Niestety...

417 25 1
                                    

Sobota, 1 lipiec 2023

-Cholera jasna - powiedziałam pod nosem. - Gdzie oni są?! - popatrzyłam bezsilnie na Bartka.

-Nie wiem, Fausti, nie wiem - mruknął zrezygnowany. - Spróbuj jeszcze raz.

-To będzie już jakiś pięćdziesiąty raz jak do nich dzwonie. Bartek, co ja mam zrobić?

-Nie wiem, Faustyna, naprawdę nie mam pojęcia - objął mnie, a mi łzy napłynęły do oczu.

-Mamo, a ty co byś zrobiła? - powiedziałam z nadzieją do mamy, która nadal się nie wybudziła. Złapałam lekko za jej dłoń - Mamo, proszę, pomóż mi - powiedziałam, a jej kciuk lekko się ruszył. - Mamo, wytrzymasz to! - jej oczy zaczęły lekko się otwierać. Szturchnęłam po cichu rękę szatyna i wskazałam na moją rodzicielkę.

-Bartek, idź po jakiegoś lekarza, szybko! - popchnęłam go w stronę drzwi.

-Mamo, jestem tu - podeszłam bliżej do niej. Otworzyła oczy, ale nic nie mówiła, rozglądała się po pomieszczeniu. - Hej, mamo, spokojnie, jestem tu - próbowałam ją uspokoić choć trochę. Bartek wraz z lekarzem weszli do sali.

-Dzień dobry pani Renato, jak się pani czuje? - nic nie odpowiedziała. - Okej, rozumiem, nie jest w stanie pani coś powiedzieć. Dziękuję za informację panie Bartoszu, a teraz proszę was o wyjście z sali - tak jak nas lekarz poprosił, wyszliśmy.

-Bartek, ja nie dam rady. Na myśl, że może jej tu już nie być za kilka miesięcy, robi mi się słabo - wtuliłam się w niego.

-Faustynka, przejdziesz to, przejdziemy przez to - poprawił się i pocałował mnie w czoło.

-Jeszcze ta nauka na poprawki... Jak ja to wszystko zniosę? - westchnęłam.

-Nauczysz się na nie bezbłędnie! Nawet nie myśl, że nie. Zrobisz to dla swojej mamy! - podnosił mnie na duchu.

Za to mu jestem wdzięczna, że zawsze we mnie wierzy i podtrzymuje na duchu. Nie wiem czym sobie zasłużyłam w życiu, żeby mieć tak idealnego chłopaka.
Jego koszulka była już mokra od moich łez, a on? Nadal był przy mnie, cały czas.

-Kocham cię - wydusiłam z siebie.

-Ja ciebie też Fuga - fuga, fuga, fuga, Patryk od dziecka mnie tak nazywał i tak mi zostało. Właśnie! Trzeba jeszcze raz zadzwonić do Patryka! Odsunęłam się od Bartka i wyjęłam telefon z torebki. Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon to ucha.

-Brak sygnału - powiedziałam zabierając telefon od ucha.

-Spróbuj do taty zadzwonić - usiadł na krześle. Ponownie wybrałam numer, ale nie do Patryka tylko do mojego taty.

-Słucham - usłyszałam ciepły głos po drugiej stronie.

-Gdzie wy do cholery jesteście?!

-To ja to powinienem spytać. Dzwoniłem po paredziesiąt razy do mamy i Patryka, a do ciebie numeru nie mam, nie zapisał mi się, bo masz nowy.

-Nie wiesz gdzie Patryk? - spojrzałam na Bartka pytająco.

-To nie jest z tobą? - usłyszałam zaskoczenie w jego głosie.

-Nie ma go tu - powiedziałam rozglądając się po smutnym, szpitalskim korytarzu. - Nie ma go tu od wczoraj - powtórzyłam.

-A gdzie ty jesteś?

-W szpitalu.

-Co? Po co tam? Coś się stało? - słychać było, że się przejął.

-Nie mi, a mamie... - do moich oczu napłynęły łzy, a Bartek wstał i podszedł do mnie by mnie przytulić.

-W którym? - spytał po chwili.

-Najbliższy naszego hotelu.

-Już tam jadę! - rozłączył się.

-Bartek, jak myślisz, gdzie jest Patryk? - popatrzyłam mu w oczy.

-Nie mam pojęcia Julka - szybko się od niego odsunęłam. - Przepraszam...

-Kim jest Julka?! - spytałam z wyrzutem.

-Fausti, to moja.. kuzynka - zatrzymał się przy słowie moja.

-Widzę, że kłamiesz - próbowałam zachować zimną krew. Nie usłyszałam od niego odpowiedzi, ani zaprzeczenia. - Okej, wrócimy do tego innym razem - już nie wróciłam do jego objęcia. Podeszłam do okna. Zauważyłam, że auto taty stoi już na podjeździe, czyli, że zaraz tu będzie.

-Fausti, ja przepraszam - podszedł do mnie i mnie objął. Próbowałam się wyswobodzić z jego objęcia.

-Tak, to kim ona jest? - poddałam się wyswobodzeniu i zostałam w jego objęciach. - No odpowiesz mi czy nie? - szatyn nie odpowiadał mi już jakąś chwilę.

-Fausti, to.. moja była  - wydusił z siebie. Ale czemu wypowiedział jej imię?

-Od kiedy nie jesteście razem?

-Od ponad miesiąca - wypuścił mnie z objęć.

-Że co? - przecież ponad miesiąc temu to wszystko się zaczęło, to polepszenie relacji... Wszystko zaczęło układać mi się w głowie.

-Przepraszam, że ci nie powiedziałem. Myślałem, że kobiety nie lubią mówienia o swojej byłej.

-Czy ja byłam i jestem twoim pocieszeniem? - nie uzyskałam odpowiedzi. - Czyli tak - popatrzyłam w jego oczy szukając w nich odpowiedzi.

-To nie tak...

-A jak? Ja wszystko już wiem, jedź do swojej Julci!

-Nigdzie nie jadę! - podniósł głos, a ja zakryłam twarz ręką w celu obrony. - Boisz się? - spytał już cichszym głosem.

-Mhm - mruknęłam cicho.

-Przepraszam - podszedł do mnie i próbował mnie objąć, nie protestowałam.

-Faustyna! - usłyszałam znajomy głos z oddali. - Z kim ty się obściskujesz? Kto to jest? - spytał mój tata patrząc na Bartka.

-Bartek Kubicki, miło poznać, tylko szkoda, że w takich okolicznościach - podał mu rękę.

-Tata Faustyny - również podał mu rękę. - Ale nadal mi to nie mówi, kim dla niej jesteś - Bartek spojrzał chwilę na mnie, a ja dałam mu znak, że może powiedzieć.

-Chłopak Fausti - fajnie, że w końcu się poznali i że w końcu nie będziemy musieli ukrywać naszego na razie  związku.

-No, fajnie, fajnie - udał zadowolenie. - Co z mamą?

-Ma raka płuc - powiedziałam szybko.

-Co?

-Niestety... - Bartek mnie objął.

-Mogę tam wejść? - spytał zaglądając przez okienko od drzwi.

-Raczej tak - powiedziałam, a wysoki szatyn podszedł do drzwi, chwilę się zastanawiał, czy che co na pewno zrobić. Wszedł, a mnie Bartek jeszcze mocniej przytulił.

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz