VII

353 19 10
                                    

Rozdział siódmy poprawiony i podrasowany ;)  A wyżej jedna z wizji Grześka, która bliska była tej w mojej głowie ;) 


9 czerwca 17:15, Grzesiek:

Ten dzień był zdecydowanie zabawny choć też zdecydowanie dość dziwny za jednym zamachem. Takie dni zwiastują albo coś bardzo dobrego, albo jakąś tragedię, a co będzie to tym razem, cóż, okaże się. Nigdy nie należałem do pesymistów, więc martwić się za wczasu nie mam zamiaru. Ale wracając do dnia dzisiejszego. Z jednej strony zwykłe sobotnie południe, przez większość czasu chodziłem z dziewczynami po sklepach żeby pomóc jednej z nich wybrać torebkę do nowych butów, bo oczywiście jaśnie pani nie pójdzie na lumpa tak jak ja i musi mieć markowe rzeczy. Z drugiej strony spotkanie z tajemniczym człowiekiem o imieniu Dawid, które zaintrygowało mnie jak jeszcze prawie nic do tej pory. Bo kto to widział żeby umówić się na spacer z poznanym w sklepie gościem, który po prostu cię obserwował. No żebym jeszcze był gejem to może bym to sobie wyjaśnił bo gość był przystojny, ale nie byłem. Żeby to jeszcze była dziewczyna to okej, ale starszy ode mnie facet. Co mnie podkusiło? Takie przemyślenia towarzyszyły mi przez całe popołudnie. W końcu jednak zrozumiałem co takiego sprawiło, że byłem tak zaintrygowany. Coś co poczułem, a czego nie czułem nigdy wcześniej gdy spojrzałem mu w oczy. Ciemnobrązowe, jak bursztyn, w których krył się mrok i niezwykła głębia, w którą można było się dosłownie zanurzyć. A że nie wyglądał na psychopatycznego mordercę, mogłem zaryzykować. Te oryginalne ciuchy, których wartość pewnie przekraczała cenę nie jednego auta na parkingu pod galerią. Po paru godzinach rozważań, doszedłem do wniosku który zaprzeczył tym początkowym. Gdyby nie był chłopakiem pomyślałbym, a nawet byłbym pewien, że się zauroczyłem. No nic, zobaczymy co z tego wyjdzie. Zawszę mogę po prostu odejść. Przecież nic się niestanie. Zerknąłem na zegarek. Czas się zbierać, pomyślałem wstając z kanapy i idąc do przedpokoju. Czeka mnie jeszcze ze 40 minut drogi, a chce się przebrać. 


9 czerwca 17:55, Dawid:

Dotarłem na miejsce umówionego spotkania kilka minut wcześniej. Grześka jeszcze nie było, ale miał chwilę by dotrzeć punktualnie. Był to też swojego rodzaju test, czy będzie mu zależało na tym by dotrzeć na czas? Czy będzie chciał pokazać się z dobrej strony? Intrygował mnie. Jego miodowe oczy kryjące niewinność ale i wyzwanie, złote blond włosy, dłuższe, nadające charakterek i ten uśmiech. Co mnie tak pociągało? Która z tych rzeczy? Sam nie wiedziałem.  Wiedziałem jednak, że jestem pewien, że za tym "anielskim" wyglądem kryje się diabelski charakterek i bardzo chciałem się o tym przekonać. I to nie tak jak zwykle. Bo oczywiście, mógłbym wydać rozkaz i jeszcze dziś mieć go skrępowanego w pokoju zabaw, ale to było wyzwanie innego typu. Takie, które rzuciły mi jego oczy i któremu chciałem sprostać sam. Było za minutę szósta gdy dostrzegłem jak wchodzi przez obrotowe, szklane drzwi. Wyglądał tak, ze gdybym nie potrafił się kontrolować to chyb by mi stanął. Miał na sobie czarne rurki, świetnie prezentujące jego kształtne nogi i tyłek. Skórzaną kurtkę ze srebrnymi elementami i czarny, niechlujnie przewiązany szalik. Był kurwa czerwiec, więc chłopak ubrał go tylko po to by podkreślić wygląd, już wiedziałem, że to będzie bardzo ciekawy wieczór. Włosy opadały mu swobodnie, prawie sięgając ramion i mieniąc się w światłach opadających z zadaszenia nad nami. Szedł pewnym krokiem do czasu, aż mnie dostrzegł i widać było chwilowe zawahanie. Zaciekawiło mnie to, bo oznaczało, że albo się boi albo też mu zależy, a może jedno i drugie co tym bardziej można było przekuć na korzyść. W końcu zbliżył się do mnie i z uśmiechem przywitał:

- Dobry wieczór.

- Witaj - odpowiedziałem z uśmiechem. - Nie spóźniłeś się - dodałem.

- A dlaczego miałbym? - Zapytał tonem, w którym czuć było nutkę oburzenia, ale zaraz potem przysłonił ja uśmiechem, który mnie rozwalił. Ciepłym i przyjaznym. Czemu reagowałem tak na jakiegoś nastolatka? 

- Po prostu często spotykamy się z brakiem punktualności - odpowiedziałem. - Wybacz oskarżenie.

- To co robimy? - Zapytał, czekając na moją propozycję. Na co na szczęście byłem przygotowany, a nawet podwójnie.

- Mam dwa pomysły - odpowiedziałem. - Wybór należy do ciebie i zależy od twojej odwagi. - Wszedłem w ton, który miał go podpuścić.

- Zamieniam się słuch - odpowiedział z tym samym błyskiem w oku, który dostrzegłem rano.

- Możemy zostać tutaj, połazić po sklepach i iść coś przekąsić, tak by poznać się ale zostać wśród ludzi - zacząłem i po jego minie już wiedziałem, że nie będzie to wybrana przez chłopaka opcja. - Albo jeśli nie boisz się wsiąść do auta z nieznajomym, możemy jechać w pewne bardzo moim zdaniem magiczne miejsce i tam pospacerować i pogadać w ciszy i spokoju.

- Czemu miałbym się bać - zapytał tonem, który słychać było, że zabrzmiał na bardziej pewny siebie niż na prawdę był. - Przecież mnie nie zgwałcisz. 

Ojj, chłopcze, nawet nie wiesz jak bardzo się powstrzymuję by właśnie tego nie zrobić, pomyślałem, a on dokończył:

 - Jedziemy.

- Super - uśmiechnąłem się i dotarło do mnie, że był to pierwszy na prawdę szczery uśmiech skierowany do innego człowieka od bardzo dawna. - Zatem za mną. - Machnąłem ręką i ruszyłem w stronę wyjścia. 

Przez chwilę szliśmy w ciszy, ramię w ramię jakby badając się wzajemnie, sprawdzając, który przerwie ciszę. Biedy Grzesiek nie mógł wiedzieć, że mam przewagę, która zaraz się ujawni. Mijaliśmy kolejne samochody, aż w końcu dotarliśmy do mojego.

- Jaja sobie robisz?! - Krzyknął blondyn gdy podszedłem do krwistoczerwonego Porsche 911 z wyraźnym zamiarem wejścia do środka. - To jest twoje auto?!

- Tak - odparłem siląc się na całkowicie obojętny ton, choć wewnętrznie zanosiłem się śmiechem, bo jego reakcja była dokładnie taka jak sobie wyobrażałem. Skąd wiedziałem, że samochód tak na niego zadziała, nie wiem, ale wiedziałem. - A co?

- Przecież to jest kurwa Porsche 911 ! Warte jakieś pół miliona!

- To konkretne nawet kilkadziesiąt tysięcy więcej - odparłem jakby nigdy nic. - Wsiadasz czy nie?

- Jasne - odpowiedział z ogromnym entuzjazmem. 

Dobrze wiedzieć, że tak jak sądziłem, kręcą go samochody, to się może przydać, odnotowałem w pamięci. Po chwili siedziałem za kółkiem, a Grzesiek z nabożną niemal czcią zapinał pasy. Gdy odpaliłem, a silnik charakterystycznie zawarczał, chłopak miał minę jakby był w niebie. Dotykał delikatnie niektórych elementów kokpitu i cieszył się jak dziecko zamknięte na noc w salonie lego. Powoli ruszyliśmy w stronę wyjazdu, zaczynał się wieczór, co do którego pierwszy raz od wieku, zupełnie nie wiedziałem, czego się spodziewać. 


W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz