LVII

151 17 1
                                    

15 czerwca 23:10, Grzesiek:

Droga na parking, a potem do domu zajęła nam mniej niż pierwotnie jechaliśmy. Dawid chciał jak najszybciej dojechać i nie zważał na przepisy ruchu drogowego, wyciskając z samochodu jego prawdziwą moc. Nie przeszkadzało mi to, ale też nie umiałem się tym cieszyć. Nadal miałem we głowie obraz chłopaka w piwnicy i okrutnego spojrzenia Anny. Zupełnie nie rozumiałem co się tam działo i o czym mówił ten ochroniarz przy drzwiach. Naprawdę nie wiem co by się stało jakby nie pojawił się siedzący teraz obok mnie ciemnowłosy.

- Nadal myślisz o tym z korytarza? – Przerwał ciszę panująca od prawie pół godziny Dawid, który jakoś intuicyjnie wyczuł, że potrzebowałem tego czasu na przemyślenia.

- Tak – odpowiedziałem szczerze. – I nie do końca rozumiem co się stało i co widziałem.

- A co widziałeś? – Zapytał pierwszy raz odkąd wybawił mnie z opresji.

Opowiedziałem mu jak po wyjściu z toalety usłyszałem krzyk i jak dostrzegłem schody w dół i wiedziony ciekawością zszedłem. Słuchał mnie uważnie, z jednym wyrazem twarzy, nawet gdy opisałem skutego chłopca. Jakaś reakcje pojawiła się dopiero gdy wymieniłem imię Anny. Wtedy jego twarz drgnęła lekko, co zauważyłem, jednak nic nie powiedział, aż skończyłem słowami:

- . . .i wtedy ty się pojawiłeś.

- Rozumiem – kiwnął powoli głową, zjeżdżając na podjazd swojej rezydencji. – Tyle? To wszystko?

- A to jeszcze mało? - Spojrzałem na niego zdezorientowany. 

- Nie, oczywiście, ze nie – poprawił się. – Zaraz na spokojnie, postaram się wyjaśnić co widziałeś.

Kiwnąłem głową już bez słowa. Zjechał do garażu i bardzo sprawnie zaparkował. Po chwili byliśmy już w domu, w drodze do jego sypialni, do której weszliśmy i tam mogłem się w niego wtulić, bo tego właśnie potrzebowałem. Gdy mnie objął, poczułem się lepiej, poczułem się silniejszy i zrobiło się cieplej.

15 czerwca 23:25, Dawid:

Kurwa mać, po chuj go tam brałem! Jak mogłem zapomnieć o tej nieoficjalnej części aukcji odbywającej się potem w podziemiach! Jestem jebanym debilem! Mniej więcej takie myśli krążyły po mojej głowie kiedy słuchałem tego co mi opowiadał. Oczywiście, miałem zamiar powiedzieć mu i o tej mrocznej części mojego świata, a nawet przyznać się do tego co sam potrafiłem robić, ale nie teraz i na pewno nie w taki sposób. Gdy dotarliśmy do domu i w mojej sypialni chłopak wtulił się we mnie, automatycznie objąłem go i przekierowałem wściekłość. Musiałem zadbać o niego i choć trochę wyjaśnić mu z czym się spotkał.

- Promyczku, przebierz się, a ja zrobię nam czekoladę – zaproponowałem. – I postaram się wyjaśnić ci co się da.

- W co mam się przebrać?

- Hym – zapomniałem się, znowu, jak on na mnie działał. – A nie będziesz zły?

- Coś wymyślił? – Pierwszy raz odkąd wyjechaliśmy z aukcji uśmiechnął się.

- Obiecaj - mruknąłem przymilnym głosem, rozładowując trochę atmosferę. 

- Hym. . . postaram się.

- Kazałem Gregowi kupić trochę ciuchów i przygotować ci szufladę, żebyś był u siebie, kiedy tu jesteś.

15 czerwca 23:30, Grzesiek:

- Kazałem Gregowi kupić trochę ciuchów i przygotować ci szufladę, żebyś był u siebie, kiedy tu jesteś.

Spojrzałem w oczy Dawida zaskoczony. Nie byłem zły, wręcz przeciwnie. To był niesamowicie miły gest i bardzo ważne słowa. Chciał bym czuł się jak u siebie, bym miał swoje rzeczy i miejsce na nie. To niesamowicie istotne, a jednocześnie pokazało jak w krótkim czasie stałem się dla niego ważny. Zacząłem się bać, czy tak samo szybko się mną nie znudzi, ale tą myśl szybko odgoniłem od siebie.

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz