23

376 19 2
                                        

— Jisung? — Niski głos Felixa, był już mu bardzo dobrze znany. Słysząc jego głębokie tony, był przyzwyczajony, kogo właściwie spotka. Lee nieczęsto się odzywał, zwykle odpowiadając zdawkowo, lecz teraz gdy zbliżyli się do siebie, blondyn mówił bez przerwy i dzięki temu starszy o jeden dzień nastolatek nie był tak jak wcześniej przestraszony niskim dźwiękiem. Właściwie to Han dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że Australijczyk przez swoją barwę głosu potrafił uspokoić każdą osobę mówiąc o czymkolwiek, byleby robiąc to tą samą ciepłą dla ucha barwą.

— Hym? — Mruknął, zaciągając się dymem papierosowym. Nie był gotowy na wejście do szkoły, więc jedynie mógł posiedzieć na tyłach budynku i czekać, aż jego rówieśnik przyjdzie zapalić ukradzione od Changbina fajki.

Wszystko porządku? — Zapytał zmartwiony Felix po angielsku, nieświadomie dając tym znak, że naprawdę bał się o stan zdrowia swojego kolegi.

Oh...
Zdecydowanie nie.
Nigdy nie było...

— Tak, a co? — Sztuczny uśmiech w mgnieniu oka pojawił się na jego twarzy. Nie chciał kłamać, lecz nie mógł też powiedzieć prawdy. Nie kontaktował się z nikim przez resztę weekendu, siedząc u dilera, który uczył go, jak powinien wkuwać igłę. Cały czas nie schodził z bomby, nie chcąc tracić sztucznego szczęścia oraz tej dziwnej energii, która dodawała mu sił na lepsze jutro. Wstyd samym sobą był nie do opisania.

— Masz strasznie podkrążone oczy, spałeś w ogóle?

— Szczerze? — Młodszy o jeden dzień chłopak, bez wahania przytaknął głową. — Niezbyt, ale nie martw się. — Zgasił końcówkę papierosa o asfalt, poprawiając przy tym swój prosty czarny plecak ozdobiony własnoręcznymi naszywkami, jakie dostał od Hwanga z okazji zeszłorocznych urodzin. — Idziesz?

— Nie... i tak piszemy sprawdzian z koreańskiego, wiec co to za różnica, czy się zjawie, czy oleje temat. — Jęknął niezadowolony.

— Mogłeś iść z tym do Changbina, on by ci pomógł. — Różowowłosy podał chłopakowi zapalniczkę, o którą ten niemo poprosił, wystawiając dłoń w jego kierunku.

Faktycznie... — Mruknął zamyślony, gdy wypuścił z nosa siwy dym. — Następnym razem, z nim pogadam.

Już nic nie odpowiadając, odebrał swoją własność i ruszył do szkoły, przez stare nieużywane drzwi ewakuacyjne. Nie miał aż tak wyjebane na resztę świata, żeby nie zauważyć kolejnej kłótni chłopaków. Właściwie, to nie ciężko jest tego w ogóle nie zauważyć, gdyż oboje zmieniają się w swoje gorsze sobowtóry. Changbin jest dużo bardziej nieznośny niż zwykle, do wszystkiego i wszystkich mając problem, a Felix jak to Felix - jest dużo cichszy, a nawet, prawie że niezauważalny i zamiast nosić kolorowe ubrania, ten zakłada czarne bluzy swojego chłopaka wraz ze swoimi nadal tego samego kolory spodniami oraz butami. Dosłownie sami bliżsi im nauczyciele zdążyli zrozumieć kiedy mają "TE" dni, podczas których lepiej nie zwracać na nich uwagi. Po ostatnich szkodach, jakie wyrządził wkurwiony do granic Seo przez nauczycielkę, która zbyt dużymi wymaganiami jak na znajomość języka Australijczyka doprowadziła go do płaczu, woleli zwyczajnie odpuścić nastolatkom.

Jisung jak to miał w zwyczaju, nie mieszał się w ich ciche dni. Tak też teraz nie miał zamiaru nawet pytać, o co poszło. Najlepszym sposobem było olanie sprawy, dopóki nikomu nic się nie stanie. Jedyne co mógł zrobić, to zachowywać się tak jak zawsze pokazując zakochanym, że nie chce słuchać żadnych skarg na drugiego partnera. Lecz teraz było inaczej i tak możliwe, że to przez zbliżenie się z Felixem, ale czuł ucisk w sercu na myśl o hipotetycznej rozłące chłopaków. Nie podobało mu się to, dlatego gdy w końcu przestał spekulować przyczyny oraz skutki kłótni, nieświadomie zwolnił tępa, idąc niespiesznie korytarzem. Zmienił po chwili tor błądząc myślami w swojej głowie nad nowym tekstem piosenki. Nie zauważył nawet, jak pusto było w budynku. Żadnej żywej duszy, tylko on sam. Samoistnie zaczął nasłuchiwać otoczenia. Rytmicznie odbijające się echem powolne kroki budziły w nim irytację. Szelest plecaka o materiał czarnej bluzy przyprawiał o gęsią skórkę. Niekiedy mógł usłyszeć pisk butów otartych o linoleum, przez zbyt niskie unoszenie nóg. Od ostatniej imprezy nie mógł nawet siedzieć w ciszy dłużej niż minutę, uzależniony od błogiego stanu, nieświadomie szukał jakichkolwiek dźwięków, które choć trochę zniwelują nieustający szum w jego głowie i ciche proszenie o więcej narkotyku. Nienawidził tego, jak nic innego. Jego umysł nie dawał mu normalnie funkcjonować, wszystko sprowadzając do jednej rzeczy, która mogła szybko i skutecznie przerwać cierpienie. Zwykła cisza sprawiała zbyt intensywne myślenie nad wszystkim, co doprowadzało go do ataków paniki, czy potrzeby wyładowania zgromadzonych w nim emocji używając najgorszych metod. Natomiast muzyka, którą zawsze słuchał, nie wchodziła w grę, przez zbyt głośne dźwięki, powodując niewyobrażalnie wielki ból głowy. Nie chciał się sam przed sobą przyznać, że cały miesiąc czystości poszedł na marne i kolejny raz jego ciało powoli uzależnia się od narkotyku. Był zły na siebie, za to jak lekkomyślne postąpił, biorąc dożylnie heroinę. Dwa dni wystarczyły, aby teraz po niecałych pięciu godzinach po ostatniej działce miał już ochotę brać kolejną, tylko aby nie czuć obolałych mięśni oraz ułożyć w głowie cały burdel. W swoim krótkim życiu przeżył wiele zjazdów narkotykowych, lecz nie aż takich. Zwykle gdy brał jakieś pigułki, nie interesował się tym, co później będzie, a fakt, że po wszystkim czuł się znośnie, powodowało poczucie kontroli nad ilością narkotyków, jakie przyjmował. Nawet gdy zdarzały się sytuacje, gdzie bez żadnych granic ćpał kilka dni z rzędu, były niczym w porównaniu do aktualnego stanu zdrowia fizycznego jak i równie psychicznego.

∗ i  smile ∗ | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz