XII

285 19 6
                                    

Rozdział dwunasty poprawiony, zapraszam do głosowania i komentarzy :D


12 czerwca, 20:15, Nicolas:

Niestety moje marzenia o seksi lasce poszły się jebać w chwili gdy do pokoju wszedł zamaskowany człowiek, co gorsza dla mnie na stop procent był to facet. Po zamknięciu drzwi przystanął chwilę i zlustrował mnie wzrokiem, co było widać nawet mimo zakrywającej jego twarz, ozdobnej maski. Spokojnym krokiem jakby widok nagiego, przywiązanego do krzyża nastolatka był czymś dla niego normalnym podszedł do regału gdy odwrócił się do mnie przełknąłem głośno ślinę dopuszczając do siebie obawy. Miał w ręce cienki, skórzany pejcz, z którym zbliżał się do mnie. Wyciągnął drążek przed siebie, a ja zacisnąłem oczy, czekając na cios, ale. . . nie doczekałem się go. Zamiast tego, końcówka bata dotknęła mojego podbródka i delikatnie posunęła się w dół po linii mostka, otoczyła jeden, a potem drugi sutek i zsunęła się na podbrzusze.

- Jak masz na imię? - Zapytał głos, zniekształcony przez maskę, choć wyraźny.

- Kim jesteś? - Zapytałem nawinie licząc na odpowiedź, a potem dodałem - Czego ode mnie chcesz?

Mojej naiwnej głupoty i gadatliwości pożałowałem od razu. Pejcz mocno uderzył mnie w podbrzusze wyciągając z moich ust jęk, a w sekundę potem spadło drugie uderzę, w to samo miejsce.

- Jak masz na imię? - Mężczyzna powtórzył pytanie, powoli, cicho i spokojnie, co było chyba bardziej przerażające niż gdyby krzyknął.

- Nicolas - odpowiedziałem, a pejcz znów zaczął wędrować po moim ciele schodząc niżej. Teraz jeździł po moim penisie, który zdradził mnie i pod wpływem dotyku zaczął lekko się podnosić.

- Ile masz lat? - Usłyszałem kolejne pytanie, na które odpowiedziałem od razu, bo skórzany bacik dotykał teraz moich jąder.

- Siedemnaście - odparłem, a potem zaryzykowałem bo skoro ja odpowiadam, to może on też to zrobi. - Co ja tu robię?

Znów jednak pożałowałem i to znacznie bardziej bo cios pejczem dostałem prosto w mosznę, co wyrwało z moich ust krzyk bólu, a z oczu popłynęły mi łzy.


12 czerwca, 20:20, Dawid:

Chłopak miał ładny głos, doceniłem go gdy dostał w jajka i cicho krzyknął. Chciałem go posłuchać jeszcze trochę ale nie miałem pomysłu co z nim zrobić, a to jakoś wewnętrznie mnie irytowało. Mogłem go po prostu zarżnąć, ale jakoś tak mało w tym finezji. Czym by się tu pobawić. . . Elektrody? Wosk? Klamry? Co da najlepszy efekt? Co wyciągnie najładniejszy odgłos z jego gardła, co da mi satysfakcję. Sam nie wiedziałem, a w dodatku wewnątrz mnie nasilało się niezwykle irytujące uczucie mówiące, że nic z tych rzeczy, bo wcale nie tego wewnętrznie chciałem. Zdusiłem ten narastający we mnie, strasznie drażniący głos i już wiedziałem co zrobię. Postanowiłem dać mu wybór:

- Słuchaj Nick - mówiłem powoli, jeżdżąc pejczem po jego nagim ciele. - Z racji, że mam dziś dziwny nastrój zaoferuję ci pewną umowę. Zainteresowany?

- Słucham - odpowiedział.

- Jesteś tu po to bym ja miał zabawę - zacząłem. - I będę ją miał czy tego chcesz czy nie. Jednak możesz ułatwić sobie sprawę. Najpierw się tobą pobawię, a potem cię zerżnę.

- Nie! -Krzyknął - proszę! - W jego łamiącym się głosie słyszałem panikę. 

Dostał trzy strzały z pejcza, jeden w jądra, drugi w penisa, a trzeci w podbrzusze, za co zostałem nagrodzony słodkim pojękiwaniem.

- Chyba powinieneś rozumieć już, że masz się nie odzywać bez pytania. Czy tak czy też potrzebujesz dodatkowych lekcji?

- Tak - wyłkał.

- Tak rozumiesz czy tak potrzebujesz? - Pomachałem mu pejczem przed nosem, znów lekko muskając klejnoty.

- Rozumiem! 

- To dobrze, na czym to ja skończyłem? - Zastanowiłem się chwilę, teraz jeżdżąc skórzaną końcówką po jego sterczących sutkach. - A tak. Zerżnę cię tak czy siak, to nie podlega dyskusji, ale najpierw dam ci wybór. Dostaniesz trzy opcje, jedna z nich cię czeka zanim dowiesz się jak to jest mieć w sobie kutasa. Rozumiesz?

- Ta. . tak - wyjąkał, okazując uległość, której patrząc na niego początkowo się nie spodziewałem.

- Cieszę się - odparłem - oto Twoje opcje.


12 czerwca, 20:30, Nicolas:

Może na co dzień byłem pyskaty i pewny siebie, ale ta sytuacja przerosła mnie i ujawniła stronę, której istnienia sam nie byłem świadom. Dowiedziałem się czym jest panika, czym jest strach i co to uległość. Ten gość miała nade mną całkowitą władzę i byłem tego świadom. Zgodzę się na wszystko czego zażąda, byle wyjść z tej sytuacji cało. Facet przede mną chyba też to wyczuł, bo stał jakoś tak luźniej niż na początku, ale może to była tylko moja wyobraźnia chcąca dostrzec coś pozytywnego. Gdy zadał mi następne pytanie, odparłem, choć w głowie panika sięgnęła już zenitu.

- Cieszę się - odparł i mówił dalej - oto Twoje opcje. Pierwsza to zabawa klamerkami. Druga to wosk, a trzecia dilatory. Co wybierasz?

- Co to są dilatory? - Zapytałem zanim ugryzłem się w język. Zaraz potem zacisnąłem powieki czekając na cios ale ten nie nastąpił. Zamiast tego usłyszałem złośliwy śmiech, a potem zniekształcony maską, ale zimny mimo chwilowej wesołości głos:

- Nie będzie instrukcji. Masz trzy opcje i trzydzieści sekund. Czas start.

Myśli w mojej głowie pędziły jak szalone. Trochę jak na tych filmach gdzie masz przeciąć jeden drucik albo bomba wybuchnie, ale ty nie wiesz który. Nie wiedziałem co mam wybrać. Nie chciałem wybierać nic, chciałem stąd wyjść i zapomnieć o tej chwil. W dodatku nie miałem żadnej pewności czy to nie jakaś sadystyczna pułapka, czy gość nie zrobi dokładnie odwrotnej rzeczy do tej, którą wybiorę. Poza tym co to w ogóle za wybór. Dać więźniowi prawo wyboru jak będzie torturowany to okrucieństwo samo w sobie. Dodatkowo nie miałem pojęcia czym te tortury są.  Z moich oczu płynęły łzy, których nie umiałem zatrzymać, zaczynałem ulegać uczuciu paniki, którego totalnie nie potrafiłem kontrolować.

- Zostało piętnaście sekund.

Połowa czasu, a ja nic nie wymyśliłem. Jakie miałem opcje. Ostatnia odpadła, bo nie miałem pojęcia czym te dila coś tam są, ale brzmiały źle. Wosk, kojarzył mi się z jakimiś filmami, na których wyglądało to fajnie, ale coś czuję, że ten facet nie będzie chciał mi sprawiać frajdy, wręcz przeciwnie. Więc może wybiorę jednak tą najdziwniejsza opcję, a on zrobi mi na złość. Klamerki znowu nie brzmią źle, w końcu ile można zrobić krzywdy zwykłymi klamerkami. To chyba w końcu takie coś do wieszania prania nie? Może zapiecze ale nie będzie tragedii. 

- Pięć. . .cztery . . . - zaczął odliczać - trzy. . .dwa. . .

- Klamerki ! - Krzyknąłem. - Wybieram klamerki.

- Niech tak będzie - odpowiedział takim tonem, że przeszły mnie ciarki. Byłem pewien, że pod maską się uśmiechał i, że dobrze wiedział, że właśnie takiego dokonam wyboru.

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz