłem to zignorować i zrobić sobie cokolwiek do jedzenia. U Normana nabyłem nawyk coraz to częstszego spożywania... W zasadzie to czegokolwiek. Dodatkowo wspomniany chłopak zagroził, że jeżeli sam nie zacznę tego bardziej pilnować, będzie kazał mi wysyłać zdjęcia. Tego wolałem szczerze uniknąć.

- Wstałeś jak widzę. Musimy sobie porozmawiać.- odparł oschłym tonem. Usłyszałem kilka sprężyn z kanapy, co znaczyło o jego wstawaniu. Do tego ruch na stoliku jedynie utwierdził mnie w przekonaniu, że wziął ze sobą butelkę alkoholu.- Co ty kurwa odpierdalasz, powiesz mi?- zapytał. Zignorowałem. - W porządku, możesz sobie milczeć, ale nie odpuszczę. Nie będę czegoś takiego tolerował pod moim dachem!

- To mieszkanie mojej mamy, a ty tu żerujesz.- powiedziałem, nie mogąc go słuchać.

- Słuchaj no..!- miał już krzyknąć, gdy tamten prawie, że łysy facet mu przerwał.

- Oh, wyluzuj! Dzieciak w sumie ma rację.- zaśmiał się, biorąc łyk swojego napoju procentowego. Wywróciłem oczami na ich uszczypliwości. Oczywiście, że miałem rację.

- Zamknij mordę!- wrzasnął, wprowadzając drugiego w wyraźne zaskoczenie.

- Spokojnie, kurwa. Co ten dzieciak zrobił, że zalazł ci tak za skórę?

- Jest pierdolonym pedałem!- krzyknął.- Do jasnej cholery, na szczęście nie jest moim synem, ale nie będę tego znosił! Obrzydliwy śmieć.- nalewając mleko do szklanki, ścisnąłem zbyt mocno kartonik powodując jego rozlanie. Chciałem jak najszybciej stamtąd wyjść, jednak sam nie polepszałem swojej sytuacji.- Zresztą, pomyślałeś o swojej matce? Co by powiedziała na to, że jej syn jest pierdolonym fagasem i obciąga na boku?- próbowałem nie reagować na jego słowa. Wiedziałem, że szuka najbardziej bolesnego punktu. Nie chciałem dać się sprowokować, jednak z każdą chwilą było to coraz bardziej trudniejsze.- Jesteś pieprzonym egoistą. Pomyślałeś chociaż o niej? Jak zareaguje, że jest syn to pierdolony lachosiorb? Twoja matka cie znienawidzi. Uzna za ohydnego. Powie wprost jak bardzo się tobą brzydzi, a ostatecznie wyrzuci na bruk jak śmie...

- Zamknij się! Zamknij się, zamknij się, zamknij wreszcie!- uniosłem głos, nie panując nad sobą.- Nikt nie prosił cię o zabranie głosu w tej sprawie. I przestań gadać takie pojebane rzeczy o mojej mamie. Jedyny błąd jaki w życiu zrobiła to znalezienie sobie kogoś pokroju ciebie i twoich koleżków.- wybuchnąłem. Widziałem jak twarz mężczyzny zaczyna robić się czerwona ze złości. Wiedziałem, że po raz kolejny przegiąłem strunę, jednak chyba tym razem aż za bardzo. Chwycił za szyjkę butelki, po czym spoglądając prosto w moje oczy z wściekłością, rzucił nią z premedytacją w moją osobę. W ostatniej chwili zdążyłem kucnąć, przez co szklany przedmiot rozbił się o szafki nade mną. Niestety jego zawartość rozlała się po blacie oraz przy okazji moich plecach. To było już lepszym rozwiązaniem niż oberwanie lecącą butelką z taką prędkością.
Nim zdążyłem się połapać, facet już stał koło mnie, podnosząc do pionu za materiał bluzy. Jego uścisk był mocny, wręcz duszący. Materiał naciągnięty przez kaptur zaczynał wrzynać mi się w szyję, powodując nieprzyjemny, duszący kaszel. Zaczynałem tracić grunt pod nogami. Mężczyzna ewidentnie nie zamierzał dłużej się ze mną drażnić tylko przejść od razu do "konkretów". Zrobił lekki zamach, rzucając mną z całą obecną siłą. Lot był na tyle niefortunny, gdyż w połowie wleciałem na wysepkę, uderzając bokiem o jej blat. Nie upadłem prosto na ziemię. Ostatkami sił podparłem się na rękach, próbując stanąć na proste nogi. Próbowałem nabrać powietrza, jednak ból był nie do wytrzymania.

~°Połączenie°~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz