LXVI

131 17 3
                                    

23 czerwca 14:00, Kacper:

Planowany szybki prysznic wcale taki szybki nie był, bo domycie pasty tak by przestała piec zajęło zdecydowanie więcej czasu niż sadziłem. Choć miało to swoje plusy, bo ciepłą woda rozluźniała też mięśnie i łagodziła ból tyłka, który choć doskwierał, by jednym z tych przyjemnego typu. Po wyjściu i wytarciu się założyłem świeże bokserki i wróciłem do sypialni, gdzie Jan dalej leżał tak jak go zostawiłem wychodząc, czyli nago. Choć kutas już mu opadł, nadal wyglądał bosko i mógłbym sobie tak na niego patrzeć, jednak wymiana zdań jaka miała miejsce przed naszą zabawą, wizyta Grześka i sam fakt, że przyjechał taki nabuzowany sprawiał, że miałem trochę pytań. Położyłem się obok niego na boku, a on odwrócił się tak, że nasze oczy były na tej samej wysokości.

- Nie będę kłamał, że nie schlebia mi jak na mnie patrzysz - zarumieniłem się. - Ale widzę, że masz trochę pytań – powiedział.

- Zgadza się – odparłem i położyłem się obok niego. 

- Czy pierwsze mogę zadać ja?

- Yhym?

- Czy chciałbyś żeby nasza relacja się zmieniła?

- Co masz na myśli? – Odpowiedziałem zdzwiony, a w moim głosie pewnie dało się wyczuć cień strachu. Myśli w mojej głowie, zaczęły szaleć same z siebie. Czyżby się mną znudził? Błagam, nie. Nie chcę wracać do agencji. Panika, która zaczęła mnie ogarniać nijak nie chciała dać się kontrolować. Jan chyba to zobaczył, bo sięgnął ręką i położył mi ją na policzku mówiąc ciepłym głosem:

- Spokojnie, nie zakładaj od razu, że mówię o czymś złym panikarzu.

- Nie zakładam – szepnąłem ale takim tonem, że sam bym sobie nie uwierzył.

- Ta jasne – parsknął śmiechem i dokończył poprzednią myśl. – Chciałbym nie być już twoim szefem.

- Czyli nie jest ci tak dobrze jak mnie? – Odpowiedziałem smutnym pytanie. – Chcesz zerwać umowę.

- Jak nie dasz mi dokończyć to cię walnę – mruknął, a ja zamilkłem. – Masz rację, chce zerwać umowę. Nie chce byś był moim pracownikiem. Chce byś został moim pełnoprawnym partnerem. Co ty na to?

23 czerwca 14:10, Jan:

Powiedzenie tego na głos było zdecydowanie trudniejsze niż myślałem. Choć myślałem o tym już od kilku dni, to decyzję podjąłem zaraz po rozmowie z ojcem. Tak naprawdę to on sprawił, że to zrobiłem. Dawno obiecałem sobie, że nie dam mu kontrolować swojego życia i choćby to wywołało wojnę to ja będę decydował o moim losie. I teraz właśnie te myśli wprawiłem w czyn. Nie znaczyło to jednak, że chce z chłopaka zrobić narzędzie buntu, na prawdę coś do niego czułem i to przeważyło. Błękitne oczy Kacpra na początku wyrażały strach, potem szok, a teraz totalną dezorientację. Ewidentnie zaskoczyłem go tym co powiedziałem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Uśmiech, który od jakiegoś czasu działał na mnie wręcz magicznie. Sprawiał, że nie myślałem tak negatywnie jak zwykle i potrafiłem czasem odpuścić mój wieczny perfekcjonizm.

- Oczywiście, że chcę – odpowiedział, a na mojej twarzy pojawił się banan, ale w jego oczach dostrzegłem błysk. – Ale mam trzy warunki.

- Warunki? – Zdziwiłem się.

- Tak jest - odparł hardym tonem, choć z uśmiechem.

- Jakie?

- Po pierwsze pozwolisz mi pójść do pracy, nie będziesz mnie utrzymywał – chciałem mu przerwać już w tej chwili ale nie pozwolił mi kładąc wymownie palec na ustach i mówiąc dalej. – Po drugie, chcę wrócić do szkoły i napisać maturę. Musiałem przerwać naukę wbrew sobie, a po trzecie – wziął głęboki oddech i spojrzał na mnie tym razem z lekkim strachem – nie będziesz pytał o moją przeszłość. Obiecuję ci, że opowiem wszystko ale na razie sam jeszcze sobie tego nie poukładałem. Zgadzasz się?

Zabrał rękę i spoglądał na mnie jakbym był sędzią, a ja przez sekundę popatrzyłem w te jasne, pełne ciepła oczy i dopiero po tej chwili odpowiedziałem, ważąc słowa.

- Nie ma problemu ze szkołą, to super decyzja – odpowiedziałem z uśmiechem. – Nie będę też pytał jeśli nie czujesz, że jesteś gotów odpowiadać. Ale ta praca to głupi pomysł. Po co? Mam mnóstwo kasy, a poza tym chcesz łączyć pracę ze szkołą?

- Chcę pracować i zarabiać, by móc płacić ci za wynajem i za swoje potrzeby, nie będziesz mnie utrzymywał – odparł hardo.

- A teraz to robię i nie ma problemu.

- Teraz daje ci za to dupy, a tą umowę chcesz zerwać - zaczynał się denerwować młodszy. 

- Możemy do tego wrócić jak to przemyślę? – Zapytałem.

- Masz tydzień, ale przez ten czas nasza umowa obowiązuje – oznajmił mi stanowczo.

- Zgoda – kiwnąłem głową ustępując. Nie miałem dziś ochoty na kłótnie. – Miałeś jednak pytania.

23 czerwca 14:25, Kacper:

- Zgoda – kiwnął głową. – Miałeś jednak pytania.

- Tak - też skinąłem głową. - Pierwsze. Co to za szlacheckie nazwiska i rody o których mówiłeś? O ile oczywiście możesz mi powiedzieć.

- Mogę – odparł i dodał – ale obiecaj, że to zostanie miedzy nami i ludźmi, których określę jako zaufanych. Dla mojego jak i twojego dobra.

- Obiecuję - powiedziałem poważnym tonem. 

- No więc jak wspomniałem, obaj pochodzimy ze starych, szlacheckich rodzin. Dawid jest w zasadzie bezpośrednim dziedzicem rodziny Habsburgów.

- Austriackich cesarzy?! – Wykrzyknąłem zdziwiony.

- Dokładnie tak – potwierdził. – Gdyby wykazał zainteresowanie i chęci, pewnie byłby w stanie nieoficjalnie zostać nawet cesarzem.

- I nie chce? – Znów się zdziwiłem.

- Nie i nie ma w tym nic dziwnego, ale to zrozumiesz po czasie, bo teraz i tak ciężko będzie ci uwierzyć.

- A ty?

- Ja jestem pierworodnym synem hrabiego Czartoryskiego. Od lat współpracujemy z rodziną Dawida, gdyż łączą nas niejakie więzy krwi z przeszłości. Jestem jak wspomniałem jego nieoficjalnym wasalem. Co w obecnej sytuacji może uratować mi, a właściwie nam tyłek.

- Jak to? Jakiej sytuacji? – Zdziwiłem się, a potem przypomniałem sobie z jaką miną wszedł do domu wcześniej i jakie miał nastawienie. – Coś się stało – bardziej stwierdziłem, niż zapytałem, a Jasiek kiwnął głową i oznajmił głosem takim jakby mu się zbierało na wymioty.

- Tak, mój ojciec wrócił i radośnie oznajmił, że znalazł mi narzeczoną.

- Co kurwa?!

- To co słyszysz. Ale nie pozwolę sobie na takie dyktowanie warunków. Poza tym mam ciebie i nie potrzebuję nikogo innego, co tez mam zamiar jasno powiedzieć.

- Chcesz mnie przedstawić rodzinie? – Zgłupiałem do reszty. – Przecież w zasadzie jestem nikim, zwykłą dziwką.

- Dla mojego ojca na pewno -potwierdził z kwaśną miną, ale zaraz potem dodał z zupełnie innym wyrazem twarzy. – Ale nie dla mnie i mam już pewien plan, ale realizować zaczniemy go od jutra.

- Jaki to plan? – Zapytałem.

- Słuchaj uważnie – stalowe oczy błysnęły gdy zaczął mówić. 



-----------------------------------------------------------------------

Tak wiem i proszę o wybaczenie - Obiecuję, ze jutro będzie już rozdział wyczekiwany 0:) 

Dzięki, że jesteście :)

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz