XLIII

166 16 2
                                    

Rozdział czterdziesty trzeci poprawiony i gotowy do czytania :)


14 czerwca 19:15, Kacper:

Wolnym krokiem, spowodowanym pulsującym bólem dolnej części ciała dotarłem do pokoju szefa i zapukałem. Gdy usłyszałem hasło do wejścia nacisnąłem klakę i zamarłem. Poza moim pracodawcą w pokoju siedział mój klient z przed niecałej godziny. Co tu się kurwa dzieje? Moje myśli zaczęły szaleć, bo teraz byłem już serio przestraszony. Wziąłem głęboki oddech i zapytałem siląc się na spokojny ton:

- Dzień dobry. Wzywał mnie pan?

- Tak – odpowiedział sucho mężczyzna. – Poznajesz tego pana? – Wskazał na blondyna zadając mi dość głupie pytanie, bo ciężko zapomnieć gościa który ostro rżnął cię pół godziny wcześniej.

- Tak – odparłem, ciekaw do czego zmierza ta rozmowa. 

Czy blondyn się poskarżył? Przecież mówił, że było świetnie. Czy był jednym z tych klientów którzy lubią znęcać się nie tylko w łóżku, ale też psychicznie? Bo słyszałem, ze się tacy trafiają.

- Pan. . . - zaczął szef i zerknął na mojego ostatniego klienta, który lekko, ledwo zauważalnie pokręcił głową. – Pan ma dla ciebie propozycję.

Miałem ochotę parsknąć gdy zobaczyłem jak blondyn sprowadził dość poważnego zdawało mi się do tej pory szefa tego przybytku do poziomu tresowanego pudla samym spojrzeniem, ale powstrzymałem się.

- Słucham zatem? – Spojrzałem blondynowi w stalowoniebieskie oczy i choć zmierzył mnie takim spojrzeniem, że mroziło krew w żyłach, wytrwałem. 

Zdecydowanie czułem przeszywający mnie chłód, ale bardzo pomagało uświadomienie sobie jak ładne są te oczy i jak pasują do aparycji młodego mężczyzny. Co on tu właściwie robił? Przecież ktoś tak wyglądający nie musiał płacić za seks. Nie myślałem jednak nad tym, bo chyba zaimponowałem chłopakowi zwoi wytrwaniem. Uśmiechnął się i rzekł:

- Co byś powiedział gdybym zaoferował wykupienie twojej umowy i dał ci pracę na wyłączność?

- Na wyłączność? – Zdziwiłem się.

- Tak – odpowiedział. – Zabrałbym cię stąd i zapewnił mieszkanie, wypłatę i wszystko czego ci potrzeba, a w zamian byłbyś mój.

No, no, no. Gość nie owijał w bawełnę i mówił bardzo otwarcie, choć chyba nie powinno mnie to dziwić, bo samą swoją osobą roztaczał aurę władzy. Nie mogłem ukrywać, że mi się to podobało. Lubiłem takich bezpośrednich ludzi, coś jednak mi się nie spodobało.

- Twój? – Zapytałem mierząc go wzrokiem – nie jestem rzeczą.

- Uważaj bo. . . – szepnął szef, ale blondyn machnął ręką od niechcenia i uciszył go patrząc na mnie, mam wrażenie znacznie cieplej niż wcześniej. Czyżby lubił ludzi, którzy nie ulegają mu od tak?

- Masz rację – zgodził się blondyn. – Nie jesteś rzeczą, a ja źle to ująłem.

Wstał i wyciągnął rękę:

- Jan, albo Jasiek. - uścisnąłem niepewnie jego dłoń. - Pozwól, że ujmę to raz jeszcze. Daj mi szanse zabrać cię stąd gdzie za opłatą każdy może cię mieć i dać normalne życie, gdzie będziesz uprawiał seks tylko ze mną i tylko gdy będziesz chciał.


14 czerwca, 19:25, Jan:

- Twój? – Zapytał patrząc mi prosto w oczy z pewną dumą  – Nie jestem rzeczą.

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz