19. ten z propozycją

84 27 333
                                    

Louis zamrugał nieprzytomnie, pocierając jeszcze oczy, będąc w stu procentach pewnym, że śnił. Wracał właśnie z zakupów. Ciężka i, ku jego uciesze, pełna torba najpotrzebniejszych rzeczy wisiała na jego ramieniu. Szedł z uśmiechem, i choć materiał wrzynał się w jego delikatną skórę, Louis był bardziej niż szczęśliwy, czując ten ból na barkach.

I nagle zauważył Harrego. Był tak niepodobny do siebie, że szatyn zastanawiał się, czy nie pomylił go z kimś innym. Jego włosy były roztrzepane i kołtuniły się przy karku. Koszula pognieciona, rozpięta i pobrudzona w ziemi na prawym łokciu. Buty całkiem oblepione błotem. Nie miał na sobie marynarki ani swetra, a Louis wiedział, że Harry w życiu nie wyszedłby bez nich ze swojego dworu.

- Hazz?

- Oh, jesteś – sapnął. Tomlinson miał wrażenie, że gniewna zmarszczka Harrego trochę złagodniała, a w oczach zapanował spokój. Jednak policzki nadal miał zaczerwienione, szczękę zaciśniętą, a usta ułożone w cienką linię.

- Wszystko w porządku, kochanie? Wyglądasz, jakbyś... - urwał, kładąc rękę na ramieniu bruneta. Potarł kciukiem materiał koszuli, chcąc tylko, by Harry go przytulił.

- Wyglądam źle?

- Nie, skarbie. Po prostu... inaczej – uśmiechnął się, a jego ciepłe spojrzenie sprawiło, że Styles odetchnął głęboko. – Coś się stało?

- Jestem tak wściekły, Lou... - wymamrotał, a jego twarz na nowo poczerwieniała ze złości. Miał zaciśnięte pieści i przymrużone powieki. To wszystko strasznie nie pasowało do delikatnego chłopca, którym był.

- Rodzice? – Louis zapytał niepewnie, zerkając na chłopaka z dołu. Gdy ten skinął głową, szatyn przyciągnął go do uścisku.

Harry odetchnął w jego włosy. – Mam ochotę przeklinać.

- Naprawdę? – Tomlinson zaśmiał się cicho. Pogładził dłonią plecy chłopaka, w głębi serca tylko czekając, aż usłyszy pierwsze przekleństwo z jego ust. – Co cię powstrzymuje?

- Nie wypada mi – burknął. Jego ramiona ciasno oplatały Louisa, jednocześnie nieco unosząc ciężką torbę z jego ramienia. Szatyn poczuł ciepło w brzuchu na ten drobny gest Harrego.

- Nie jesteś teraz w pałacu – szepnął z chichotem. – Ja nikomu nie powiem.

- Wiem, ale...

- Harry – przerwał mu. Odsunął się na długość ramion, patrząc chłopakowi prosto w oczy. – Przeklnij.

- To głupie – mruknął. Lekki uśmiech jednak szarpnął kącikami jego ust.

- Przeklnij, no dalej – zaśmiał się. Dotknął palcem nos Harrego, sprawiając tym, że jego uśmiech się poszerzył.

- Oh... cholera!

- Tylko na tyle cię stać, młody Haroldzie? – Louis parsknął, widząc rumiane policzki i zagryzioną wargę bruneta. To była głupia chwila, ale Tomlinson wiedział, że będzie ją wspominał przez całe lata.

Harry przez chwilę się zastanawiał, maltretując zębami swoją dolną wargę. Błyszczące spojrzenie Louisa dodawało mu pewności siebie, nawet jeśli chodziło tylko o kilka brzydkich słów, których na co dzień nie mógł używać. - Pieprzyć... Oh, kurwa, pieprzyć zasady moich rodziców!

- Wow – sapnął ze śmiechem, tarmosząc włosy chłopaka. – Czuję coś na kształt dumy, Hazz.

- To się nie powtórzy – zachichotał, kręcąc głową. Jego policzki były mocno rozgrzane. – Ale dobrze to było powiedzieć na głos. Przeklinanie nie jest takie najgorsze.

The tune of life || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz