LXII

160 17 2
                                    

23 czerwca 11:00, Grzesiek:

Prawie godzinę łaziłem bez celu po mieście. Miałem szukać prezentu ale jakoś w ogóle nie miałem tego teraz w głowie. Cały czas za to dźwięczały mi w niej słowa Anny. Podziemia w rezydencji Dawida. Nie byłem w nich ale czy dlatego, że trzymał mnie od nich z dala czy po prostu nie byłem ciekaw piwnicy. Co miała na myśli? Czy tam też znajdę taki loch jak w dworku po aukcji? Powiedział, że nie miał nigdy niewolnika. Czy kłamał? Czy ona kłamała żeby nas skłócić? Tylko po co by robiła? Po co właściwie przyszła? Nie rozumiałem nic z tej sytuacji, a fakt, że Dawid miał teraz spotkania i nie mogłem pojechać i go zapytać był dobijający. Nie miałem z kim pogadać. Tea pewnie była z nim, a i tak coś czułem, że nie powiedziałaby mi nic poza sugestia pogadania z nim osobiście. Do Jana nie miałem kontaktu, a choć sądzę, że byłby kopalnią wiedzy, to też pewnie by mi nic nie powiedział. Aż nagle mnie coś tknęło. Szybko sięgnąłem po telefon i wybrałem numer, po dwóch sygnałach usłyszałem w słuchawce głos:

- Słucham?

- Hej, masz chwilkę, tu Grzesiek.

- Ooo, część. Mam nawet cały dzień.

- To świetnie. Słuchaj. . .- zawahałem się. - Moglibyśmy pogadać?

- Pewnie. Chcesz wpaść?

- Mogę, tylko potrzebuję adresu.

- Zaraz ci wyślę.

- Ok, to do zobaczenia.

Rozłączyłem się i uśmiechnąłem sam do siebie. Co prawda nie wierzyłem, żeby Kacper, z którym złapałem bardzo dobry kontakt wiedział dużo więcej niż ja, ale to zawsze inne spojrzenie na sytuację i jednak zapewne coś tam wie. Szybko sprawdziłem jak dojadę i po chwili siedziałem już w tramwaju jadącym w stronę mieszkania chłopaka. Podróż nie trwała długo, może kwadrans. Wysiadłem i skierowałem się tam gdzie mapa prowadziła. To było ładne, eleganckie osiedle, aż dziwiłem się, że mieszka w takiej dzielnicy, bo z rozmowy ostatniej wywnioskowałem, że mieszka sam. Musi mu się nieźle powodzić. Odnalazłem klatkę i zadzwoniłem domofonem, gdy kliknął rzuciłem:

- To ja.

- Właź, ostatnie piętro.

Przywołałem windę i po kilku chwilach byłem już przed drzwiami. Kacper otworzył mi i gestem zaprosił do środka.


23 czerwca 11:40, Kacper:

Telefon od Grześka trochę mnie zaskoczył, ale też ucieszył. Co prawda chłopak miał poważny, zmartwiony głos, ale fakt, że postanowił się odezwać dał nadzieję, na jakąś relację, a takich bardzo mi brakowało. Od czasu podjęcia pracy z agencji, poza Szymonem, nie miałem za bardzo znajomych, a i ze współlokatorem gadaliśmy głównie o klientach i usługach jakie świadczymy. Poznanie Grześka, z którym złapałem kontakt, było czymś dla mnie bardzo ważnym. Tym bardziej ucieszyło mnie, że poprosił o rozmowę w sytuacji, w której być może będę mógł mu pomóc. Akurat robiłem herbatę gdy usłyszałem pukanie do drzwi, szybko poszedłem otworzyć i spojrzałem na gościa z uśmiechem. Nie wyglądał dobrze, coś ewidentnie go trapiło.

- Co się stało? Wyglądasz jak wizycie u dentysty - nie wiem skąd wzięło mi się to porównanie, ale dokładnie tak wyglądali zawsze ludzie po doświadczeniach ze stomatologami

- U dentysty? - Niższy blondyn spojrzał na mnie z bladym uśmiechem. - Czemu?

- No bo taką minę ma się albo jak coś cię boli albo jak wydałeś kupę kasy - odpowiedziałem starając się wybrnąć z mojego wybitnego porównania, a gdy spojrzał na mnie z powątpiewaniem dodałem - napijesz się herbaty?

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz