@NieSpermNaMnie like always :D
Kolejny rozdział będzie opublikowany 23 maja :) Przyjemnego czytania <3Na początku grudnia, gdy wiatr przynosi pierwsze sople śniegu do serca Londynu, miasto budzi się w otoczeniu ciszy. Ulubione zaułki zaczynają stopniowo zanikać pod miękką bielą, która delikatnie pokrywa brukowane uliczki i zaczyna ozdabiać dachy domów. W promieniach zimowego słońca, które ledwo przeciska się przez szarą zasłonę chmur, Londyn nabiera magicznej aury.
Szarość ulic zastępuje się jasnym blaskiem odbijającym się od lodowatej powierzchni, a ludzie otuleni ciepłymi płaszczami i czapkami, śpieszą się w poszukiwaniu ukojenia w ogrzewanych wnętrzach kawiarni i knajp. Parki stają się oazą spokoju, gdzie drzewa skrywają swe nagie gałęzie pod powłoką puszystego puchu, a dzieci z radością rzucają się dla zabawy śnieżkami.
Mimo że chaos króluje na ulicach gdzie autobusy i taksówki powoli suną po oblodzonych drogach, mieszkańcy Londynu wiedzą, że w tym szczególnym czasie miasto staje się miejscem niezwykłej harmonii między zimową przyrodą a pulsującym życiem metropolii. To jest magia, która otacza Londyn, kiedy spadnie pierwszy śnieg.
Jednak, nie wszyscy kochali tą niesamowitą mieszaninę spokoju i ciszy jaka otaczała miasto. Niektórzy nienawidzili lodowatych płatków, opadających im za kołnierze kurtek, by po sekundzie roztopioną zimną strużką spłynąć po rozgrzanym ciele. Te osoby często przeklinając pod nosem, przemierzały ulice tylko wtedy, gdy musiały, przez większą część czasu ukrywając się w ciepłym wnętrzu mieszkań.
Do tego typu osób należał zmierzający przez niewielkie zaspy nastolatek, uważnie stawiając kolejne kroki, aby się nie poślizgnąć. Mróz, podobnie jak śnieg, nadszedł nieoczekiwanie, jak co roku zaskakując wszystkich, a zwłaszcza drogowców. Chodniki nie zostały jeszcze odśnieżone i jednej nieuważny krok mógł się zakończyć wizytą w szpitalu, a tego młodzieniec wolał za wszelką cenę uniknąć.
Nienawidził angielskiej pogody. Przez większą część roku było nieprzyjemnie ponuro, a potem padał deszcz by w najmniej oczekiwanym momencie zmienić się w śnieg. Tylko kilka tygodni miał na to, by jeździć motorem po suchej nawierzchni i cieszyć się słońcem. Zupełnie inaczej było w jego ukochanej Hiszpanii. Nie rozumiał, czemu matka uparła się aby wrócić do Wielkiej Brytanii po rozwodzie. Przecież byli tam wszyscy szczęśliwi. I przede wszystkim było ciepło!
Owinął się szczelniej płaszczem, klnąc pod nosem na kolejne spadające z nieba płatki śniegu i skręcił w niewielką uliczkę, prowadzącą do jego celu. Nogi same go kierowały, chociaż ostatni raz był w tych okolicach na wakacjach. Po tym co się wydarzyło w połowie sierpnia nie miał czego szukać w tej dzielnicy.
Domy na Gimmauld Place wyglądały jeszcze bardziej nieprzyjemnie i ponuro, kontrastując ciemną elewacją z bielą śniegu. Szedł, mijając kolejne kamienice, w których mieszkało po kilkanaście rodzin, dopóki nie stanął przed jedyną na ulicy, zamieszkiwaną tylko przez jedną rodzinę.
Gimmauld Place dwanaście, bo taki numer widniał na złotej tabliczce przy drzwiach wyróżniała się na tle innych zabudowań jaśniejszą farbą oraz idealnie zadbanym ogródkiem. Poza tym jako jedyna miała już wywieszone dekoracje świąteczne, chociaż miesiąc dopiero się zaczął.
Widząc budynek, poczuł napływające go wątpliwości. Czy aby na pewno dobrze robi, odwiedzając Harry'ego po tylu miesiącach? Może chłopak ruszył już dalej i o nim zapomniał? Przecież wtedy zachował się jak najgorszy dupek. Sam sobie miał ochotę przywalić za swoje zachowanie, więc wcale się nie dziwił nastolatkowi, że sprzedał mu prawy sierpowy, gdy się spotkali w połowie sierpnia. Należało mu się. Może naprawdę nie powinien tu przychodzić? W końcu Harry tak dbał o swoją prywatność. A co jak otworzy jego ojciec?
CZYTASZ
Sentire tuum gustum #drarry
FanfictionAkcja opowiadania dzieje się głównie piątym roku. Rodzice Harry'ego nie żyją, ale Lord Voldemort nie przetrwał tamtej nocy. Od piętnastu lat świat zapominał o Czarnym Panu, a Harry jest wychowywany przez Syriusza. Jego życie było prawdziwą sielanką...