Rozdział 35.

383 25 0
                                    

Opadam leniwie na kanapę i chowam się pod koc, burcząc pod nosem. Okrywam się materiałem pod samą szyję, wcześniej stawiając na stole butelkę z wodą, która jest moim jedynym kołem ratunkowym, by postawić mnie dziś na nogi. Impreza zakończyła się tego dnia o godzinie czwartej nad ranem, a od razu po przebudzeniu się dostałam wiadomość od Alice, w której błagała mnie o zastępstwo w pracy, gdyż jej mama wylądowała w szpitalu. Kim bym była, gdybym napisała, że mnie to nie obchodzi i ma szukać zastępstwa dalej, bo chcę się wyspać po imprezie?

No właśnie, byłabym potworem...

Dlatego teraz ból głowy próbuję wyleczyć zimną, gazowaną wodą i tabletkami przeciwbólowymi, by dojść do siebie po imprezie stulecia. Wszyscy upiliśmy się niemiłosiernie, z wyjątkiem Danielle oraz Colina. Ich głównym zadaniem było pilnowanie nas, za co przyjaciółce serdecznie dziękuję. Kilka razy uchroniła mnie przed wywróceniem się, gdy zmierzałyśmy wspólnie do toalety, by się załatwić.

No i został jeszcze Loczek który uparł się, że odwiezie nas do domu, bo sami moglibyśmy do niego nie dotrzeć. Miał absolutną rację i jemu również należą się podziękowania. W planach oczywiście nie mieliśmy imprezowania do tej godziny, jednak czas na parkiecie upłynął praktycznie w ułamku sekundy. Między Colinem, a Susan czuć było chemię na kilometr. Posyłali sobie lubieżne spojrzenia, na parkiecie ocierali się o siebie zupełnie przypadkowo, jakby wcale nie mieli tego w planach. Jednak gdy dłonie chłopaka spoczęły na jej ciele, z daleka można było dostrzec, jak dziewczyna reaguje na jego dotyk. Nie potrafili oderwać się od siebie nawet na minutę.

Ryzykowaliśmy mandatami, gdyż jechaliśmy w szóstkę pięcioosobowym autem, jednak mając policjanta za kierownicą, nic nam nie groziło. Tak więc, po wszystkim Susan pojechała z Loczkiem do Nowego Jorku na małe co nieco, gdy już nas wszystkich odstawił do domu. Chociaż nie jestem pewna, czy mogło dojść między nimi do czegokolwiek, gdyż rudowłosa wariatka nieźle się upiła. Mimo tego chłopak chciał otoczyć ją opieką i jestem pewna, że spędzili miło te chwile w pojedynkę.

Pozostali domownicy w mieszkaniu jeszcze odsypiają, nic dziwnego. Gdybym mogła, leżałabym nadal w łóżku z ukochanym i prawdopodobnie przeleżałabym resztę dnia przez brutalnego kaca, który przyprawia mnie o potworne zawroty głowy. Biorę ze stolika butelkę z wodą, czując kolejny raz tego dnia suchość w ustach i piję ponad pół zawartości, co jest niezwykle trudne.

Woda gazowana to moja zmora.

— Dzień dobry.

Odwracam wzrok od telewizora i mozolnie podążam spojrzeniem do twarzy Danielle, która pojawia się w salonie z szerokim uśmiechem na ustach. Przeciąga się leniwie, a gdy widzi mój stan, podchodzi do mnie zmartwiona i składa na czubku głowy przelotny pocałunek. Patrzę na nią zaskoczona jej nietypowym zachowaniem, a blondynka macha ręką, zagryzając dolną wargę niewinnie. Zarzuca włosy za plecy, kręcąc powabnie biodrami.

— Zasługa Chrisa, nie patrz tak na mnie. Leniwy seks na lepszy dzień to zdecydowanie moja ulubiona aktywność — mówi bezwtydnie.

— No jasne, Ty mała nimfomanko — odpowiadam. — Chris już wstał?

— Zasnął znowu. Chcesz kawę?

Natychmiast kiwam energicznie głową i przesyłam przyjaciółce buziaka w powietrzu. Ubrana w luźny podkoszulek swojego faceta, odkrywający pośladki, potrafi przyciągnąć spojrzenie. Tak cholernie zazdroszczę jej figury. W czwartym miesiącu ciąży wygląda wręcz kwitnąco, jakby przechodziła jakąś przemianę wewnętrzną i zewnętrzną. Zniknęła za progiem, prowadzącym do kuchni i już po chwili usłyszałam, jak wstawia wodę na upragniony zastrzyk kofeiny.

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz