44. ten z wyjazdem

57 23 91
                                    

Dni mijały im spokojnie, odkąd Harry przełamał swój strach i z otwartym sercem występował na coraz to większych scenach. Nie opuścił nigdy baru, w którym wykonał swój pierwszy występ. Właściciel wciskał pieniądze do kieszeni jego marynarki, gdy nie chciał ich od niego brać. Styles wystawił nawet czek na remont tego miejsca. Żona właściciela wzruszyła się i pocałowała jego czoło, a on po prostu powiedział, że to skromne podziękowanie za wiarę w jego muzykę.

Muzykę, która z każdym dniem stawała się głośniejsza. Nazwisko Harrego wypłynęło z Anglii i obiegło już całą Europę. Dostał dwa listy z Danii, jeden z Hiszpanii i gotowy czek z Francji. Nie mógł zrozumieć, jak to się stało, że osiągnął sukces. Cały czas myślał, że śnił.

I ciągle powtarzał, że to zasługa Louisa.

Gdybym cię nie poznał, nie byłoby mnie tu - powiedział mu kiedyś, leżąc na ławce pod liśćmi akacji. Słońce opalało ich blade skóry, a zmrożone lemoniady dawały namiastkę ochłody.

Louis odpowiedział pocałunkiem. Nigdy nie przyznał Harremu racji. To jego życie znacznie się poprawiło, gdy przez przypadek młody hrabia wepchnął go w zaspę śniegu. Ten dzień zapoczątkował jego spokój - nie martwił się już o to, że jego rodzinie będzie czegoś brakować. Wiedział, że nie będą już cierpieć z głodu i zimna. Byli szczęśliwi. Z twarzy Jay zniknęły zmarszczki niepokoju. Louis lepiej sypiał i w końcu był sobą; szczęśliwym, wolnym i zakochanym sobą.

- Nigdy nie byłem na tak dalekiej wyprawie. - Głos Louisa był podszyty ekscytacją. Harry uśmiechnął się tylko przez to, że słyszał go obok.

- Gdy Hazz był mały, podróże z nim były tragedią - zaśmiała się Gemma. Siedziała obok w wygodnym fotelu. Trzymała dłoń na widocznym brzuchu, co jakiś czas gładząc skórę pod letnią sukienką. - Wymiotował za burtę przynajmniej trzy razy na rejs!

- Nie wygoniłem cię stąd tylko dlatego, że jesteś matką mojej przyszłej chrześnicy - prychnął. Usiadł na ziemi ze splątanymi na piersi ramionami. Walizka przed nim wciąż była prawie pusta, a on nie był pewien, który garnitur wybrać na swój występ w Monachium.

- Nie wiesz, czy wybiorę cię na chrzestnego! - zaśmiała się. - I nie wiesz, czy to dziewczynka.

- Wyglądasz na matkę z córeczką w brzuchu, Gems - wywrócił oczami. Dziewczyna wybuchła głośnym śmiechem.

Louis zakaszlał przez śmiech. Zabolała go pierś.

- Kochanie? - Harry spojrzał na niego niepewnie, a śmiech zniknął w ciężkiej ciszy. - Ostatnio zbyt często kaszlesz... Czujesz się chory?

- Słaby - westchnął, opadając na łóżko. Wziął głęboki oddech. Poczuł pieczenie w nosie i gardle. Nawet jego nogi były nadzwyczaj ciężkie. Bolały go stawy i kości. - To chyba przez te podróże…

- Nie wydaje mi się - mruknęła Gemma. Podeszła do niego i dotknęła dłonią jego czoła. Było zimne. - Może wezwać lekarza?

- Do jutra mi przejdzie - zapewnił. Harry z troską w oczach usiadł obok niego i ścisnął Louisową dłoń. Chłopak miał wrażenie, że ten dotyk ważył tonę. - Muszę się po prostu wyspać.

- Jesteś pewny, Lou? Nie musimy nigdzie jechać, jeśli…

- Nie, nie, Harry. Nic nie odwołasz - odparł twardo. Głowa pulsowała mu tępym bólem. - Jeśli jutro będę się źle czuł, to pojedziesz z Rosalie, a ja zostanę w domu, w porządku?

Harry skinął smutno głową. Pochylił się i pocałował swojego narzeczonego w czoło. - Przynieść ci herbaty?

- Jeśli byłbyś tak miły - uśmiechnął się i przymknął oczy. Styles przykrył go kocem i po cichu wyszedł wraz z Gemmą z pokoju. Ich miny przepełnione niepokojem zastępowały wszelkie słowa.

The tune of life || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz