To jakiś eksperyment?

414 23 0
                                    

Sobota, 15 lipiec 2023

-Bartek-

-Bartek, wstawaj - podszedł do mojego łóżka tata.

-Co chcesz? - spytałem zachrypiałym głosem.

-Mam zadanie dla ciebie, ale widzę, że znowu jakąś lafiryndę sprowadziłeś.

-To nie jest jakaś lafirynda! - warknąłem zły.

-Ta? To kto niby? - tata bardzo nie lubi, gdy mam kogoś. A to wszystko przez moją przeszłość.

-Moja dziewczyna - spojrzałem na Faustynę, upewniając się, czy nadal śpi. Nie chcę, by słyszała moją kłótnię z tatem.

-Na raz - zakpił.

-Tato! - krzyknąłem w jego stronę, a Faustyna zaczęła się budzić.

-Co się dzieje Bibi? - wtuliła się w mój biceps. - Dzień dobry - gdy zauważyła tatę, podniosła się.

-No, dobry, dobry. Bartek, robota jest, zapraszam za 5 minut w garażu - wyszedł, a ja próbowałem podnieść się z łóżka. Faustyna złapała moją rękę.

-Musisz iść? - spytała jeszcze trochę śpiąca.

-Muszę - ucałowałem jej usta, a ona się zaśmiała. - Coś nie tak? - parsknęła.

-Masz malinki na szyi - posłała mi swój najpiękniejszy uśmiech. - A czas ci mija - zaśmiała się pod nosem. - Chodź, zakryję ci to korektorem - wstała z łóżka.

-Mam się malować?

-A masz wyjście? - sięgnęła po kosmetyczkę i zaczęła w niej grzebać. - Ten kolor chyba będzie dobry - powiedziała przykładając kosmetyk do mojej szyi. Kazała mi usiąść na łóżku. Ta z kolei usiadła na mnie okrakiem i zaczęła nakładać produkt na moją szyję. Nie potrafiłem się na nią napatrzeć. Wlepiałem w nią swoje ślepia jak dziecko, które widzi dział z zabawkami. Gdy wklepywała korektor gąbeczką w moją szyję, co jakiś czas ,,przypadkowo" zahaczała czubkiem swojego nosa o mój nos. Mimo, że mam ograniczony czas na zebranie się, to nie chcę się stąd ruszać. Chcę zostać tu by móc patrzeć się na ten ideał godzinami. - Gotowe, teraz idź się ubierz, tylko uważaj, żebyś nie starł korektora - podszedłem do szafy i wybrałem z niej koszulkę i krótkie spodenki.

-Kocham cię - rzuciłem, gdy miałem już wychodzić.

-Ja ciebie też - posłała mi całusa w powietrzu, a ja go ,,złapałem" w dłoń i przyłożyłem do serca. Chwyciłem za klamkę i ruszyłem w stronę garażu.

Uchyliłem drzwi do garażu, zastałem tam skupionego tatę, który robił coś przy lusterku od auta.

-Jestem już, co mam robić?

-Posprzątasz mi w garażu? - odwrócił się do mnie.

-Pewnie - uśmiechnąłem się sztucznie i zabrałem się za sprzątanie garażu. Łatwo nie było. Tata jest graciarzem, a graty w jego garażu się chyba nie kończyły. Znalazłem jakieś pudełka i stwierdziłem, że powsadzam do nich wszystkie rzeczy, które nie są bardzo ważne. Układałem wszystko bardzo pomyślnie, by było jak najmniej pudełek. Wyszło chyba 8 pudeł, a to dopiero ćwiartka mojej roboty. Wszystkie pudła poukładałem w kącie.

-Synu, mam nadzieję, że nie będę miał teraz wnuków.

-Co? - popatrzyłem na niego udając niezrozumienie.

-Zabezpieczaliście się?

-Tato, ale - przerwał mi.

-Ty myślisz, że ja nie wiem?

-Zabezpieczaliśmy się - westchnąłem odkładając ostatnie pudło na miejsce.

Wróciłem do wykonywania mojego ,,bojowego zadania". Poukładałem mu nawet śrubokręty w skrzynce, żeby nie miał się do czego przyczepić. Moje ręce chyba nigdy nie były tak brudne jak dziś, ale może sobie zapunktowałem u taty. Teatralnie przetarłem czoło.

-Posprzątałem, to tyle?

-Tak, dzięki, jesteś wolny - skiwnąłem głową i udałem się do domu.

W moim pokoju zastałem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu.

-Co wy robicie? - spytałem patrząc raz na jedną, raz na drugą.

-Sprzątamy, a co? - powiedziała moja rodzicielka.

-Z remontem?

-Od razu z remontem. Małe przemeblowanie i tyle - wzruszyła ramionami moja ukochana.

-Gdzie moje łóżko? - rozglądnąłem się po pokoju.

-U mnie w sypialni. Nie martw się, zaraz skończymy - psiknęła płynem do mycia okien na okno i roztarła szmatką. - Jak nam pomożesz to będzie szybciej - spojrzała na mnie kątem oka.

-Co mam zrobić? - westchnąłem.

-Możesz iść wywietrzyć pościel - poszedłem więc do sypialni mamy, gdzie było moje łóżko. Wyciągnąłem pościel z poszewki i wyszedłem na balkon by rozwiesić kołdrę i poduszkę.

-Zrobione - wróciłem do pokoju.

-Masz tu płyn, umyj lustro - mama podała mi pojemnik z niebieskim płynem i wyszła z pokoju.

Okazało się, że nie umiem myć luster. Zamiast pięknie wymytego lustra, w którym wszystko było widać, wychodziły smugi i zacieki. Faustyna patrząc na to, jak sobie nie radzę, zaśmiała się.

-Źle to robisz. Patrz, pokażę ci, jak myć lustra - zachichotała pod nosem. Psiknęła na lustro i sprawnym ruchem roztarła płyn. - Widzisz? - spojrzała na mnie. Z
Znów zapatrzony w nią jak obrazek przestałem słuchać. - Słuchasz mnie?

-Nie - ucałowałem jej usta. Odstawiła płyn i ścierkę na podłogę i ujęła moją twarz w swoje dłonie, by móc mnie potem pocałować.

-Faustynka, kochanie, przyjdziesz tu na chwilę? Potrzebuję kobiecej ręki - usłyszeliśmy moją mamę. Ostatni raz pocałowałem moją kobietę i pozwoliłem jej pójść.

Skończyłem czyścić lustro mniej więcej tak, jak zapamiętałem, z tego co mi mówiła Fausti. Pościerałem kurze z mebli, które zostały w moim pokoju i pozwoliłem sobie chwilę odetchnąć. Chwila spokoju nie była długa.

-Czemu siedzisz? Tu tyle roboty jest jeszcze - weszły do mojego pokoju mama i Faustyna.

-To jakiś eksperyment jest, czy co? Od rana muszę sprzątać i tylko sprzątać.

-Dorosłe życie Bartuś - mama wzięła płyn, który stał na podłodze i dokończyła mycie okien.

-Może włączymy chociaż jakąś muzykę, żeby było raźniej? - wstałem by poszukać głośnika. Podłączyłem do niego telefon i włączyłem jedną z ulubionych piosenek Fausti - ,,Bring me to life" od Evanescence. Pierwsza nuta się rozbrzmiała, spojrzałem na Faustynę i chyba pomyślała o tym, co ja.

-Bring me to life - zaczęła śpiewać.

-Wake me up!

-Wake me up inside.

-I can't wake up!

-Wake me up inside.

-Save me!

-Call my name and save me from the dark.

-Wake me up!

-Bid my blood to run.

-I can't wake up!

-Before I come undone

-Save me!

-Save me from the nothing I've become - praktycznie wykrzykiwaliśmy tekst piosenki.

-Aleście się dobrali - mówiła mama z uśmiechem na twarzy.

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz