LIV

146 16 2
                                    

15 czerwca 19:45, Grzesiek:

Idąc tuż obok Dawida podziwiałem to co znajdowało się w kolejnych gablotkach, a trzeba przyznać było tam sporo, przeróżnych rzeczy. Różnej wielkości kamienne tabliczki pokryte hieroglifami, figurki różnych bóstw, papirusy, trochę naczyń i biżuterii, a także broń. Szliśmy raczej szybko, a mój chłopak zatrzymywał się co jakiś czas przy tym czy innym postumencie, zazwyczaj z poważną miną. Zakładałem, że to rodzaj jego pracy więc nie chciałem mu przeszkadzać i nie odzywałem się, oglądając eksponaty w ciszy, do czasu aż minęliśmy malutką gablotkę, która przykuła moją uwagę.

- Ojej, jakie to ładne. Co to jest?

Za szkłem widoczny był niewielki wisiorek zrobiony z jakiegoś szmaragdowozielonego kamienia, a wyciosany na kształt zawiniętego papirusu owiniętego skrzydłem. Niezwykle precyzyjnie wyciosany jak na czasy, z których zapewne pochodził.

- Wisiorek – odpowiedział Dawid interesując się na co zwróciłem uwagę.

- Że wisiorek to wiem – warknąłem sarkastycznie. – Pytam czy coś o nim wiesz. To ty tu jesteś ekspertem.

- Hym – teraz ciemnowłosy podpuszczony, wykazał już rzeczywiste zainteresowanie i pochylił się oglądając z miną eksperta przedmiot. – To symbol Totha, egipskiego boga mądrości. Nosili taki wysocy kapłani i doradcy faraonów. Ponoć przynosił zdolność kierowania się wiedzą i mądrością podczas podejmowania decyzji. 

15 czerwca 19:50, Kacper:

Spacerowaliśmy między gablotkami oglądając eksponaty. Czułem się trochę jak w muzeum, zwłaszcza, że Janek co jakiś czas przystawał przy niektórych okazach i opowiadał mi o nich. Albo czym są, albo skąd się wzięły i do czego służyły albo nawiązując do mitologii, czym zaciekawił mnie najbardziej jak i zaskoczył, bo nie wyglądał na znawcę historii starożytnej. Po przejściu przez długi korytarza, które zajęło nam kilkanaście minut dotarliśmy do końca gdzie weszliśmy do sali przypominającej niewielki teatr. Po środku znajdował się drewniany podest, a wokół ustawiono w równych półkoliście, ale w równych rzędach czerwone fotele. Zasiedliśmy na dwóch w tylnej części pomieszczenia i czekaliśmy.

15 czerwca, 19:55, Dawid:

Od jednej gablotki do drugiej co raz bardziej odczuwałem lekką irytację, bo nie dostrzegłem nigdzie przedmiotu, którego tak pożądałem. Jakby tego było mało, chodziłem od kilku minut sam, bo Grzesiek poszedł do toalety. I gdy już straciłem nadzieję, będąc blisko drzwi na sale aukcyjną dostrzegłem, grupę ludzi przy jednej z ostatnich gablotek. Skierowałem się tam wiedziony ciekawością jak i intuicją i nie zawiodłem się. Za szkłem oświetlony dodatkowymi żarówkami, spoczywał na poduszeczce przepiękny złoty medalion, wykuty na kształt sokoła z rubinowymi oczami i wielobarwnymi piórami. malowanymi tak dokładnie, że gdybym nie wiedział jak stary jest naszyjnik, nie uwierzyłbym. Uśmiechnąłem się i już miałem ruszyć w stronę sali aukcyjnej gdy rozległ się kobiecy głos.

- Dawid. Tak myślałam, że cię tu zobaczę.

Odwróciłem się i spojrzałem w ukryte za ciemnofioletowymi soczewkami oczy należące do eleganckiej kobiety. Była w mniej więcej moim wieku, miała długie, czarne włosy, częściowo spięte w ciasny kok. Odziana była w szkarłatną suknię, ewidentnie szytą na miarę, a jej postawa była podobna do mojej, czysto szlachecka.

- Anno, dawno się nie widzieliśmy.

- Nie z mojej winy.

- Nie powiedziałem, że to była czyjakolwiek wina. Stwierdziłem fakt.

- Podoba ci się ta błyskotka? – Zapytała wskazując na wisior w gablocie, a ja już wiedziałem, że czeka mnie ostra licytacja i to oparta na złośliwości.

- Jestem już – Grzesiek wrócił akurat w chwili, gdy mierzyliśmy się z kobietą spojrzeniami tak lodowatymi, że chyba nikt przy zdrowych zmysłach by się do nas nie zbliżył.

- Chłopcze . . . – zaczęła z sykiem Anna i już w głowie usłyszałem, jak mówi „odejdź", gdy zablokowałem jej działanie, obejmując blondyna w pasie i przygarniając do siebie ze słowami:

- Bardzo się cieszę - powiedziałem do blondyna z uśmiechem, natychmiast zmieniając ton głosu. - Idziemy?

- Może byś mnie przedstawił – głos kobiety był jak strzał z bicza.

- Nie widzę ku temu sensownego powodu – odparłem podobnym tonem, co sprawiło, że Grzesiek spojrzał na mnie zaskoczony.

- Anna Maria Lichtenstain – kobieta wyciągnęła rękę w kierunku Grześka, a ten całkowicie nie świadomie łamiąc zasady i obyczaje, zamiast chwycić ją delikatnie i ucałować, uścisnął ją, co całkowicie kobietę wytrąciło z nastawienia bojowego i odparł:

- Bardzo mi miło, Grzegorz Kilian.

- No to skoro mamy już załatwione uprzejmości, wybacz, ale trochę nas czas goni – powiedziałem powstrzymując parskniecie śmiechem i lekko ciągnąc za sobą zdezorientowanego blondyna weszliśmy na salę, gdzie skierowałem się w stronę trzymającego dla nas miejsca Jana, zaopatrując się wcześniej w wylosowaną tabliczkę z numerem 10.

- Co tam się stało? Czemu się śmiejesz? Zrobiłem coś nie tak? – Zapytał mnie szeptem Grzesiek, podenerwowany.

- Wręcz przeciwnie – odparłem lekko chichocząc, ale opowiem ci po aukcji.

Chłopak kiwnął głową, a na podest właśnie wszedł gospodarz i na sali zapadła cisza.

15 czerwca 20:00, Jan:

Dawid z Grześkiem dosiedli się do nas dosłownie na sekundy przed tym, jak na podest wyszedł książę Radziwiłł, który uciszył salę i rozejrzał się.

- Witam wszystkich obecnych! – Krzyknął entuzjastycznie i kontynuował – bardzo się cieszę, że po raz kolejny mogę państwa gościć w moich skromnych progach. Widziałem jak z zapałem i zainteresowaniem oglądano wszystkie dzisiejsze eksponaty, więc nie będę przedłużał. Zaczynajmy aukcję i bawcie się dobrze!

15 czerwca 20:05, Kacper:

Po tym jak gość w dziwnym garniturze powitał wszystkich, na podest najpierw wyniesiono drewnianą katedrę, a potem wyszedł jakiś wysoki facet w garniturze z młotkiem i po chwili zaczęła się licytacja. Pierwsze pod poszły kamienne tablice z początku korytarza. Na środek sali wynoszono i krótko opisywano przedmioty, po czym podawano jego cenę wywoławczą i ludzie podnosząc tabliczki z numerkami podbijali ceny i kupowali. Nie ukrywam, że zaskoczył mnie fakt, że kamienne tabliczki, a potem papirusy sięgały cen kilku tysięcy złotych, ale w końcu były starożytne więc może to dobre ceny. Ciekawie zaczęło się dziać dopiero potem, kiedy na scenę zaczęto wynosić trzecią część kolekcji – biżuterię.

15 czerwca 20:40, Grzesiek:

Pierwsze czterdzieści minut aukcji było ciekawe początkowo, ale po trzeciej czy czwartej podobnej licytacji, w czasie której kilku dziadków siedzących w różnych miejscach sali kupowało kamienne tablice zaczynało wiać nudą. Potem w ten sam sposób, sprzedano kilkanaście papirusów z różnymi dziełami na nich, aż w końcu na scenę zaczęto wynosić biżuterię. Zrobiło się o tyle interesująco, że pierwsze na scenie pojawiły się złote bransolety, których cena wywoławcza była wyższa, niż najwyższa cena po jakie sprzedawano wcześniejsze przedmioty. Po tym jak poszły bransolety, a za nimi kilka innych świecidełek wyraźnie było widać, że teraz do aukcji włączyły się inne, znacznie bogatsze osoby obecne. Na scenę właśnie wymieniono malutkie pudełeczko, w którym jeśli dobrze widziałem z daleka znajdował się zielony wisiorek, który oglądaliśmy z Dawidem w korytarzu. 

W oczach diabłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz