Rozdział 49.

180 16 5
                                    

Zapinam guziki czarnej koszuli, spoglądając przelotnie na zegar powieszony na ścianie. Do rozpoczęcia zmiany mam jeszcze godzinę, więc bez zawahania nawołuję przyjaciółkę, by potowarzyszyła mi i wypiła ze mną kawę. Minął już miesiąc, od kiedy wróciłem do pracy oraz od momentu usłyszenia wieści, że koniecznością jest wprowadzenie Adele w stan śpiączki farmakologicznej.

Ponad trzydzieści cholernych dni, prawie pięć tygodni, a ja byłem w sali, w której leży, zaledwie cztery razy. Jedynym plusem tak ograniczonych wizyt było to, że zachowywałem chłodną głowę, a przynajmniej starałem się. Czasami miałem wrażenie, że rusza palcami od rąk lub mruga, jakby chciała otworzyć oczy, ale nie ma wystarczająco siły. Jednak już niedługo miał nadejść moment, kiedy nareszcie wróci do nas i duchem i ciałem.

Lekarz przekazał mi dziś wiadomość, po której nie mogłem powstrzymać ani siebie, ani emocji. Podbiegłem do niego szybko i przytuliłem go wdzięcznie ze łzami w oczach, co odwzajemnił z cichym śmiechem. Jeszcze nikomu nie przekazałem dobrej nowiny i to właśnie Danielle miała być pierwszą osobą, która dowie się całej prawdy.

— Czemu się drzesz na cały dom? Obudziłeś mnie — burczy niezadowolona, pojawiając się w kuchni w długiej, nocnej koszuli w kwiatki. Uśmiecham się głupkowato, wciskając jej w dłonie kubek z czarną, mocną kawą. Unosi jedną brew ku górze podejrzliwie, wąchając zawartość naczynia z grymasem. — Naćpałeś się? — Przewracam oczami, opierając się o kuchenny blat. Ziewa przeciągle i siada na krześle, przytrzymując się dłonią stołu. — No powiesz coś w końcu? Zaczynasz mnie przerażać.

— Jest jedenasta, Danielle, ile można spać? — pytam kąśliwie, chcąc się z nią trochę podroczyć. Pokazuje mi środkowy palec i upija kawę zadowolona.

— Jakbyś musiał dzień w dzień nosić dodatkowy ciężar, też byś był zmęczony i spałbyś tyle, co ja.

— Ale ja noszę ciężar od urodzenia, Danielle. Ciężar bycia najprzystojniejszym facetem w Nowym Jorku. — Puszczam jej oczko, co wywołuje jej prychnięcie. — Byłem u Adele — oznajmiam, dzięki czemu jej rozdrażnienie nagłą pobudką automatycznie przemija.

— Co z nią? Nadal bez zmian?

— Lekarz powiedział, że niestety musieli zacząć zmniejszać dawki środków usypiających — mówię, a jej twarz tężeje.

Przełyka ślinę z trudem, badając mnie uważnie wzrokiem. Staram się ukryć szczęście, by nie zdradzić zbyt wiele i potrzymać ją w niepewności, jednak nie trwa to zbyt długo. Szeroki uśmiech rozciąga się na mojej twarzy, a dziewczyna aż podnosi się z krzesła, czekając na dalszą część wiadomości.

— Wybudzają ją ze śpiączki, Danielle. — Przykłada dłoń do ust, przystając w pół kroku. Ostawiam kubek z kawą na blat i natychmiast do niej podchodzę, by wziąć ją w ramiona. Piszczy mi do ucha podekscytowana i zaczyna podskakiwać lekko w miejscu, by podkreślić swoje zadowolenie. Śmieję się z jej reakcji, a głównie z tego, że całuje mój polik w pośpiechu. Układa głowę na moim barku i pociąga nosem, więc mogę domyślić się z łatwością, że poleciało kilka łez z jej oczu.

— Nigdy więcej mnie tak nie strasz! — wrzeszczy, dając mi kuksańca w ramię. Odsuwa się ode mnie i podchodzi do wyspy kuchennej po ręcznik papierowy. Wyciera nos i patrzy na mnie spod byka, marszcząc przy tym brwi. — Kiedy do nas wróci? — pyta niespokojnie, podchodząc do stołu. Sięga kubek z kawą, więc idę w jej ślady i robię to samo.

— Możliwe, że nawet za dwa dni już się obudzi — oznajmiam z satysfakcją, przestępując z nogi na nogę. — Zabiorę dzisiaj resztę rzeczy. Dzisiaj przyjadą meble do domu, będę potrzebował małej pomocy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 4 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz