Nie rozumiem

339 19 4
                                    

Sobota, 18 wrzesień 2023

Obudził mnie dzwoniący telefon Bartka. Podniosłam się, oparłam się na jednej ręce i zaczęłam go budzić, by odebrał. Może to coś ważnego.

-Bartek, ktoś do ciebie dzwoni - położyłam dłoń na jego klatce piersiowej. Wymamrotał tylko ,,odbierz". Nie lubię odbierać czyiś telefonów, a tym bardziej rozmawiać przez telefon. Na ekranie wyświetlił się napis ,,Julka". Czy ona znowu chce mi relację z Bartkiem zepsuć? O nie, na pewno tego nie odbiorę. Mówiłam, że ,,szansa jest zawsze", ale tu akurat nie ma. Nie ma, nie było i nie będzie. A może to coś ważnego, a ja się teraz zachowuję jak dzieciak? Nie wiem co zrobić. Powoli przeciągałam zieloną słuchawkę. Cały czas się zastanawiałam, czy dobrze robię. Odebrałam w końcu.

-Słucham - powiedziałam stanowczo, ale każda kolejna sekunda odbierała mi tą odwagę.

-Bartek?

-Nie.

-To przepraszam, pomyłka.

-To jest numer Bartka.

-Chwila, co? To kim ty jesteś?

-Jego dziewczyną.

-Przepraszam, że dzwonię. Nie chcę, żebyś była zazdrosna, a potem, żebyście mieli jakieś kłótnie - może jednak nie jest taka zła, jak mi się wydawało.

-A o co chodzi?

-Miałam go zapytać, czy nie ma u niego w domu małego łańcuszka. Był złoty, a przywieszka była czerwona. Bo szukałam go chyba wszędzie, i nigdzie go nie ma - chwila, dokładnie taki sam jak z tego opisu Bartek ma na swoim biurku, mówił, że to jego babci.

-Tak, jest tu gdzieś. Kiedy mogę ci go oddać?

-Jakbyś mogła, to najlepiej dziś. Jest dla mnie bardzo ważny.

-Okej, gdzie się spotkamy, bym ci go oddała?

-Może przed domem Bartka? Obie wiemy, gdzie mieszka i nie będzie problemu w znalezieniu się, bo jednak nigdy cię nie widziałam. O której mam być?

-Pasuje ci za godzinę?

-Tak. No to jesteśmy umówione. Dzięki, muszę już kończyć - rozłączyłam się. W głowie miałam wiele pytań, ale brak odpowiedzi. Czemu mi nie powiedział prawdy, że to jest jej łańcuszek? Czemu nadal ma numer Julki? Po co? Może potajemnie się z nią kontaktuje? A może ja tylko wymyślam?

Wstałam z łóżka, podeszłam do biurka i zaczęłam szukać zagubionej rzeczy. Przez moje szperanie, Bartek się obudził.

-Faustysia, co robisz? - akurat w tym momencie w moich dłoniach znalazł się piękny, złoty łańcuszek. Wschodzące słońce odbijało się w czerwonej zawieszce.

-Idealnie, wstałeś - odwróciłam się. - Chcesz mi powiedzieć, co to jest? - pokazałam mu zgubę.

-To mojej babci. Śliczny jest, prawda?

-Czemu kłamiesz?

-Co? - wstał i podszedł do mnie.

-Wiem, że to nie twojej babci.

-Nie rozumiem.

-Dzwoniła dziś Julka - wyglądał na zdziwionego. - Mówiła, że szuka właśnie tego łańcuszka z jej opisu, bo go zgubiła.

-Faustyna, to nie jej - wziął go do ręki i dokładnie się mu przyjrzał. - Praktycznie zawsze, kiedy była u mnie, to mu się przyglądała. Kiedyś się nawet pytała, czy może go wziąć, bo się jej bardzo spodobał. Na pewno nie jest to jej, bo pamiętam, jak dziadek mi go dał - teraz, to ja byłam zdziwiona. Czyli jednak nie jest taka miła, jak myślałam.

-Przepraszam Bartuś - przytulił mnie.

-Spokojnie, nic się nie dzieje. Ale proszę, nie wierz już jej.

-Muszę to odwołać! - szukałam wzrokiem telefonu Bartka. Sięgnęłam po niego i wybrałam jej numer.

-Tak? - odezwał się głos z telefonu.

-Nie przychodź jednak. Wiem, że to nie jest twój łańcuszek!

-Przecież to mój! Zostawiłam go kiedyś u Bartka!

-Masz tu nie przychodzić! - jeszcze coś mówiła, ale to zignorowałam i się rozłączyłam. - Mam nadzieję, że tu nie przyjdzie.

-Co to znaczy tu?

-Zaproponowała, żebyśmy się spotkały przed twoim domem, a ja jej go oddam - zaniemówił. - Mogłam się na to nie zgadzać, przepraszam.

-Faustynka, nic się nie dzieje - powtórzył. - Już tego nie cofniesz, ale spokojnie Faustyś - pocałował mnie w czoło. - Pięknie wyglądasz - zmienił temat i spojrzał mi w oczy. - Chodź, zjemy coś.

-Nie jestem głodna.

-Faustyna - powiedział poważnie.

-Okej, zjem - nogi mi się ugięły pod jego spojrzeniem. Nie, że się go boję, wręcz przeciwnie. Jestem wdzięczna za to, jaki ma wpływ na mnie.

Zeszliśmy do kuchni i zrobiliśmy sobie tosty. Jedliśmy w ciszy. Przyjemnej ciszy. Słońce wpadało do kuchni przez okno przy okazji rozświetlając nasze twarze. Oczy Bartka się pięknie mieniły w blasku słońca. Spojrzenia się wymieniały, ale w końcu tą atmosferę musiał ktoś przerwać. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Z początku myślałam, że będą to po prostu jego rodzice, ale się przeliczyłam.

-Czego chcesz?

-Mojego naszyjnika.

-On nie jest twój!

-Jest! Zostawiłam go tu! - położyła swoje dłonie na jego karku. - Bartuś, ja cię tak kocham - zmieniła ton mówienia. Myślałam, że krew mnie zaleje od środka.

-Wynoś się stąd!

-Już nie pamiętasz, jak było nam dobrze, gdy byliśmy razem?

-Nie, nie było. Teraz jestem szczęśliwszy z kimś innym! - zabrał jej ręce ze swojego karku. - Wynoś się stąd! - powtórzył.

-Zgłoszę cię za kradzież! - drzwi trzasnęły.

-Nie wiem, co ja w niej widziałem.

Nie potrafię sobie teraz wyobrazić, jak wyglądałoby moje życie, gdyby nie Bartek. Przecież po tym wszystkim, co mnie spotkało, sama bym sobie nie poradziła.

-Dziękuję, że tu jesteś. Że się mną opiekujesz i wybaczasz wszystko, co zrobiłam źle i nierozsądnie.

-Dziękuję, że tu jesteś - zamknął moją dłoń w swojej. Uśmiechnęłam się.

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz