EDIT: Uwaga w rozdziale napisałem złą nazwę narkotyku, wiec nie zwracajcie na to uwagi. W najbliższym czasie to poprawie (działanie będzie to samo wiec nie ma dużej różnicy, ale wole odrazu zaznaczyć że zajebałem się w akcji)
Bał się. Po prostu najzwyczajniej na świecie, bał się przyjść na następny dzień do szkoły. To nie tak, że sama szkoła stanowiła problem, a Han Jisung. Obwiniał się za wczorajszą sytuację i wręcz katował czarnymi myślami, za tak idiotyczne zachowanie. Był zły na to w jaki sposób, odpowiadał chłopakowi i gdyby tego było mało, to nawet nie wiedział dlaczego zrobił z siebie "dzieciaka, który ciągnie ładną koleżankę za włosy, bo ona mu się podoba". Całą noc nie przespał, myśląc nad naprawą sytuacji, a szczególnie nad uratowaniem Jisunga. W trakcie ich znajomości zdążył się przygotować i poczytać w internecie coś więcej na temat narkotyków niż zwykłe wyszukanie "rodzaje narkotyków i ich działanie". Przejrzał parę zdjęć osób przed i po braniu, mniej więcej wygląd popularnych używek oraz na wszelki wypadek, zdjęcia ukuć igieł. Po wczorajszym incydencie był wdzięczny samemu sobie, za spojrzenie na wgląd ran i szczegółowe je przestudiowanie. Zdążył już zanotować w głowie, że po przyjeździe od rodziców koniecznie musi zbadać głębiej temat i zrobić przesłuchanie Changbinowi. Chciał już zacząć czytać o narkotykach, ale problem w tym, że na razie nie mógł zajrzeć nawet w portale społecznościowe lub głupie SMS-y. Obiecał Felixowi odpocząć i spędzić ten czas z rodzicami, bez telefonu. Jednak zanim przemyślał wszystkie za i przeciw było już za późno.
— Kogo moje oczy widzą! — Wesoły kobiecy krzyk, przywrócił na twarzy Lee uśmiech, gdy tylko wyszedł ze starego ledwo zipiącego busa. — Mój mały Minho wrócił do domu.
Rzucając torbę gdzieś na wilgotny piach, podbiegł do swojej matki, przytulając ją z całej siły. Cholernie tęsknił za rodzicami. Ostatni raz widział ich pod koniec wakacji, gdy ci pomagali mu przewozić ubrania, kosmetyki i inne pierdoły, potrzebne do przeżycia w akademiku. Mieli naprawdę dobrą relację, lecz częste wyjazdy ojca oraz spędzająca praktycznie całe dnie w ogrodzie lub pracy mama, nie pomagały w ich podtrzymaniu. Państwo Lee czuli jak ich jedyny syn, zmienił się na przestrzeni ostatnich trzech lat, które spędził w wielkim mieście. Obydwoje pochodzili ze wsi i nie raz, nie dwa sprzeczne poglądy na świat pomiędzy rodzicami, a dzieckiem były mocno odczuwalne, przy głębszych rozmowach. Mimo tego nie starali się go zmienić, a jedynie powtarzali mu, aby był szczęśliwi i nikogo przy tym nie krzywdził. Starali się mu zaufać, co było ciężkie, ale nic innego nie mogli zrobić, skoro widzieli jego uśmiech za każdym razem kiedy z wielkim zaangażowaniem opowiada o tańcu.
— Mamo nie jestem już dzieckiem. — Zaśmiał się chłopak, gdy wraz z kobietą oderwali się od siebie. Wziął do ręki czarną torbę i zawiesił ją przez ramie, idąc ze szczęśliwą rodzicielką wzdłuż ziemistej drogi. — Mam dwadzieścia lat.
— Oj tam marudzisz jak twój ojciec. — Ucałowała czubek głowy syna, szczerze uśmiechając się w jego stronę. — Dla mnie zawsze będziesz mieć dziesięć i nic tego nie zmieni.
Zielonowłosy nic już na to nie odpowiedział, słuchając jak brunetka, opowiada o zmianach w sąsiedztwie oraz nowych kotach, które udomowiła na tyle, aby wzamian za jedzenie i dach nad głową w zimowe miesiące, łapały myszy i inne niechciane zwierzątka na ich terenie. Nie szli zbyt długo, gdyż po piętnastu minutach spaceru wchodzili przez ciemnobrązową furtkę. Od razu po wejściu na posesje przywitały ich nowe koty wraz z jedną kotką nosząca w brzuchu małe kocięta. Minho bez zastanowienia zaczął poznawać się z małymi domownikami i biorąc na dłonie samiczkę, wszedł do ciepłego domu.
— Minho, odstaw Lulu i umyj ręce. Zaraz będzie obiad, a później wytłumaczysz, po co tak naprawdę przyjechałeś. — Rozkazała Pani Lee, nie zwracając uwagi na zdziwioną twarz syna.
CZYTASZ
∗ i smile ∗ | minsung
Fanfic"Umieram niezwykle długo, mam nadzieje, że mi to wybaczycie" Opowieść o chłopaku, który z dnia na dzień przestawał wierzyć w kłamstwa oraz z dnia na dzień coraz bardziej pragnął zakończyć egzystencje. W tym samym czasie przypadkowy uczeń coraz częśc...