Dla @NieSpermNaMnie - przyzwyczajcie się do tej nazwy :D Będzie przed każdym rozdziałem, hahahahah
Spojrzał na swoje idealnie wypielęgnowane dłonie i stwierdził, że jego przyjaciółka, ucząc się na SUMY, by zostać kiedyś aurorem, mija się z powołaniem. Gdyby otworzyła zakład z magiczną pielęgnacją ciała, to wszystkie czarownice i czarownicy z Wielkiej Brytanii by się ustawiali do niej w kolejce. Jego idealnie wypielęgnowane paznokcie byłyby perfekcyjną reklamą.
- Marnujesz się, moja droga. - powiedział, nonszalancko zarzucając nogi na stół biblioteki. Przyjaciółka podniosła wzrok znad wielkiej książki i warknęła do niego:
- Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na obijanie się, bo im tatuś załatwi ciepłą posadkę w ministerstwie. Niektórzy muszą wkuwać, by w przyszłości zarobić na chleb.
- Odezwała się... dziedziczka fortuny Parkinsonów.
- Moi rodzice nigdzie się nie wybierają, niestety. Patrząc na naszych przodków, będą żyć ponad sto lat, więc muszę sobie radzić na własną rękę.
- Uczysz się prawie tyle co Granger. - mruknął Blaise, bawiący się różdżką.
- Może i wy powinniście się uczyć tyle co ona? Wtedy nie musiałabym dawać wam ściągać na wszystkich sprawdzianach.
- Wypraszam sobie. - żachnął się Draco. - Nie na wszystkich.
Pansy przewróciła oczami, nie mając zamiaru marnować czasu na błahe kłótnie. Miała inne priorytety, a mianowicie zbliżające się wielkimi krokami SUMY. Rok szkolny się dopiero zaczął i inni uczniowie piątych klas nie przejmowali się egzaminami, ale Pansy wiedziała, że zanim się człowiek obejrzy, będzie czerwiec, a wtedy będzie za późno.
Tylko Hermiona Granger podzielała jej podejście, ale porównywanie się z tą dziewczyną, było poniżej godności Parkinson. Z drugiej strony uważała Gryfonkę, za jedyną godną przeciwniczkę. Wszystkich innych mogła zjadać na śniadanie, ale Hermiona... z nią rywalizacja była czystą przyjemnością.
Przeciągnęła się, a kręgosłup strzelił jej w kilku miejscach.
- Idę po podręcznik do zaawansowanej transmutacji numer pięć. Czy przynieść wam też coś do nauki, czy nadal macie zamiar się obijać? - zapytała z przekąsem, dobrze znając odpowiedź.
Zabini wystawił w jej kierunku środkowy palec, a Draco nawet na nią nie spojrzał, ze skupieniem obserwując przechodzącą kilka metrów od nich trójkę Gryfonów. Dobrze wiedziała, że w jego głowie formuje się plan, jak uprzykrzyć im życie, ale ona nie miała zamiaru zostać wyrzucona z biblioteki, tylko dlatego, że blondyn nie umiał się pohamować.
- Zostaw. - warknęła jak do psa i poszła za Gryfonami w stronę regałów z transmutacją.
- Ej, Potter. - krzyknął za jej plecami Draco, a Pansy minęła trójkę uczniów, z ciężkim westchnieniem. Czy to się kiedyś skończy? Mieli już po piętnaście lat. Chyba wypadłoby dorosnąć i zamiast głupich docinek, zacząć się po prostu ignorować. Musiała się pospieszyć i nazbierać jak najwięcej książek, bo za kilka chwil zostaną wykopani stąd z hukiem.
Harry obrócił się niechętnie, w stronę głosu Malfoy'a, prawie zderzając się z Pasny Parkinson, która miała w sobie tyle przyzwoitości, aby mruknąć ciche "sorki", zanim pośpiesznie zniknęła im z oczu.
Draco Malfoy siedział rozwalony na krześle, tak nonszalancko jak się tylko dało. Nogi oparł o stół, a ramiona skrzyżował na karku. Wystarczyło jedno delikatne pchnięcie, a całe jego królewskie ciało wylądowało by na tyłku. Aż go korciło, by to zrobić, zanim blondyn cokolwiek powie, ale wolał nie zaczynać awantury.
CZYTASZ
Sentire tuum gustum #drarry
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się głównie piątym roku. Rodzice Harry'ego nie żyją, ale Lord Voldemort nie przetrwał tamtej nocy. Od piętnastu lat świat zapominał o Czarnym Panu, a Harry jest wychowywany przez Syriusza. Jego życie było prawdziwą sielanką...