35

76 9 0
                                    

𝘙𝘰𝘻𝘥𝘻𝘪𝘢𝘭 𝘯𝘪𝘦 𝘴𝘱𝘳𝘢𝘸𝘥𝘰𝘻𝘯𝘺 + info pod koniec

Był idiotą. Po prostu był idiotą, święcie przekonanym, że jego rodzice sceptycznie podejdą do propozycji Minho. Miał nadzieję, że nie będzie musiał widzieć chłopaka, za którym tęsknił, mimo tygodniowej rozłąki. Natrętne myśli spowodowane ostatnią "zdradą", były nie do zniesienia, a najbardziej nie pomagał fakt, że za zarobione w ten sposób pieniądze, kupił zielonowłosemu prezent. Był zły na siebie, ale przy pomocy białego proszku oraz wypalanym jeden za drugim papierosem, parę razy sięgając po skręty, poradził sobie w przeżyciu dnia do końca. Problem wrócił, gdy o czwartej rano po godzinnym śnie, ledwo otworzył oczy i zaatakował go ból całego ciała oraz sahara w ustach. Nienawidził budzić się po narkotykach, gdyż nie tylko odczuwał fizyczne skutki ich przyjmowania, ale również te psychiczne, które niekiedy były gorsze od tych pierwszych.

Również po uchyleniu powiek nieprzyjemne wspomnienia zaatakowały Hana, twardo wyburzając go z otępienia. Sceny sprzed dwóch dni wręcz były dla niego namacalne. Nieprzyjemnie drapiące fotele samochodu, chłodne kafelki, piekący ból w dolnej części ciała, brak możliwości zaczerpnięcia oddechu przez przyrodzenie, sięgające aż do gardła, oraz to najgorsze - dłonie na jego ciele, które wręcz płonęły żywym ogniem, topiąc szaro-mleczną skórę i tworząc odrażające blizny na dawno upadłej psychice. Nie raz przechodził momenty załamania, lecz teraz miał wrażenie jakby ta jedna chwila trwała wieczność, od momentu poznania jednego zbyt przystojnego chłopaka. Nie spodziewał się, że starszy chłopak zrobi tak wielkie spustoszenie w jego głowie. Było to coś nowego, co paraliżowało go ze strachu, ale również napawało ciekawością, która popychała go co raz głębiej w odchłań zatracenia, zgadzając się na wszystko,
co chciał z nim zrobić starszy - dlatego właśnie nie miał innej opcji, niż spędzić dwa dni z rodziną Lee.

Odrazu po obudzeniu się, zapalił lampkę na biurku, kierując jej światło na obdrapany blat. Przeszedł się parę razy po pokoju, próbując przypomnieć sobie, gdzie kładł narkotyki, a co kolejny krok, miał ochotę wybuchnąć złością pełną płaczu. Nie rozumiał dlaczego jego pamięć tak bardzo szwankowała, mimo że ograniczył palenie marihuany do minimum - ale co miał zrobić innego, niż zignorować problem i żyć dalej? Cóż wiele rzeczy, jednak dalsze przyjmowanie narkotyków wydawało się łatwiejsze i co najważniejsze znane, a człowiek pod wpływem strachu zawsze wybierze to co jest mu bliskie.

Nie poddawał się z szukaniem, choć w rzeczywistości zaczął już rozważać nad kupnem sznura. W końcu po piętnastu minutach, gdy łzy hektolitrami napływały mu do oczu, zaginione narkotyki odnalazły się pomiędzy stertą kartek z tekstami tuż obok kosza na śmieci. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek wcześniej kład je akurat tam. Ostatecznie nie rozmyślał nad tym długo, postanawiając że zajmie się tym po powrocie, chcąc po prostu wciągnąć ten cholerny biały proszek. Wysypując część zawartości torebeczki, wyjął z portfela dowód osobisty i wyćwiczonym już ruchem uformował dwie ciękie kreski, które po sekundzie znalazły się w jego organizmie. Siadając leniwie na obrotowym krześle, przymknął oczy, wypuszczając z nich słoną ciecz zgromadzoną przez obce ciało w nosie. Oddech przyspieszył, a uczucie błogość zakiełkowało, w pare minut całkowicie przekształcając się w nagły przypływ energii. Zaledwie po następnych paru sekundach, pełne działanie narkotyku postawiło go na równe nogi. Nie marnując czasu, zabrał się za pościelenie łóżka oraz spakowanie ostatnich rzeczy. Nie brał wiele, wiedząc że pewnie większość czasu spędzą w pokoju Minho lub spacerując po ogrodzie, o którym zawsze z uśmiechem wspominał.

Przeszedł najciszej jak mógł do łazienki i tam dopiero, przeważenie jak co ranek, spojrzał na swoje odbicie. Było jeszcze gorzej niż wcześniej. Nie musiał wchodzić na wagę, aby wiedzieć, że jest grubo poniżej normy. Talia, która wcześniej była mniej widoczna, znów wróciła, a z nią przebijające się przez skórę kości biodrowe. Uda niegdyś wręcz idealnie dopasowane, teraz w jego oczach wydawały się ogromne w porównaniu do reszty ciała. Jego sylwetka była porównywalna do szczupłej gimnazjalistki, niż prawie dorosłego chłopaka - to wszystko jeszcze bardziej rozdrażniło Jisunga. Nie wiedział już co robić, nienawidził tego jak wygląda i jakie obskurne dłonie dotykały jego ciało. Miał wrażenie, że wpadł w pułapkę bez wyjścia.

∗ i  smile ∗ | minsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz