Dla mnie to koniec

353 24 7
                                    

Sobota, 19 październik 2023

-Faustyna-

Po całej nocy rozmyślania wiem już, co zrobię. Jest szósta, a ja na pewno już nie zasnę. Poczekałam kilka godzin i napisałam do Bartka krótką wiadomość.

Faustyna: Mogę przyjść do ciebie? To ważne.

Nie musiałam czekać długo na odpowiedź.

Bartek: Tak.

Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam do niego. Podczas drogi do Bartka zastanawiałam się, czy jest to na pewno dobra decyzja. Gdyby mało mi było zastanawiania się w nocy.

Podniosłam rękę, zacisnęłam lewą dłoń a prawą zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Na mój telefon przyszła wiadomość od Bartka, żebym weszła do domu i poszła od razu do jego pokoju, bo on teraz nie może mi otworzyć. Weszłam więc do domu i udałam się w stronę jego pokoju. Wyjęłam z torby ubrania, poskładałam wszystkie i ułożyłam je na łóżku. Cierpliwie czekałam na ich właściciela.

Drzwi pokoju się uchyliły, a mnie ogarnął potężny stres. Żołądek wykręcił mi się na drugą stronę. Poczułam, że zaraz wszystko zrujnuję. Szatyn to zauważył, podszedł do mnie i mnie objął.

-Co się stało? - pocałował mnie w czubek głowy.

-Bartek - odkleiłam się od niego. - Musimy zakończyć nasz związek - wyszczerzył oczy.

-Faustyna, ja przepraszam. Obiecuję, że się poprawię, naprawdę. Pójdę do psychologa, cokolwiek.

-Tak będzie dla nas lepiej - łzy nam zaczęły spływać po policzkach. Nie mogłam patrzeć na to, jak on płacze. Tak naprawdę, to chyba nigdy nie widziałam, żeby on płakał.

-Nie, ja nie mogę pozwolić na to, żeby moje głupie zachowanie nas skreśliło.

-Tak będzie dla nas lepiej - powtórzyłam. - Może nie będzie to koniec. Może to będzie tylko przerwa. Nie wiemy tego. Może nie będziemy mogli bez siebie żyć, a może będzie nam się lepiej żyło - odwróciłam wzrok i przetarłam oczy ścierając przy tym łzy. - Bartek, ostatnie pięć miesięcy były piękne, dziękuję ci za nie. Ale czuję, że jeśli dalej pociągniemy nasz związek, to on wyniszczy nas psychicznie.

-Naprawię to wszystko, obiecuję - złożył dłonie jak do modlitwy.

-Nie bartek, nie mogę znowu - przerwałam. Zacisnęłam usta powstrzymując się przed powiedzeniem głupoty, która może go skrzywdzić. - Znów by było tak samo. Nie ufasz mi przez co mnie krzywdzisz, wybaczam ci, żyjemy niby idealnie, ale znowu coś poszło nie tak i wszystko się psuje.

-Mogę cię przytulić po raz ostatni? - skiwnęłam głową twierdząco. Podszedł do mnie i delikatnie mnie objął. Zatopił swój nos w zagłębieniu mojej szyi i zaczęliśmy równocześnie oddychać. Nie wiem, ile tak staliśmy. Ale czas tak jakby się zatrzymał. Złączył nasze dłonie. - Nie wierzę, to koniec - wydusił z siebie.

-Może początek, nie możemy być złej myśli - pocałował mnie w czoło.

-Faustyna, straciłem cię. Dla mnie to koniec.

-Zaufaj mi, że będzie tak lepiej. Przecież zawsze możemy do siebie wrócić, prawda?

-A te ubrania? Co tu robią? - zmienił temat.

-To twoje. Zostawiałeś je u mnie, a ja teraz ci je oddaję. Czas na mnie - spojrzałam na godzinę w telefonie. - Przepraszam za to wszystko, co źle zrobiłam - skierowałam się w stronę drzwi.

-Faustyna? - odwróciłam się do niego.

-Tak?

-Możemy być nadal przyjaciółmi?

-Oczywiście - uśmiechnęłam się przez łzy i wyszłam z jego pokoju.

Idąc do drzwi wyjściowych szłam powoli. Na półce stała ramka w kształcie serca ze zdjęciem, która przykuła moją uwagę. Ale nie ze zwykłym zdjęciem. To było zdjęcie, które zrobiliśmy jako pierwsze już będąc parą. To, przy zachodzie słońca. Podeszłam do tej półki i wzięłam ramkę w rękę. Z uśmiechem na twarzy przyglądałam się jej. Wtedy było tak pięknie, tak magicznie.

Nie mogę tu być za długo. Odstawiłam zdjęcie na półkę i ruszyłam w stronę drzwi.

-Już Faustynko idziesz? - złapała mnie mama Bartka. A jednak byłam za długo.

-Tak, już idę - chyba wyczuła po moim głosie, że cały czas po cichu płaczę. Z tego powodu cały czas miałam głowę spuszczoną w dół.

-Co ty, płaczesz? - położyła dłoń na moim ramieniu.

-Nie, nie - powiedziałam poddenerwowanym głosem próbując jej zaprzeczyć. - Nie płaczę.

-Co się stało? - ma mnie. I co ja mam jej powiedzieć?

-Yy, do oka mi coś wpadło. Naprawdę.

-Widzę kochanie, że coś się stało. Ja już trochę lat na karku mam. Spokojnie, jeśli nie chcesz mi mówić to okej, rozumiem. Jak potrzebujesz kogoś do porozmawiania, to pamiętaj, że możesz się do mnie zwrócić - niesamowita jest ta kobieta.

-Dziękuję, ale muszę iść do domu już. Do widzenia - ścierając łzy uśmiechnęłam się do niej. Chwyciłam za klamkę od drzwi i wyszłam z domu.

Do domu szłam bardzo szybko. Chciałam jak najszybciej się w nim znaleźć. Na moje szczęście, w domu nie było nikogo. Więc obyło się bez zbędnych pytań.

Usiadłam na swoim łóżku i zadałam sobie pytanie; Co ja mam teraz zrobić? Jak pójdę do szkoły, to będę skazana na Bartka. Mimo, że teraz jesteśmy przyjaciółmi, to nie będzie już tak samo. Nie pocałuje mnie w czoło i zapyta, co się dzieje. Nie powie do mnie Faustysia, przecież to zrobnienie jest ,,za słodkie" dla tylko przyjaciół. Nie będziemy już mogli spać wtuleni w siebie, tak nie wypada przecież. Taj szczerze, to nawet nie wiem, czy była to dobra decyzja.

Wzięłam misia w rękę i go mocno przytuliłam. Ale nie był to zwykły miś. To był miś od Bartka.

~- Mam coś dla ciebie - uśmiechnięty trzymał coś w rękach za swoimi plecami.

-Co to takiego? - wyjął prezent zza swoich pleców.

-Zawsze kiedy będziesz potrzebowała mojego przytulasa, a mnie nie będzie obok to przytul go - uśmiechnął się od ucha do ucha.

-Najsłodszy jesteś! - przytuliłam i obdarowałam go moimi pocałunkami.~

Cała zapłakana, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

Blossoming loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz