34. ten w Szkocji

69 23 97
                                    

Louis dość szybko zapomniał, że za kilka tygodni Cadence miała stać się częścią ich życia. Każdego dnia skupiał się tylko na Harrym - pomagał mu, sprawiał, że się uśmiechał, chichotał i rumienił. Całował go o poranku, gdy budzili się obok siebie nadzy, wywracając oczami na Rosalie, która przynosiła im duże śniadanie. Codziennie też patrzył na sygnet zdobiący jego palec. Za każdym razem Harry przyłapywał go na tym i mówił o miłości, jaką darzył swojego narzeczonego.

Sir Hallward zaprosił ich dwójkę na kawę, by wreszcie poznali Doriana. Harry jeszcze w progu oświadczył, że się zaręczyli. Bazyli pozwolił sobie, by ciasno ich uściskać i ukryć dwie łzy wzruszenia, które spłynęły po jego policzku. Dorian pochwalił się swoim pierścionkiem i zaczął chichotać z Louisem, piszcząc coś o byciu wiecznie młodymi narzeczonymi. Tomlinson od razu odnalazł w nim przyjaciela.

Anne Styles jednak nie dawała za wygraną. Ciągle pouczała Louisa i przypominała mu, że przecież pracował. Choć chłopak sumiennie wykonywał wszystkie obowiązki i każdy chwalił go za to, jak dobrze sobie radził, hrabina miała inne zdanie. Wciąż denerwowała się na swojego syna, który przychodził pomóc w kuchni, gdzie Louis i Isabelle zajmowali się pieczeniem rogalików, lub pędził do biblioteki, by razem ze swoim ukochanym ścierać kurze z półek i układać książki w odpowiedniej kolejności.

Dlatego jego matka starała się wymyślić mu coraz więcej obowiązków. Kazała, by nauczył się nowego utworu, którym mógłby onieśmielić gości na swoim własnym ślubie. Wciąż powtarzała o zajęciach z arytmetyki. Często wzywała go do siebie.

Ale Harry nigdy nie przychodził.

- Louis, lepiej stąd zniknij. - Rosalie wpadła do sypialni Harrego. Chłopcy leżeli w pościeli. Ich klatki piersiowe były nagie, a brzuchy zasłaniała pożółkła gazeta. Dziewczyna była pewna, że wcale jej nie czytali. - Hrabina za chwilę tu przyjdzie.

Harry wywrócił oczami, kiedy Louis westchnął i wyplątał się z prześcieradła. Rosalie stanęła do nich tyłem, jakby wiedziała, by nie patrzeć. - Nie uważacie, że ostatnio zbyt często mnie odwiedza? Chyba nie daję jej powodów do tęsknoty - parsknął. Zarzucił ciężki szlafrok na barki.

- Kontroluje cię - odparła Rosalie. Podała Louisowi jego marynarkę. - Udawaj, że sprzątasz łazienkę. Ja zajmę się układaniem ubrań w garderobie.

Louis skinął. - Wiesz, o co znów może jej chodzić?

- Oh, może o Gemmę? - zapytał Harry, poprawiając nieco pościel na łóżku. - Dawno nic o niej nie mówiła, a za kilka dni bierze ślub!

Rosalie zrobiła minę, jakby nagle zrozumiała fizykę kwantową. - No przecież! Pewnie przyjdzie, by poinformować cię o wyjeździe!

- To... - zaczął Harry, ale skrzypnięcie drzwi przerwało jego słowa. Louis od razu zniknął w łazience, a Rosalie chwyciła kosz z praniem i uchyliła drzwi do garderoby. Brunet sięgnął po gazetę i udawał, że z zainteresowaniem czytał kolejne krzykliwe nagłówki.

- Harry. - Głos Anne wydawał się podekscytowany, choć chłodny zarazem. Chłopak uniósł na nią wzrok. - Oh, Devin. Dobrze, że też tu jesteś. A ten chłopak? Też gdzieś tu jest?

Styles chciał wyprosić ją za drzwi. Louis jednak z uśmiechem wyszedł z łazienki. W jednej dłoni trzymał gąbkę. Jego grzywka była nieułożona, ale tylko Harry wiedział, że to była sprawka jego szlacheckich dłoni. - Jestem, jaśnie pani.

- Oczywiście - odparła. Jej ton sprawiał, że wszyscy w sypialni Harrego chcieli z niej zniknąć. - W sobotę o świcie wyjeżdżamy. Jedną noc spędzimy w Manchesterze. Kolejną już w nowym domu Gemmy. W Glasgow.

The tune of life || Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz