Też cię kocham

374 28 6
                                    

Poniedziałek, 13 wrzesień 2023

Wychodząc ze szkoły napotkał mnie ból głowy. Nie był zbyt mocny, więc go zignorowałam. Chciałam iść dziś do mamy, ale coś mi nie dało tego zrobić. Postanowiłam, że nie pójdę, pomimo tego, że już powiedziałam Patrykowi, że idę na cmentarz po szkole, a Bartkowi odmówiłam spotkania się z tej samej przyczyny. Nie zdążyłam im powiedzieć, że plany się zmieniły. Od razu skierowałam się w stronę domu, wracałam sama. Z jednej strony było mi smutno, a z drugiej cieszyłam się, że mogłam pobyć sama ze swoimi myślami.

Lampka, która oświetlała moje biurko pozwalała mi się uczyć. Dzisiejszy dzień był cały ponury, więc szybciej zrobiło się ciemno. Nauka ostatnio stała się moją ,,przyjaciółką". Bardzo często uczyłam się, czyli ,,utrzymywałam" kontakt z moją ,,przyjaciółką". A to wszystko przed obawą nie zdania matury. Telefon miałam wyciszony, ale wibracje z niego cały czas robiły się coraz częstsze. Sprawdziłam w końcu, kto się do mnie dobija. 19 nieodebranych połączeń od Patryka i 14 od Bartka. Co oni chcą? Może coś się stało? Oddzwoniłam najpierw do Patryka.

-Boże Faustyna! - praktycznie wykrzyczał do telefonu.

-O co chodzi? Po co do mnie dzwonisz?

-Jesteś na cmentarzu?

-Nie, o co chodzi?

-To gdzie ty jesteś?

-W moim pokoju. Wytłumaczysz mi o co chodzi? - rozłączył się. Po chwili usłyszałam biegnięcie po schodach. Do pokoju wszedł mój brat.

-Żyjesz - powiedział zdyszany.

-Patryk, mów o co chodzi.

-Tata oglądał wiadomości i było w nich, że przed cmentarzem gdzie jest nasza mama, był wypadek. Auto potrąciło kobietę. Od razu mi się skojarzyło z tobą, bo miałaś iść tam po szkole - wziął głęboki oddech i powoli wypuszczał powietrze. - Zadzwoń lepiej do Bartka, że jesteś w domu i jesteś bezpieczna, bo on tam schodzi na zawał - zaśmiał się.

-Okej, zadzwonię jak najszybciej - zerknęłam na telefon, gdzie przychodziło kolejne połączenie od Bartka, odrzuciłam. - Następnym razem sprawdź mój pokój, zanim będziesz dzwonił milion razy - zaśmiałam się pod nosem.

-Dobra, dobra. A ty następnym razem mów mi, że jednak nie wychodzisz.

-Dobra, dobra - powtórzyłam jego słowa. Wyszedł z pokoju, a ja wybrałam numer do Bartka.

-Boże Faustyna! - powiedział to samo, co Patryk. Ale się zgrali.

-No, żyję i mam się dobrze - zachichotałam pod nosem z reakcji Bartka. - Rozbolała mnie głowa i jednak nie poszłam na cmentarz.

-Że co - powiedział z szokiem w głosie. - A ja właśnie jestem w drodze na cmentarz.

-Też cię kocham - zaśmiałam się.

-Faustyna - dało się wyczuć powagę w jego głosie, zażenowanie i jednocześnie ubaw z całej sytuacji.

-Trzeba było powiedzieć Patrykowi, żeby najpierw sprawdził, czy mnie nie ma w domu - ponownie się zaśmiałam.

-Możesz mi obiecać, że będziesz mi mówiła, jeśli się rozmyślisz?

-Obiecuję.

-Dziękuję. Kocham cię, ale muszę już kończyć.

-Też cię kocham Bartuś! Do zobaczenia, całusy - rozłączył się.

Wróciłam do nauki. Sekunda za sekundą mijała, a ja niezmiennie uczyłam się. Wyrzuty sumienia zaczynały wyżerać mnie od środka. Mogłam powiedzieć Patrykowi i Bartkowi, że jednak nie idę. Mogłam nie wyciszać telefonu, wtedy bym słyszała, że dzwoni do mnie Patryk. Odpowiedziałabym mu szybciej i by nie musiał jeszcze zawiadamiać o tym Bartka. Tyle strachu się najedli, a to wszystko przez mały ból głowy.

Postanowiłam, że przejdę się chwilę. Założyłam na siebie czarną bluzę i wyszłam z domu. Kroki stawały się coraz wolniejsze, a wiatr, który zahaczał o drzewa w parku, przyjemnie oplatał moje ciało. Zaczęło kropić, więc założyłam kaptur na głowę i nadal szłam nie przerywając rytmu. Deszcz stawał się szybszy i gęstszy, a ja skapnęłam się, że nie mam gdzie się schować. Pobiegłam do małej kawiarenki, która była około dwadzieścia metrów ode mnie. Zajęłam wolne miejsce i zamówiłam herbatę, żebym nie wyglądała jakoś głupio, bo przyszłam i tylko zajęłam miejsce. Od razu zadzwoniłam do Patryka, by kolejne wyrzuty sumienia mnie potem nie zjadały.

-Hej, dzwonię tylko, by powiedzieć ci, że jestem w kawiarni i wrócę dopiero wtedy, kiedy przestanie padać.

-Właśnie sprawdzałem pogodę i ma nie przestać padać aż do dwudziestej pierwszej - dostałam moją herbatę. Zapłaciłam, podziękowałam i wróciłam do rozmowy.

-Bartek mieszka chwilę stąd. Może do niego się przejdę.

-Okej, tylko pamiętaj by potem wrócić.

-Może u niego zostanę?

-To jak chcesz i czy będziesz mogła.

-Napiszę ci, jak będzie - rozłączył się.

Patrząc na to, że jest początek września, to było całkiem chłodno dziś. Ciepły napój rozgrzewał moje ciało. Ale to uczucie szybko zniknęło. Przeszedł mnie chłodny dreszczyk. Do kawiarni weszła Hania, Wika i Julita. Odwróciłam głowę i sprawdziłam, czy pisały coś na grupie o spotkaniu się. Nic. Kompletnie nic. Czyli albo mają grupę beze mnie albo umówiły się już w szkole. Zabolało mnie to. Pospiesznie wypiłam resztkę herbaty nie patrząc na to, jak jest gorąca. Chciałam jak najszybciej się stąd ulotnić. Napisałam do Bartka, czy mogę przyjść. Odpisał, że zawsze mogę. Pobiegłam do jego domu, bo deszcz nie przestał padać, a nie chciałam bardzo zmoknąć. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i grzecznie czekałam, aż ktoś mi otworzy.

-Faustynka, czemu nie wchodzisz? - powiedział Bartek otwierając drzwi. - Jeszcze jak tak leje. Chodź szybko, ogrzejesz się - weszłam do domu. Zdjęłam buty i przemoczoną bluzę. Razem poszliśmy do jego pokoju. - Zimno ci? - spytał łapiąc za moją talię. Kiwnęłam twierdząco głową. Pocałował moje czoło i sięgnął po koc. - Chodź - wskazał na łóżko okryte ciepłym kocem. Usiedliśmy na łóżku i okryliśmy się kocem.

-Bartuś - zaczęłam.

-Tak?

-Przepraszam za to, że przeze mnie się tyle strachu najadłeś.

-Spokojnie Faustynka. Nie była to twoja wina, że rozbolała cię głowa i z tego wszystkiego zapomniałaś nam powiedzieć o tym, że nie idziesz na cmentarz.

-Wiesz co jest najgorsze? - spojrzałam na niego. Na jego piękne czekoladowe oczka w których odnalazłam swoją miłość. - Byłam dziś w kawiarni i dziewczyny znów się beze mnie spotkały. I to jeszcze w tej samej kawiarni, co byłam. Nie pisały nic do mnie i nie pisały na grupie - łza spłynęła po moim policzku i zaciągnęłam nosem. Schowałam swoją twarz w zagłębienie szyi Bartka, żeby odpędzić łzy.

-To znaczy, że nie były świadome tego, że cie przepraszają. Faustyna, to nie jest normalna przyjaźń - ujął moją twarz w jego dłonie i pocałował mnie.

-Wiem Bartuś. Ale nie potrafię zakończyć tej relacji.

-Może potrzebujesz iść z tym do psychologa?

-Nie Bartek - powiedziałam stanowczo. - Poradzę sobie.

-Kochanie, pamiętaj, że zawsze masz u mnie wsparcie, tak?

-Yhm - mruknęłam. Nie chcę iść do psychologa. Mam się obcej osobie po prostu wygadać? Często jest mi ciężko się wygadać bliskiej mi osobie, a co dopiero obcej.

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz