Rozdział 10.

20.1K 958 209
                                    

Otworzyłam oczy przerażona, gdy usłyszałam przeklnięcie Alana, zaraz po tym, jak kopnął nogą w łóżko. Prawdopodobnie był to mały palec, bo zaczął utykać, jednak nie trzymał się za stopę, tylko za ręce, jakby chował w nich coś niesamowicie wartościowego. 

Myślał, że się nie przebudziłam, jednak prawda była zupełnie inna, a ja wciąż byłam zła na niego, że zostawił mnie samą na granicy orgazmu. 

Danielle oczywiście również o niczym nie miała pojęcia, Chris i Nate nie odbierali telefonów, więc razem zamartwiałyśmy się ich losem i zapijałyśmy smutki czerwonym winem.

 Powiedziałam o tym, jak wyszedł z łazienki i zamiast się ze mną kochać, uciekł z domu i jeszcze wmieszał w to chłopaków. Danielle podsumowała jego poczynania jednym, skromnym zdaniem: ,,a to bezczelny kutas", po czym wkręciła korkociąg w korek od wina. 

Nie obyło się bez rozmowy o moim śnie, który wciąż wspominam, choć wcale tego nie chcę. To przychodzi samo z siebie, nie potrafię nad tym zapanować, bo to było tak cholernie realistyczne. Pocieszała mnie skruszona, po czym wspólnie zaczęłyśmy płakać zrozpaczone, jak to przystało na zranione kobiety. Nam wystarczy kropla alkoholu, a zaczynami wylewać z siebie wszelki troski, a co za tym idzie... Wylewamy również lawinę łez. 

Alan teraz zniknął za drzwiami łazienki, nawet nie zerkając w moim kierunku i zamknął się w pomieszczeniu. Zmarszczyłam zdezorientowana brwi i sięgnęłam ręką pod poduszkę, by sprawdzić, która jest godzina.

Dochodzi pierwsza w nocy, więc udało mi się przespać zaledwie godzinę po tym, jak rozbolała mnie od tej rozpaczy głowa i musiałam się położyć. Czekałam na niego, pisałam wiadomości, czekałam na jakikolwiek odzew ze strony któregoś z facetów. Odpowiadała mi jedynie głucha cisza, więc ledwo powstrzymałam się od tego, by nie rzucić telefonem o ścianę.

Przetarłam powieki i wstałam z łóżka, by sprawdzić, co ten gnojek knuje za moimi plecami. Mam dość tajemnic na dziś, muszę wyłożyć kawę na ławę i usłyszeć jego wyjaśnienia, nieważne jak trudne może to być dla mnie, jak i dla niego. Stąpałam po panelach bardzo powoli, by upewnić się, że nie rozmawia z nikim przez telefon. 

W zamian usłyszałam kilka wyzwisk rzuconych w powietrze, a serce zaczęło mi szybciej bić. Bez zastanowienia otworzyłam drzwi, prowadzące do łazienki, a widok ukochanego, zmywającego krew z rąk, niemal nie doprowadził mnie do omdlenia. 

Stanęłam, jak wryta, czując na sobie jego przerażony wzrok. Dostrzegłam na jego lewej dłoni ranę, z której powoli sączyła się krew, co doprowadziło do palpitacji serca. Wzięłam głęboki wdech i odważyłam się do niego podejść i spojrzeć w jego oczy, mimo iż bałam się, co uda mi się w nich dostrzec. Łzy wariowały w kącikach jego smutnych tęczówek i momentalnie otrzeźwiałam.

— Jezu, co się stało? — zapytałam spanikowana, gdy Alan syknął obolały, podczas polewania rany wodą. — Nic nie mów, zaraz wrócę! 

Szybkim krokiem udałam się do kuchni, gdzie mieliśmy apteczkę ratunkową na takiego rodzaju wypadki. Nikogo tutaj nie zastałam, o dziwo, bo Nate powinien już posłusznie leżeć na kanapie i szykować się do spania. 

Światło w pokoju Danielle i Chrisa było włączone, więc to tam przesiadują. Słyszałam ich poddenerwowane głosy, ale nie potrafiłam nic wywnioskować z ich rozmowy. Musiałabym podejść bliżej, jednak teraz nie mam na to czasu. 

Mój ukochany krwawi, nie mogę z tym zwlekać. Ręce zaczęły mi drżeć, przez wspomnienia sprzed trzech lat, gdy przyszedł do mnie ze zmasakrowaną twarzą i musiałam opatrzeć mu wszelkie rany, bo nie chciał, bym zadzwoniła na pogotowie. Martwię się, że znów przydarzyło się coś tak strasznego. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i pognałam ponownie do łazienki, gdzie zastałam Brauna wylewającego gorzkie łzy na swoją koszulkę. 

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz