Spokojnie, jestem

408 29 8
                                    

Informacja na końcu!!💕

Wtorek, 6 wrzesień 2023

-Bartek-

Leżę na łóżku Faustyny, ona leży wtulona we mnie. Moja koszulka jest cała mokra od jej łez. Z przemęczenia, zasnęła. Chociaż wcale jej się nie dziwię. Ostatnio ma gorszy kontakt z dziewczynami, a teraz jej mama zmarła. Nie potrafię patrzeć na to, jak cierpi. Chciałbym zabrać cały jej ból na siebie. Tylko by nie cierpiała. Nie rozumiem tego, że dziewczyny potrafiły zrobić jej coś takiego. Z tego co wiem, to Hania przyjaźni się z nią od dziecka, a potraktowała ją w taki sposób. Wiktoria jedynie zachowała się z nich najlepiej, ale nie mogę nazwać jej prawdziwą przyjaciółką. Jako jedyna przejęła się Faustyną. Tylko szkoda, że spytała mnie, a nie Fausti. Patrząc na Faustynę, która z bólem zasnęła, uroniłem kilka łez. Szybko je starłem. Telefon Fausti zawibrował, co oznaczało, że ktoś do niej dzwoni. Nie chciałem budzić Faustyny, więc sprawdziłem kto to. Julita dzwoni. Odrzuciłem połączenie, odłożyłem telefon, ale zaczęły przychodzić powiadomienia. Ponownie sprawdziłem kto to. Może nie powinienem, ale dla spokoju to zrobiłem. Na grupę ,,Dziewczynki💕💥😻" przychodziły powiadomienia.

Julita: Hej dziewczynyyy

Julita: Chcecie się spotkać??

Wiktoria: Okii jestem chętna.

Hania: Ja też!!

Julita: @Faustyna Fugińska a ty? Idziesz z nami??

Nie rozumiem, czemu nagle chcą się z Faustyną spotkać. Grupa nie była aktywna od kilku dni, a nie sądzę, że przez te parę dni dziewczyny ze sobą w ogóle nie pisały. Znów zadzwoniły, ale tym razem na grupę. Nie odebrałem.

1 nieodebrane połączenie wideo.

Faustyna: Tu Bartek, mam nadzieję, że przez te spotkanie miałyście zamiar przeprosić Fausti, bo to co robicie jest okropne. Nie wiem, jak można tak zrobić swojej przyjaciółce. Faustyna się z wami nie spotka. Nie pytajcie czemu, bo ja wam nie napiszę. Jeśli Faustyna będzie gotowa, to MOŻE wam powie.

Odłożyłem telefon na szafkę i zasnąłem.

Do pokoju wszedł Patryk. Zasnąłem ,,czuwającym" snem, więc każde szturchnięcie mnie budziło. Również obudziło mnie otwieranie drzwi.

-Faustyna śpi? Jeśli tak, to ją obudź i spytaj, czy chce jechać do szpitala, do mamy - przy ostatnich słowach głos mu się załamał, odwrócił wzrok i wyszedł. Szkoda mi go. Szkoda mi go, Faustyny i ich taty. Nie potrafię pojąć, co oni teraz czują.

-Faustynka - szepnąłem. Ta zmarszczyła tylko brwi. - Faustysia - jeździłem swoim kciukiem po zewnętrznej części jej dłoni.

-Hm - mruknęła cicho i zaczęła lekko otwierać oczy.

-Chcesz jechać do szpitala do twojej mamy? - w jej oczach pojawiły się łzy.

-Tak - powoli wstała z łóżka. - Kiedy jedziemy? - starła łzę, która spłynęła po jej policzku.

-Nie wiem, musimy spytać Patryka - podszedłem do niej i ją przytuliłem. Tym przytuleniem chciałem zabrać cały ból, który teraz doznaje.

Blondynka poszła do Patryka, a ja zostałem sam w pokoju.

-Teraz jedziemy - zaciągnęła nosem. Podszedłem znów do niej i przytuliłem ją szepcząc ciche ,,Spokojnie, jestem" dodając jej przy tym otuchy.

Zamówiona taksówka podjechała pod dom. Ja z Faustyną usiedliśmy z tyłu, a Patryk do przodu. W tle grało radio i co jakiś czas można było usłyszeć zaciąganie nosem przez Faustynę albo Patryka. Cały czas głaskałem Faustynę po jej dłoni. Była cała spięta i zestresowana. Nie dziwię im się, przecież za chwilę mają zobaczyć swoją mamę, która już nie żyje.

Dojechaliśmy do wyznaczonego celu. Zapłaciłem za taksówkę. Patryk chciał za nią zapłacić, ale mu nie dałem. Weszliśmy do środka budynku. Było cicho, a nasze kroki tworzyły echo, które roznosiło się po całym korytarzu, przez który przechodziliśmy.

Staliśmy przed drzwiami pomieszczenia, w którym była mama Fausti I Patryka. Złapałem za dłoń dziewczyny i przepuściłem ich pierwszych do sali. Obok łóżka siedział ich tata. Patrzył na swoje dzieci ze współczuciem. W końcu stracili mamę, a on żonę. W ich oczach pojawiały się łzy po łzach, nie było przerwy. Moja blondynka w pewnym momencie podeszła do mnie i wtuliła się we mnie najmocniej jak mogła. Uspokajałem ją całując jej czoło i głaszcząc głowę. Ta odsunęła się ode mnie, powiedziała ,,Dziękuję" i znów podeszła do łóżka jej mamy. Ja stałem z boku, nie chciałem im przeszkadzać. Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie mogłem patrzeć na to, jak oni płaczą. To jednak była ich mama. Nadal nią jest. Człowiek, który dał im życie. Zamykałem oczy, by odpędzić łzy, ale nie wytrzymałem. Wyszedłem z sali, usiadłem na pobliskim krześle i zacząłem cicho płakać. Faustyna zauważyła, że mnie nie ma, wyszła z sali i rozglądnęła się. Zobaczyła mnie, który trzyma swoją twarz w dłoniach i cicho szlocha. Dosiadła się do mnie i mnie przytuliła.

-Spokojnie, jestem - szepnęła powtarzając moje słowa.

-Kocham cię - odpowiedziałem również szeptając i pocałowałem ją w jej spuchnięte od płaczu usta. Przetarłem swoje oraz jej łzy i weszliśmy spowrotem do sali.

Wiedziałem, że ten dzień będzie trudny, ale nie myślałem, że aż tak.

Kochani, na wstępie przepraszam, że trochę później dodaję.

Zmieniam datę wstawiania rozdziałów na poniedziałek - piątek.

Również przepraszam, że rozdział krótszy niż pozostałe😔

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz