Odbierając swój garnitur, Harry był bardziej podekscytowany niż zwykle. Przeważnie nie znosił stać nieruchomo przez kilkadziesiąt minut, czekając, aż krawiec zanotuje wszystkie jego wymiary, dźgając materiał marynarki setką szpilek, które drażniły jego delikatną skórę. Nie lubił ciemnego wystroju przymierzalni, bo choć wszędzie porozwieszane były kolorowe materiały, nie on mógł je ubierać. Dla niego zawsze przygotowane były te same tkaniny, zawsze w tych samych odcieniach szarości, brązu lub beżu. Jedyne, na co mógł sobie pozwolić, to wzorzysty krawat lub mucha, czy poszetka w jaskrawym kolorze. To jednak nie wystarczało Harremu, który marzył, by pewnego dnia wyjść ze szwalni w jasnym garniturze; może w kwiaty, może ze złotymi przeszyciami.
Tego dnia odebrał zwykły garnitur – idealnie skrojone spodnie w kolorze ciepłego piasku, które ciasno opinały go w talii. Pasująca marynarka – lekka i sięgająca jedynie do bioder – do której dobrał czarną koszulę. Nie zdecydował się na krawat lub muchę, chcąc postąpić nieco na przekór zasadom i odpiąć dwa pierwsze guziki pod swoją szyją. Liczył na to, że ten strój spodoba się Louisowi.
Harry myślał o nim cały czas. Gdy mierzył garnitur, w myślach był już w swojej sypialni, obracając się przed oczami Louisa, by ten mógł z każdej strony go zobaczyć. Czuł motylki w brzuchu, kiedy wyobrażał sobie jego uśmiech i pochwały. Wiedział, że to był tylko garnitur, ale... nawet w czymś tak codziennym i prostym chciał podobać się swojemu przyjacielowi.
Wrócił do swojej sypialni naprawdę zadowolony. Powiesił ostrożnie garnitur na wieszaku, oglądając go jeszcze z każdej strony. Był poranek, a do spotkania z Louisem dzieliła go jeszcze lekcja z sir Hallwardem oraz podwieczorek z jego matką, która zaskoczyła go tą propozycją, ale nie chciał jej odmawiać. Nawet nieco ucieszył się na wizję spędzenia z nią kilkudziesięciu minut, choć nie był pewny, czy ich rozmowa będzie komfortowa – Harry w ogóle nie był pewny, czy jeszcze potrafił rozmawiać ze swoimi rodzicami. Nie chciał się jednak od nich oddalać, mimo wciąż buzującej w nim złości, dlatego zgodził się bez najmniejszego zawahania.
Miał nadzieję, że czas do wieczora szybko mu upłynie. Jednak gdy tylko usiadł przy biurku, mając jeszcze ponad godzinę do zajęć z sir Hallwardem, szybko zaczął się nudzić. Nie wiedział, co miałby ze sobą zrobić, skoro jego włosy wyglądały nienagannie, buty stały wypastowane przed komodą, łańcuszek błyszczał się na jego szyi, a garnitur i koszula nie miały nawet najmniejszego zagniecenia, którego mógłby się pozbyć.
Westchnął nieszczęśliwie, będąc już pewnym, że ten dzień będzie ciągnął się w nieskończoność, a jego podekscytowanie sprawi, że każda godzina będzie zdawała się całymi wiekami. Sięgnął po książkę, którą już kiedyś czytał, chcąc jakoś umilić sobie pozostały czas. „Wichrowe wzgórza". To była ulubiona powieść Gemmy... Tak bardzo za nią tęsknił.
Nagle odłożył książkę i sięgnął po swoje wieczne pióro. Postanowił, że napisze list do siostry. W końcu nie odzywał się już od tygodnia, a dziewczyna na pewno chciałaby wiedzieć, co ostatnio wydarzyło się w jego życiu. A wydarzyło się naprawdę wiele i Harry zamierzał opisać to z jak najdokładniejszymi szczegółami, by siostra uśmiechnęła się pod nosem i była z niego dumna; by widziała, że choć został sam, doskonale sobie radził.
Cóż, może nie tak do końca sam... Ale Gemma od dawna już o tym wiedziała.
***
Louis wślizgnął się do pokoju Harrego w chwili, w której młody hrabia wracał z podwieczorku ze swoją matką. Od razu się rozpromienił, widząc swojego przyjaciela. Ciasno go przytulił i złożył nieśmiały pocałunek w kąciku jego ust.
CZYTASZ
The tune of life || Larry Stylinson
FanfictionGraj, by kochać. Kochaj, by grać. Czyli historia o tym, jak dwóch młodych chłopców zatraciło się w uczuciu, gubiąc to, co stawało się ich rzeczywistością. #1 play #1 piano #2 passion #2 XIX