Przede wszystkim chcę powiedzieć, że to opowiadanie nigdy by nie powstało, gdyby nie jedna osoba. Chłopak ten uświadomił mi jaką frajdę i przyjemność sprawiało mi pisanie. Jak bardzo cieszyłam się na Wasze reakcję i na Wasze emocję. Nie wiem, czy ktokolwiek poza nim i mną jeszcze jest na tym profilu, ale mimo to chcę powiedzieć, że całe opowiadanie dedykuję
@NieSpermNaMnie <3
Dziękuję Ci, że o tej pierwszej w nocy "obudziłeś mnie" z trzech lat letargu, swoimi wiadomościami. Twoje wiadomości i przeżywanie moich opowiadań było dla mnie inspiracją do napisania czegoś nowego. Nie wiem czy będzie to opowiadanie chociaż w połowie tak dobre jak wcześniejsze, bo minęło wiele lat i ja się stałam starsza, ale cóż. Mam nadzieję, że będzie Ci się podobać. Oraz mam nadzieję, że będzie się podobać Wam :D
Życzę Wam miłego czytania <3
Wasza,
SakuratoA
Sierpniowe słońce chowało się powoli za horyzontem, a powietrze z każdą minutą stawało się chłodniejsze. Ludzie wracali do swoich domów, psy chowały się do bud, a inne zwierzęta szukały powoli miejsca do spania. Nadciągała ostatnia noc wakacji. Jutro miał się zacząć jego piąty rok nauki w Hogwarcie.
Spojrzał na wystające znad drzew wieże zamku. Był na tyle niedaleko, że jutro miał zamiar razem z kufrem i miotłą samodzielnie się do niego dostać. Nie do końca wiedział czy sobie poradzi z ciężarem bagażu, ale skoro udało mu się dostać aż tutaj, to te kilka kilometrów piechotą, nie powinno być takie trudne.
Zaciągnął się papierosem, a potem wypuścił powolnym ruchem dym z ust, w stronę szkoły. Dym przez kilka sekund dryfował w powietrzu, aby rozmyć się na tle różowego jeszcze nieba. W normalnych warunkach spałby dzisiaj w swoim łóżku, a jutro spotkał się z przyjaciółmi na peronie dziewięć i trzy czwarte. W normalnych warunkach, zjadłby śniadanie na rozpoczęcie nowego roku, które od tylu lat, pierwszego września, szykował mu jego ojciec. W normalnych warunkach nie pokłócił by się z nim i nie wyszedłby trzaskając drzwiami. Niestety, to nie były normalne warunki. A po tym co tydzień temu mu powiedział, spodziewał się, że za rok nie będzie miał dokąd wracać. Milczenie jego rodzica, trwające już siedem dni, utwierdzało go w tym przekonaniu, że normalność zniknęła z jego życia, gdy opuszczał swój dom. A może wcześniej? Może zniknęła tamtego dnia, na początku wakacji, nad jeziorem?
Oficjalnie był u swojego najlepszego przyjaciela, ale podejrzewał, że Syriusz i tak w to nie wierzył. Madame Rosmerta może i była miła i kochana, ale nawet ona nie pozwoliłaby nocować przez ostatni tydzień piętnastolatkowi bez poinformowania rodzica. Chociaż jak to ona mówiła "opiekuna".
Gówno prawda, a nie opiekuna.
Nienawidził, jak ktoś mówił o Syriuszu, jakby był kimś dla niego obcym. Nawet teraz, kiedy atmosfera między nimi była napięta, właśnie z tego powodu, Harry kochał mężczyznę całym swoim sercem. A opiekun? Brzmi jak ktoś, kto w każdej chwili może z ciebie zrezygnować albo oddać cię komuś innemu. Może właśnie tak myśli o nim Syriusz?
Syriusz był dla niego ojcem. Pierwsze jego słowo po śmierci Lily i Jamesa było "tata" i skierował je właśnie do Syriusza. Jego ojciec chrzestny nie miał pojęcia czemu Harry go tak nazwał, bo nigdy nie śmiał nazwać się jego biologicznym rodzicem, a tym bardziej tatą. Jednak Harry nie miał zamiaru nazywać go w żaden inny sposób niż "tatą". I gówno go obchodzi, czy się to Syriuszowi podoba czy nie.
Pukanie do drzwi sprawiło, że piętnastolatek zerwał się z miejsca i zgasił papierosa w improwizowanej popielniczce z opakowania po czekoladzie. Zamknął pośpiesznie okno, mając nadzieję że właścicielka nie poczuje zapachu papierosów.
CZYTASZ
Sentire tuum gustum #drarry
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się głównie piątym roku. Rodzice Harry'ego nie żyją, ale Lord Voldemort nie przetrwał tamtej nocy. Od piętnastu lat świat zapominał o Czarnym Panu, a Harry jest wychowywany przez Syriusza. Jego życie było prawdziwą sielanką...