Louis okazał się być naprawdę świetnym uczniem. Sir Hallward był pod wrażeniem, gdy Harry pochwalił się, że jego ukochany potrafił pięknie grać na gitarze, choć nikt nigdy go tego nie uczył. Louis drżącymi palcami szarpał za struny, unikając spojrzenia nauczyciela. Jednak Bazyli zaczął głośno klaskać, a Styles obdarzył jego policzek długim, mokrym całusem, i to sprawiło, że chłopak stopniowo zaczął w siebie wierzyć.
Coraz częściej pojawiał się na zajęciach z gry na pianinie. Czasem siedział w fotelu, uśmiechał się i klaskał do Harrego, który grywał bardzo trudne i szybkie utwory; czasem przysiadał obok swojego przyjaciela, układając dłonie na klawiszach. Wtedy grali razem, i choć dla młodego hrabi te utwory były banalnie proste, uwielbiał je słyszeć. Szczególnie z Louisem, którego ramię dociskało się do jego własnego, a ciepło ciała do końca pozbawiało go uczucia samotności.
Właściwie Harry niemal całkowicie zapomniał, czym była samotność. Louis i cała jego rodzina wypełniali jego dni radością, miłością i ciepłem. Rzadko kiedy był sam, a nawet jeśli takie chwile się zdarzały, zawsze sięgał po papier i pióro, by pisać długie listy do swojej ukochanej siostry. Tęsknił za nią, ale cieszył się, że była szczęśliwa. Przyszły mąż zdawał się ofiarować jej swoje serce, a Gemma coraz bardziej lubiła spędzać z nim czas. W listach opowiadała mu nawet o dwóch nocach, które spędzili na szczerych rozmowach przy butelce wina.
Harry opowiadał jej o Louise.
Raz napisał też o podwieczorku z matką, która tylko na początku była szczerze uśmiechnięta i zaskoczona uprzejmym młodzieńcem. Później jednak traktowała go chłodno i obojętnie, a Louis nie wiedział, co sprawiło, że przestała darzyć go sympatią. Przepraszał Harrego po setki razy, ale ten jednie lekceważąco machał dłonią i mówił, że Jay miała rację, nazywając hrabinę zimną suką.
Nie wiedział jednak, jak wiele miał racji...
Dlatego gdy spacerowali po mieście, nie myśleli o dworze Stylesów. Rozmawiali i chichotali, nie przejmując się tym, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Czasem nawet pozwalali sobie na krótkie pocałunki pozostawione w kąciku ust. Kiedy znikali w sypialni Harrego, nie przejmowali się niczym. Rosalie już nie raz przyłapała ich na pocałunkach czy ciasnych uściskach. Czasem ukrywali się pod prześcieradłami, by dziewczyna nie dostrzegła ich nagich piersi, ale i tak zawsze to widziała. Posyłała im znaczący uśmiech, rzucała krótki żart i szybko wychodziła, jakby wcale nie chciała właśnie wymienić wszystkich ręczników w łazience lub wyprać zasłony.
Obaj cholernie cieszyli się, że byli ubrani, gdy do komnaty weszła Anne Styles.
- Rosalie, przecież... – zaczął Harry, nie podnosząc się z łóżka, gdzie czytał na głos co ciekawsze nagłówki z gazety. Louis leżał obok, z głową na poduszce i ręką zakrywającą powieki. Zdrętwiał, gdy usłyszał hrabinę w progu.
Harry gwałtownie wstał, wpatrując się z zaskoczeniem w matkę. Ona nigdy nie przychodziła do jego sypialni. Nawet gdy był małym chłopcem, krzycząc i śmiejąc się, by przywołać matkę do siebie, zamiast niej pojawiała się jego guwernantka lub Isabelle. Anne Styles pojawiała się jedynie w jadalni, w sali balowej i swoim własnym gabinecie.
Ostatnio Harry czuł się przez nią przytłoczony. Pierwszy raz weszła do jego pokoju jeszcze w czasie zimy, gdy Gemma wyjechała, a on miał szkolić swoją grę na pianinie, by zapraszane na bale hrabiny zachwycały się synem Anne. Chciała go kontrolować. Harry dobrze o tym wiedział, jednak nie spodziewał się, że matka z grobową miną wpadnie do jego sypialni i trzaśnie za sobą drzwiami.
- Mamo – skinął. Kobieta nie odpowiedziała. Usiadła w fotelu i zmierzyła Louisa wzrokiem. Chłopak również zdążył wstać i zmusić się do drobnego uśmiechu. Koszulę, którą nosił, godzinę wcześniej wyjął z szafy Harrego. Wisiała mu na ramionach i zakrywała nadgarstki, ale wyhaftowane „H" oraz słodki zapach skóry młodego hrabi były dla Louisa zbyt przyciągające. Podobał się sobie w ubraniach swojego ukochanego. Jemu również, ponieważ Harry nie był dyskretny, gdy zagryzł wargę i wyciągnął do niego ramiona, by mocno go pocałować, gdy Louis tylko pojawił się przed jego nosem.
CZYTASZ
The tune of life || Larry Stylinson
FanfictionGraj, by kochać. Kochaj, by grać. Czyli historia o tym, jak dwóch młodych chłopców zatraciło się w uczuciu, gubiąc to, co stawało się ich rzeczywistością. #1 play #1 piano #2 passion #2 XIX