Rozdział 34.

386 24 0
                                    

Miesiąc później

Patrzę uważnie na swoją prywatną teczkę, a dłonie zaczynają mi drżeć przez niepewność, która towarzyszy mi po przekroczeniu szklanych drzwi uczelni. Biorę głęboki wdech, czując na sobie zaniepokojone spojrzenie Danielle, jednak się nie odzywam. Pracowałyśmy nad swoimi wypracowaniami bardzo długo i bardzo ciężko, czasami potrafiłyśmy zasypiać na kanapie w salonie przez zmęczenie.

Tak jak zaplanowałyśmy, tak uczyniłyśmy.

Zbliżał się koniec maja, więc udało nam się dopiąć wszystko, co związane z uczelnią na ostatni guzik. Kosztowało nas to sporo wyrzeczeń, a w szczególności mnie. Na śniadanie, obiad oraz kolację piłam napoje energetyczne, co później odbiło się niekorzystnie na moim zdrowiu. Na moje nieszczęście, Alan przyłapał mnie kiedyś na wymiotowaniu, gdy wrócił z pracy. Natychmiast kazał położyć mi się do łóżka i nie było mowy o tym, żebym z niego wychodziła przez resztę wieczoru.

Dostawałyśmy ochrzan od Chrisa i Alana za to, że nie robimy sobie chociażby chwili odpoczynku, a mimo tego wciąż popełniałyśmy te same błędy. Starałam się jednak wyręczać Danielle w codziennych czynnościach, by nie przeciążała zbytnio swojego organizmu ze względu na malucha w jej brzuchu. Brałam na siebie sprzątanie, pranie oraz gotowanie, gdy Danielle nie było w domu. Zazwyczaj umawialiśmy się wszyscy razem, że każdy ma przypisane zadania poszczególnego dnia.

Chris był niezwykle zabiegany przez ostatnie cztery tygodnie. Mimo iż jego sytuacja z Danielle była na dobrej drodze, miał wiele rzeczy do załatwienia i prosił mnie w tajemnicy, bym go kryła w razie potrzeby.

Wyjazd do Brighton zbliżał się wielkimi krokami, więc również i oświadczyny Chrisa i Danielle, o których dziewczyna oczywiście nie ma bladego pojęcia. Zaplanowałam razem z przyjaciółką nasz pobyt w taki sposób, byśmy się nie nudzili, ale również tak, byśmy należycie wypoczęli. Niecałe dwa tygodnie pozostały, byśmy mogli wypoczywać na plaży.

Pogoda w Stanach Zjednoczonych na przełomie maja oraz czerwca potrafi poprawić nastrój.

I choć powinnam cieszyć się z ciepłych promieni słońca, ten miesiąc był dla mnie niezwykle stresujący.

Alice i moje dwie pozostałe współpracownice rozchorowały się, więc byłam zobowiązana, by wziąć więcej zmian. Pracowałam od 8 do 18, a po tym wszystkim siadałam do wypracowania, które miało mnie uczynić magistrem z dziennikarstwa. Nie wysypiałam się niestety tak, jak powinnam. Przez przemęczenie zaczęły pojawiać się w mojej głowie koszmary, o czym nie wspominałam bliskim, by dodatkowo ich nie martwić.

Najczęściej główną rolę w snach odgrywał Merle i broń w jego dłoni. Oraz Alan w kałuży krwi...

Na szczęście Irwin zrozumiał, z czym się borykam. Jest jedyną osobą, którą wtajemniczyłam w mój stan psychiczny, towarzyszący mi przez trzy cholerne tygodnie. Borykałam się albo z bezsennością, albo z przerażącymi snami. Budziłam się wtedy cała roztrzęsiona i zapocona, więc dalszy sen nie wchodził w grę. Dał mi więc tabletki nasenne i od tygodnia śpię, jak niemowlę.

Sam Irwin stwierdził, iż za bardzo się przemęczam na własne życzenie, a ja musiałam przyznać mu rację. Odstawiłam energetyki na bok oraz zaczęłam jeść, jak normalny człowiek, co oczywiście pozytywnie wpłynęło na moje samopoczucie.

Jednymi słowy: wróciłam do normalności.

— Adele, mówię do ciebie. — Dłoń Danielle znalazła się przed moją twarzą. Kilkukrotnie zamrugałam, by powrócić do rzeczywistości, a wzrok przyjaciółki był wyraźnie zmartwiony. Przystanęłyśmy przed sekretariatem, a dłonie zaczęły mi drżeć. — Zbladłaś... Chcesz wody? — pyta, chwytając mnie za ramiona.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz