LXVII

134 16 3
                                    

23 czerwca 14:00, Dawid:

Niestety nie udało mi się skończyć spotkania w dziesięć minut jak planowałem, ale miałem wrażenie, że siedzący na kanapie Grzesiek, tylko dla pozoru wziął gazetę, a tak na prawdę przysłuchiwał się jak próbowaliśmy z Teą, grzecznie zakończyć rozmowę ze staruszkami i świetnie się bawił, bo nie szło nam to najlepiej. Ucieszyło mnie to, bo mina z jaka tu wszedł nie wróżyła dobrze. Raz nawet parsknął gdy moje „ przemyślimy to" zostało przerobione na „przemyślenia nad znaczkami są bardzo ciekawą kwestią" co wywołało kolejne kilka minut monologu jednego z panów. W końcu, z niemałym trudem, udało mi się skończyć spotkanie. Ustaliliśmy, że zainwestujemy kilkanaście tysięcy w sprowadzanie i handel paru partii, które eksperci polecają i zobaczymy po kilku miesiącach co z tego wyjdzie.

- Panowie wybaczą, ale muszę jechać na kolejne spotkanie. Zostawiam was w rękach Tei, która wszystko dogra. – Powiedziałem, czując na sobie wzrok dziewczyny, który coś czułem, mógłby przerazić nie jednego herosa. Pożegnałem się grzecznie, nie patrząc na nią i kiwając na Grześka, który też wstał, opuściliśmy biuro.

- Nie mam auta – przypomniałem sobie przystając w korytarzu.

- Ale ja mam – odparł blondyn, na co spojrzałem na niego zdziwiony. – Chodź. - Ponaglił mnie.

Prowadził mnie zaskoczonego korytarzami mojego biurowca na parking, a potem do dobrze mi znanego BMW, na widok którego otworzyłem szeroko oczy. 

- Eee, wyjaśnisz mi skąd masz TO auto? 

- Potem – uciął i wsiadł za kółko, dając mi co zrozumienia, że mam usiąść na miejscu pasażera, co zrobiłem, nic zupełnie nie rozumiejąc, ale będąc ciekawy do czego to zmierza.

23 czerwca 14:15 Grzesiek:

Widząc minę Dawida na widok auta Jaśka o mało nie parsknąłem śmiechem, ale powstrzymałem się. Sytuacja była mimo wszystko poważna i bałem się czekającej nas rozmowy, więc choć dobrze wróżył fakt, że się wewnętrze uśmiechałem i cieszyłem, że mam go obok, to nie mogłem zapomnieć o tej powadze i kryjącym się gdzieś wewnątrz strachu. Kiedy wsiadł i zamknął drzwi powiedziałem:

- Pokieruj mnie proszę tam gdzie byliśmy na spacerze po raz pierwszy.

- Do wodospadów? – Zaskoczyłem go ponownie, co usłyszałem w tonie głosu ciemnookiego.

- Tak.

- Nie ma sprawy – odparł. – Wyjedź na prawo i jedź główną do autostrady.

- Okej – ruszyłem, włączając cicho grające radio.

Jechaliśmy trochę dłużej niż za pierwszym razem, ale nie było w tym nic dziwnego, bo ruch z reguły jest większy za dnia niż nocą. W końcu dotarliśmy i zaparkowaliśmy, by dalej w ciszy, spacerem ruszyć tak samo jak za pierwszym razem. Kierowaliśmy się szumem, pochodzącym od rozbijającej się o skały wody. Widok, za dnia wcale nie okazał się gorszy niż nocą. Na szczęście było też tak pusto jak ostatnio więc byliśmy sami. Oparłem się o drewniany pomost i wziąłem głęboko oddech układając myśli. Dawid przystanął koło mnie i spojrzał na mnie badawczo, po czym zapytał przełamując ciszę jaka do tej pory nam towarzyszyła.

- No to co się dzieje promyczku?

23 czerwca 15:10, Dawid:

Grzesiek wyraźnie potrzebował w drodze ciszy i czasu, który mu dałem. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, ruszyłem za nim i gdy oparł się o barierkę, stanąłem tuż obok niego i dopiero wtedy przerwałem milczenie.

- No to co się dzieje promyczku?

- Nie wiem od czego zacząć – odpowiedział i spojrzał mi w oczy, a w jego spojrzeniu widziałem, że faktycznie szuka słów.

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz