Rozdział 16.

539 19 3
                                    

ALAN

Na dworze zaczęło się ściemniać, nic dziwnego, dochodziła godzina dwudziesta pierwsza. Jechałem wolno przed siebie i próbowałem odszukać skrętu, który niegdyś znałem na pamięć. Razem z Danielle i Chrisem przychodziliśmy tu, jako nastolatkowie i popijaliśmy piwo i paliliśmy jointy. Teraz to miejsce cholernie zarosło i jeśli ktoś nie wie, że znajduje się w tych okolicach stara, opuszczona fabryka, prawdopodobnie nigdy jej nie znajdzie. 

To jest miejsce dla VIP-ów i osób, które za młodu chciały zaznać szaleńczego trybu życia. Nie było miejsca na lepszą imprezę, niż skansen, którego nikt nie dogląda. Robiliśmy ognisko, piliśmy wódkę i straszyliśmy się nawzajem, gdy byliśmy już nieźle wcięci. Zjechałem w odpowiedni zjazd, a przejeżdżając przez gęsty las, poczułem dreszczyk niepewności na plecach. Wcześniej tego tu nie było, nie mam pojęcia, jak mogły te drzewa urosnąć w tak szybkim tempie. Mimowolnie uśmiechnąłem się, gdy moim oczom ukazał się zniszczony już budynek. Nie wierzę, że właśnie tutaj miałem spotkać się z Colinem. 

Minął tydzień, odkąd napisałem do niego wiadomość, kiedy miałby czas, żeby się ze mną spotkać sam na sam. Próbowaliśmy się umówić na dogodną godzinę, jednak gdy mu pasowało i kończył zmianę, ja musiałem jechać do roboty, bo i tak byłem spóźniony. Tylko dzięki temu, że Mona przejęła moją dzisiejszą zmianę, będę w stanie spotkać się z byłym facetem mojej ukochanej. 

Jakkolwiek dziwnie to brzmi, jestem podekscytowany przed spotkaniem z nim. Chciałbym dowiedzieć się, co udało mu się ustalić przez te ostatnie kilka dni, odnośnie sprawy z moim dawnym dostawcą. Zatrzymałem samochód pod fabryką i wysiadłem na zewnątrz, by zapalić relaksującego papierosa. Westchnąłem przeciągle i wyciągnąłem z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę. Colin powinien być lada chwila, więc zdążę spalić, zanim nadjedzie. 

Oparłem się o maskę samochodu i napisałem SMS-a do Adele, że jestem już na miejscu, bo nalegała, żebym to zrobił. Odkąd wróciła, czuję się, jak nowonarodzony. Wysypiam się, jak małe dziecko, gdy tylko poczuję ciepło jej boskiego ciała, a gdy na dzień dobry obdarowuje mnie buziakiem, normalnie się rozpływam, a kutas staje na baczność. Nigdy nie podejrzewałbym, że można uzależnić się tak bardzo od drugiej osoby. 

Jednak to uzależnienie sprawia, że jestem najszczęśliwszym facetem na całej kuli ziemskiej.

— No w końcu — mruknąłem pod nosem, gdy ujrzałem auto Colina, jeszcze z czasów licealnych, zmierzające w moim kierunku. 

Uśmiechnąłem się krótko i dopaliłem papierosa, żeby nie musiał długo na mnie czekać. Chłopak nie palił, a wręcz brzydził się fajkami, więc nie będę robić mu pod górkę. W dodatku Adele prosiła mnie, bym był dla niego choć odrobinę miły. Zamierzam dotrzymać słowa. Przeciągnąłem się leniwie, gdy zaparkował Toyotę obok mojej drugiej królewny, zaraz po Adele. Czułem na sobie jego spojrzenie pełne podziwu. Puściłem mu oczko i chwilę po tym Colin zatrzasnął za sobą drzwi i pierwsze co zrobił, włożył papierosa między wargi. 

Uchyliłem zdezorientowany usta i patrzyłem na niego, dopóki nie podszedł do mnie i nie wyciągnął ręki, żebyśmy zbili pionę na powitanie. 

— Od kiedy ty, kurwa, palisz? — zapytałem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. — I gdzie masz do cholery strój gliniarza? — Roześmiał się ironicznie i pokazał mi środkowy palec, więc ja w ramach obrony uniosłem ręce w górę, jakby miał mnie za chwilę zastrzelić za ten głupkowaty żart.

— Jak ci wlepię mandat za te przyciemniane szyby, to zobaczysz strój gliniarza. — Szturchnął mnie ramieniem zaczepnie. Tym razem to ja parsknąłem śmiechem i wyciągnąłem z jego paczki papierosa, bo właśnie mi zaproponował. — Już wiem, że ta fura należy do ciebie. Wiesz, ile zgłoszeń jest na twoje szyby?

Never Say NeverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz