XVII

201 16 3
                                    

Rozdział siedemnasty poprawiony i zaktualizowany :)


13 czerwca 18:45, Grzesiek:

Dawid miał być za kwadrans, a ja ogarniałem dopiero w co się ubrać, bo co chwila zmieniałem koncepcję nie wiedząc czy iść w luz czy w elegancję. Jakby tego było mało to mama się spóźniła, przez co opóźnił się obiad i tak jakoś wyszło, że mój zapas czasowy szlag trafił. Chciałem wyglądać ładnie i elegancko, ale nadal bez przesady co sprawiło, że wahałem się jak nie nad spodniami to nad koszulą. W końcu po kolejnych dziesięciu minutach wybrałem prostą czarną koszulę z krótkim rękawem, na dwa rozpięte górne guziki i czarne jeansy, typu slim. Wieczór był już prawie letni, więc ciepły. Ostatnio miałem szalik, co wyglądało dziwnie, ale miałem niedawno chore gardło. Teraz mi przeszło, więc go odpuściłem. Na koniec popryskałem się perfumami na "specjalne" okazje i wyszedłem z pokoju w miarę z siebie zadowolony. 

- A ty na randkę, że taki wystrojony? - Zapytała mama z uśmiechem widząc mnie w korytarzu.

 - Eeee - zawahałem się i to był mój błąd. . .

- Ooo, czyli trafiłam - ucieszyła się. - To może nam ją niedługo przedstawisz. 

- Eee, tak właściwie to nie ona, tylko on a to nie randka. . . - zacząłem zakłopotany, chcąc wytłumaczyć ale przerwała mi.

- Ooo, no cóż. Lekko mnie zaskoczyłeś ale jeśli tak będzie ci dobrze to może być i on. Byleś był szczęśliwy. 

Zanim zdążyłem odpowiedzieć pocałowała mnie w policzek i poszła do siebie nucąc coś pod nosem. Byłem lekko zaskoczony, bo choć wiedziałem, że jest bardzo tolerancyjna to nie sądziłem, że tyczyć się to będzie też jej jedynego syna jeśli okazało by się, że nie jest hetero. Ale cóż, chyba powinienem się cieszyć, biorąc pod uwagę moje ostatnie przemyślania. Ubrałem buty i wyszedłem. 


13 czerwca 19:00, Dawid:

Podjechałem pięć minut temu i zająłem to samo miejsce co ostatnio. Byłem ciekaw jak zareaguje Grzesiek, bo tym razem nie wziąłem czerwonego Porsche, a czarne Maserati w wersji sportowej. Większe i ciut wolniejsze, ale wygodniejsze do jazdy i jednak mniej rzucające się w oczy. Jechaliśmy do miejsca przeciętnego więc nie chciałem przesadzać. Tak samo się zresztą ubrałem. Co prawda nadal markowo, ale mniej ekskluzywnie. Postawiłem na czarną koszula z Hilfigera i jakieś jeansy, nawet nie wiem skąd, bo leżały w szafie nie używane do tej pory. Jedyne co to perfumy wybrałem klasycznie, te na najlepsze okazje. Patrzyłem na drzwi do klatki czekając i nagle uśmiechnąłem się gdy w końcu go zobaczyłem. Wyglądał super, choć zabawnie, że podświadomie wybrał praktycznie taki sam zestaw jak ja. Ale te włosy wyróżniające się na ciemnym tle. Wyglądał bosko, chętnie zamiast do knajpy zabrałem by go gdzieś w teren i skorzystał z tego, że ten samochód ma tylna kanapę. Chwilę się rozglądał, ale dostrzegł mnie i po chwili wsiadł. Przywitałem go z uśmiechem:

- No część Promyczku - postanowiłem znów zaryzykować i zobaczyć czy znów nie zareaguje. 

- Maserati? A gdzie Porsche? 

- Tak, mnie też miło cię widzieć - odpowiedziałem z przekąsem puszczając mu oko i odpalając silnik. 

- No cześć, cześć - odparł drocząc się. - To gdzie drugie auto? 

- W garażu. Lubię zmieniać auta. 

- To ile ty ich masz, że tak zmieniasz? 

- Kilkanaście - odparłem bez przemyślenia co mówię skupiony na tym by wyjechać na główną drogę z podporządkowanej. 

- ILE?! - aż krzyknął. - To kim ty jesteś ? 

- Eee - kurwa. Zakląłem w duchu. Wydałem się trochę - no więc. . . ja. . . ten. . .

- Dobra, nie chcesz to nie mów, luz - mruknął przyglądają się desce rozdzielczej auta. 

- Nie, nie. Po prostu myślę jak odpowiedzieć, żeby to było zgodne z prawdą. Powiedzmy, że zajmuje się handlem sztuką na szeroka skalę. 

- Rozumiem - odparł nadal bardziej zainteresowany samochodem. 

Jechaliśmy jakieś kilkanaście minut, w czasie których odpowiadałem na pytania dotyczące samochodu, bo chłopak był nim ewidentnie oczarowany. W końcu dotarliśmy do wybranej przez Grześka restauracji, gdzie zaparkowałem przy wejściu. Wysiedliśmy z auta i popatrzyliśmy po sobie i naszych strojach lekko się uśmiechając, po czym ruszyliśmy do drzwi. Tam przywitała nas uśmiechnięta kelnerka, której odpowiedziałem kiwnięciem głowy mówiąc:

- Dobry wieczór, rezerwacja na nazwisko Rayen. 

- Oczywiście - zerknęła na listę i poprowadziła nas do odgrodzonej od reszty sali, kolorowymi parawanami części, gdzie był przygotowany jeden stolik z dwoma krzesłami, na którym poza wazonem kwiatów stały zapalone świeczki. 

- Miejsca dla panów. Zaraz podam karty. 

- Dziękuję - odpowiedziałem i siedliśmy na przeciwko siebie, a Grzesiek rozglądał się podejrzliwie, a ja czułem, że zaraz usłyszę o przemyśleniach wynikających z tej obserwacji. 


13 czerwca 19:30, Grzesiek:

Coś mi tu nie pasowało i to uczucie narastało gdy zacząłem się rozglądać. Od kiedy to na zwykłą rezerwację w knajpie ktoś szykował aż tak prywatną przestrzeń, dzieląc salę i zmniejszając liczbę stolików, co zmniejszało zysk. Zdążyłem już zauważyć nie tylko po autach i ubiorze ale też po zachowaniu i mowie ciała, że Dawid nie był szarym człowiekiem, a kimś mającym na prawdę duże możliwości. Skoro więc restauracja zmniejszyła liczbę gości by dać nam prywatną przestrzeń, musiało się im to opłacać.

- Czy ty robiłeś normalną rezerwację? - Zapytałem lustrując go badawczym wzrokiem. 

- No tak, a jaką inną? - Odpowiedział niby niewinnie, ale nie spojrzał mi prosto w oczy. 

- Coś podejrzanie ekskluzywnie nas traktują w porównaniu z innymi gośćmi - naciskałem chcąc wycisnąć z niego ile dopłacił za tą "normalną" rezerwację. 

- Nieee, wydaje ci się - zaczął, ale na jego szczęście uratowała go kelnerka przynosząc menu i pytając:

- Czy podać na początek coś do picia? 

Już chciałem odpowiedzieć, kiedy Dawid przerwał mi:

- Za chwilę, najpierw przejrzymy kartę win. 

- Oczywiście, to ja zaraz wrócę - uśmiechnęła się i odeszła. 

- Nie odpowiedziałeś na pytanie - nie odpuszczałem, mimo że otworzył kartę winę i zaczytał się.

- Oj, musisz dociekać? - zapytał, tym razem patrząc mi w oczy.- Nie jest przyjemniej niż z trajkotającymi wokół ludźmi patrzącymi ci w talerz? 

- No jest ale. . . - zacząłem odpowiadać, bo właściwie to przyznał się, że coś jednak zrobił, jednak przerwał mi.

- Ale co? Wybrałeś kuchnię? 

- No tak, ale. . .

- Wybrałeś restaurację? - Koleje pytanie padło szybko, tonem, który pokazywał jego duże doświadczenie w negocjacjach. 

- No tak, no ale. . . - nie chciałem dać za wygraną.

- No to nie marudź, tylko wybierz wino - dokończył z uśmiechem i rzucił mi kartę.

Popatrzyłem na elegancki papier, westchnąłem i odpuściłem. W sumie miał rację i coś czułem, że sam fakt, iż mi na tyle pozwolił to już wielkie ustępstwo. Po chwili pozwolił mi tez wybrać wino, o dziwo nie wykłócał się gdy poprosiłem o czerwone, półwytrawne. Udało nam się też zamówić przystawki i potem dania główne. Kelnerka przyniosła trunek, który Dawid ocenił profesjonalnie najpierw prosząc o korek, czym lekko dziewczynę zaskoczył, a potem degustując. Uznał chyba, że może być, ale nie pozwolił jej nalać, tylko przejął całą butelkę. 


W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz