Rozdział 14.

652 19 1
                                    

Zakrztusiłem się śliną, zdezorientowany jej wyznaniem. Patrzyłem na nią w kompletnym niedowierzaniu, próbując doszukać się jakiegokolwiek cienia żartu, który kryłby się za tymi mocnymi słowami. Jednak jej wyraz twarzy diametralnie zmienił się w momencie, gdy zdjęła z siebie kurtkę. Pokręciłem głową i kolejny raz wciągnąłem dym w płuca, bo właśnie tego teraz potrzebowałem najbardziej. Zaraz po przytuleniu mojej ukochanej kobiety, za którą cholernie tęsknię.

— Słuchaj, Rose. Znam Cię już kupę czasu i obydwoje zdajemy sobie sprawę z tego, że lubisz sytuację przekręcać w ten sposób, by wyszła na twoją korzyść. Nie uwierzę Ci, nieważne czego byś nie powiedziała. Colin jest idiotą, ale na pewno nie jest damskim bokserem — powiedziałem, by zbyć ją i jej absurdalne wyznanie.

Poznałem Rose w pierwszej liceum. Na samym początku, choć możecie w to nie uwierzyć, była naprawdę rozsądną i mądrą dziewczyną, o którą ubiegał się każdy chłopak w szkole.

 Imponowało im to, że jest niedostępna na wszelakie zaloty, więc starali się o to, by chociażby z nimi porozmawiała. Była szarą myszką, dziewczyny nie chciały się z nią zaprzyjaźniać, bo widziały w niej zagrożenie, nie mam pojęcia dlaczego. Na przerwach widywałem ją z nosem w książkach na szkolnym korytarzu, a uczniowie, którzy obok niej przechodzili, wyśmiewali się, jakby nauka w liceum była żartem. 

Na pierwszy rzut oka widać było, że lubi się uczyć. Ba, z każdego sprawdzianu dostawała najlepszą ocenę w klasie, więc uczniowie za to ją krytykowali.

W szkole średniej uczniowie dzielą się na grupy, choć nawet nie mają pojęcia, kiedy to się dzieje i jaką dostają metkę. Są między innymi nerdy, seksowne laski, buntownicy, emo, dziwolągi oraz najwięksi imprezowicze. 

No i oczywiście była jeszcze jedna grupka, do której należałem ja i Chris. Jako chłopacy, należący do szkolnej drużyny koszykówki, byliśmy najpopularniejsi i najbardziej lubiani w całej szkole, nawet nie mam pojęcia dlaczego, ale podobało mi się to. Wystarczyło, że na meczu trafiliśmy kilkukrotnie celnie do kosza, a nasze nazwisko rozbrzmiewało w całej sali, a dziewczyny wręcz błagały o naszą atencję. Wiele było takich sytuacji, gdy znajdowałem numer telefonu na karteczce, która była wrzucona do mojej torby sportowej. Jednak ta grupa ze względu na popularność, miała też swoje mroczne strony. 

Na imprezach musieliśmy wypić najwięcej i pokazać się z jak najlepszej strony.

W jaki sposób?

Na jednej imprezie ,,koszykarze" musieli pocałować się z, chociażby jedną dziewczyną, lub ją po prostu przelecieć w kiblu, bo zostaliśmy wykreowani na palantów, złych chłopaków i łamaczy serc. 

Ja z Chrisem nie podpisywaliśmy się pod tymi debilnymi określeniami, mimo iż na takich wyglądaliśmy. Dzięki znajomości z Danielle wiedzieliśmy, że kobiety trzeba po prostu szanować. Nawet jeśli dziewczyna jest gotowa się puścić tylko po to, by być rozpoznawalna w szkole, nie byłem w stanie przyłożyć do tego ręki tak jak mój przyjaciel. Przyznam się do tego, że jako nastolatek uwielbiałem imprezować i dobrze się bawić z dziewczynami. Lubiłem ich uwagę i to, w jaki sposób na mnie patrzą. 

Niczym lew, szukający swojej ofiary.

W końcu nadszedł moment, gdy wpadłem na Rose. 

Wystraszoną blondynkę, która przyszła na swoją pierwszą poważną imprezę i była wyśmiewana przez całe towarzystwo tylko dlatego, że nie założyła obcisłej, czerwonej sukienki, by przyciągać do siebie chłopaków. I właśnie wtedy pocałowałem ją po raz pierwszy, a ludziom opadły szczęki. Chciałem, by choć na chwilę zapanował spokój. No i się udało. Rozmowy ucichły, a ja podpity, jakby nigdy nic puściłem jej oczko i wyprowadziłem na zewnątrz, chwytając ją mocno za dłoń. Rozmawialiśmy ze sobą, choć średnio nam to wychodziło. Głównie dlatego, że ja byłem podpity, a ona nie miała bladego pojęcia, w jaki sposób rozmawiać z chłopakami. 

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz