IX

295 18 5
                                    

Rozdział dziewiąty poprawiony już na Was czeka :) 


9 czerwca, 21:15, Grzesiek:

Robiło się chłodno, zwłaszcza gdy wyszliśmy na otwartą przestrzeń dlatego przyspieszyliśmy i po chwili byliśmy w aucie. Tym razem mój zachwyt był trochę mniejszy, choć i tak jęknąłem pod nosem z zadowolenia gdy usłyszałem jak warknął odpalony silnik. Wyjechaliśmy z polany w stronę głównej drogi i chwilową ciszę przerwał Dawid:

- To gdzie mam jechać?

- Hym - zastanowiłem się analizując drogę - niedaleko wjazdu na autostradę był Orlen, tam zajedź.

- Jak pan każe - odpowiedział z uśmiechem i dodał gazu, podczas gdy ja już bez zachęty zacząłem bawić się radiem przeglądając co ciekawego jeszcze ma na listach. 

Skupiałem się na tym czego nie znałem, jednak nie zdążyłem już niczego włączyć na dłużej bo po jakichś pięciu minutach auto zjechało z autostrady na parking stacji benzynowej.

- Ooo, super - ucieszyłem się - głodny jestem. Chodźmy! - Krzyknąłem z entuzjazmem dopiero teraz widząc minę mojego towarzysza, który wyglądał jakby na prawdę pierwszy raz w życiu stawał na stacji benzynowej żeby coś przegryźć. 

Szybkim krokiem weszliśmy do środka, by uciec przed zimnym wiatrem. Widząc jak Dawid sięga po portfel zatrzymałem go pewnie chwytając go za nadgarstek:

- Nie. Ja płacę w ramach podziękowania za to magiczne miejsce i przejażdżkę.

- Ale. . .

- Żadnych ale, na co masz ochotę? Parówka, Kiełbaska, kabanos? Może vege?

- Eeee. . .zaskocz mnie. . - wydukał lekko zdezorientowany.

Pokręciłem z dezaprobatą głową i podszedłem do kasy złożyć zamówię. 


9 czerwca, 22:00, Dawid:

Zgodnie z instrukcjami zajechałem na Orlen, o którym mówił i zaparkowałem. Ucieszył się, że sprawnie poszło, widać serio był głodny. Ja za to czułem się trochę nie swojo. Zazwyczaj auta dostawałem zatankowane albo zajmowali się tym szoferzy więc dziwnie się tu czułem, zwłaszcza że zatrzymaliśmy się żeby zjeść. Na stacji benzynowej?! Od kiedy to jest restauracja do kurwy nędzy? Weszliśmy do środka, a Grzesiek pokierował nas do kas. Sięgnąłem do kieszeni po portfel i wtedy stało się coś bardzo dziwnego. Blondyn zobaczył co robię i zablokował mój ruch, łapiąc mnie za nadgarstek. Sparaliżowało mnie. Ktoś dotknął mnie bez pozwolenia i zrobił to tak świadomie i swobodnie jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Co jeszcze ciekawsze, w ogóle mi to nie przeszkadzało, a jego ciepła ręka na moim przedramieniu była bardzo miłym uczuciem. Zdecydowanie muszę poważnie przemyśleć cały ten wieczór kiedy już zostanę sam, bo albo ktoś rzucił na mnie urok albo zacząłem wariować. 

- Nie. Ja płacę w ramach podziękowania za to magiczne miejsce i przejażdżkę - powiedział. Oczywiście chciałem zaprzeczyć:

- Ale. . .

- Żadnych ale, na co masz ochotę? Parówka, Kiełbaska, kabanos? Może vege? -Przerwał mi tonem jakby uspokoił marudzące dziecko. 

Karałem ludzi okrutnie za mniejsze przewinienia, a on nic. Jego wesołe oczy i cała sytuacja tak mnie zakręciły, że nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bąknąłem wiec tylko.

- Eeee. . .zaskocz mnie. . . - a on westchnął, popatrzył na mnie oceniającym wzrokiem i poszedł złożyć zamówienie.

Nie do końca rozumiałem co się ze mną dzieje. Miałem przecież za sobą lata szkolenia, umiałem kontrolować emocje, potrafiłem być zimny i okrutny, nie wspomnę o doświadczeniu jakie nabyłem sam, a tu nagle pojawia się taki młodziak i nawet o tym nie wiedząc wywraca to wszystko do góry nogami w kilka godzin? Co się ze mną dzieje do jasnej cholery? Może powinienem się go pozbyć zanim zburzy całą moją obronę. W głębi serca wiedziałem jednak, że nie byłbym w stanie tego zrobić, bo młody blondyn miał w sobie coś co mnie na swój sposób oczarowało. Upewniłem się co do tego założenia, gdy wrócił do mnie z uśmiechem trzymając w ręku dwa hot-dogi, a nasze oczy się spotkały. Była w nich szczera radość i ciekawość jak zareaguję, ale było w nich też coś czego dawno nie widziałem. . .jakby . .dobro?

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz