☀️[34]🌕

184 9 11
                                    

Pov Arion

Jak dojechaliśmy już na boisko wszyscy poszliśmy do szatni się przebrać. Stanąłem w samym rogu szatni by nikt nie mógł zobaczyć ran na moich udach i mojego obrzydliwego ciała.

Wszyscy przebraliśmy się w trykoty meczowe poszliśmy się rozgrzać przed meczem. Cały czas wszystkie menadżerki morderczo się na mnie patrzyły. Robiły to tak intensywnie że nie mogłem się skupić na rozgrzewce.

Nie mogłem już naprawdę tego wytrzymać dlatego przerwałem swoją rozgrzewkę i podszedłem do Sky. Patrzyła na mnie szczerym wzrokiem nienawiści.

-Sky przepraszam cię za to. - powiedziałem szczerze patrząc mi w oczy na co ona odpowiedziała mi plaskaczem w policzek. Ten był o wiele mocniejszy niż poprzedni.

-Zostaw mnie w spokoju Arion! - krzyknęła, a po chwili była zdziwiona swoim zachowaniem i patrzyła to na swoją rękę to na mnie. Ja za to nie byłem już tym zdziwiony tyle razy dostałem już z plaskacza, że to już była dla mnie codzienność. Jak nie rodzice to Alex mnie bił.

-Tak masz rację ale i tak chciałbym cię przeprosić.- powiedziałem a w moich ustach dobrze mi znany metaliczny smak krwi. Po tych słowach obruciłem się i wróciłem do rozgrzewki. Czułem na sobie wzrok wszystkich osób zgromadzonych na boisku włącznie z naszymi rywalami.

Jak się rozciągałem kątem oka spojrzałem na naszych rywali. To byli oni ci którzy rozmawiali w lesie. Czyli moje podejrzenia były prawdziwe. Cóż, a więc muszę ponownie pokonać piąty sektor.

Drużyna jeszcze chwilę obserwowali raz mnie raz Sky i tak jak ja wrócili do rozgrzewki. Do meczu zostało jeszcze parę minut, a stres rósł z każdą chwilą. Bałem się, że przegramy, że nie pokonamy piątego sektoru ale nie mogę już o tym myśleć muszę skupić się tylko i wyłącznie na meczu resztę spraw lepiej zostawić na później.
                                  ***
Przed rozpoczęciem meczu wszyscy ustawiliśmy się naprzeciwko siebie. Każdy z nas podawał sobie ręcę. Chociaż to był zwykły mecz towarzyski to dla mnie był czymś więcej. Moja nienawiść do piątego sektora tylko wzrosła. Gdy podałem rękę dla tego chłopaka w białych włosach i fioletowym kucyku scisną moją rękę tak mocno jak chyba potrafił jednak mój wyraz twarzy był taki sam.

Victor także miał cały czas niezmienny wyraz twarzy jednak gdy tych dwóch podało mu rękę jego wyraz minimalnie się zmienił na bardziej agresywny. Teraz już wiedziałem, że ma do nich jakąś urazę ale musiałem to także zignorować by móc się prawidłowo skupić na meczu.

Jak zaczęliśmy się ustawiać Ricardo mnie zatrzymał łapiąc mnie za ramie.

-Arion chyba zapomniałeś o jednej rzeczy. - powiedział Ricardo podając mi opaskę kapitana z delikatnym uśmiechem.

-Dziękuję. - powiedziałem łapiąc opaskę kapitana sam nie wiedziałem czy to brać ale słowa trenera były mi zrozumiałe.

-A ci chłopacy z lasu to którzy? - zapytał gdy nakładałem opaskę na ramię.

-Tych dwóch napastników na samym przodzie. - powiedziałem dyskretnie wskazując na nich.

-Dzięki, że mi wcześniej powiedziałeś Arion to dużo dla mnie znaczy. - powiedział Ricardo klepiąc mnie po ramieniu. - Powodzenia. - po tych słowach wrócił na swoją pozycję.
                                 ***
Pierwsza połowa była okropna ledwo dałem radę zejść z murawy dosłownie czułem się jakby ktoś przwjechał mnie tirem. Oni nawet nie dali nam szansy by strzelić gola, a ich podania były na tyle mocne, że jak próbowaliśmy je odebrać kończyliśmy z siniakami. Oni byli za silni dla nas nawet chciałem się poddać jak reszta drużyny ale nie, obiecałem sobie, że ponownie pokonać piąty sektor i to zrobię. W drugiej połowie dam z siebie jeszcze więcej.

                                  ***
-Mecz zostaje zakończony z powodu nie możliwości do dalszej gry drużyny Raimona. - powiedział sędzia unosząc rękę w górę.

To nie może się tak skończyć przecież tak bardzo się starałem wygrać ale oni są lepsi. Przegrałem. Nie mogę się poddać ja się nigdy nie poddaje. Muszę kontynuować grę. Te myśli dały mi siłę by wstać. Ledwo wstałem na chwiejących się nogach.

-Nie prawda ja jeszcze mogę grać. - powiedziałem w stronę sędzi stojąc i delikatnie się kołysząc.

-Ale przecież sam nie zagrasz. - odpowiedział sędzia, a gdy miał już odgwizdać koniec meczu.

-Ja też mogę grać. - powiedział Victor wstając i podchodząc obok mnie.

-Ja też. - powiedział Ricardo wstając, a po nas cała reszta drużyny także zaczęła wstawać na co kapitan drugiej drużyny Bailong (z tego co się dowiedziałem) wraz z jego prawą ręką Tez katem byli widocznie zdziwieni ale widać było w ich oczach dużą determinację ale nasza była jeszcze większa, bo my jesteśmy drużyną Raimona my się nie poddajemy nawet wtedy jak każdy traci nadzieję to my gramy dalej. Wynik meczu na razie to 3-0 mieliśmy jeszcze szansę na wygraną.

Victor złapał mnie delikatnie za rękę i spojrzał mi głęboko w oczy. Widać było w jego oczach determinację i chęć wygranej. Jak obejrzałem się po mojej drużynie widziałem to wszystko we wszystkich oczach nawet w oczach trenerów i menedżerek. Zastąpiły chęć zabicia mnie na chęć naszej wygranej.

Ustawiliśmy się na swoich pozycjach byłem teraz tylko skupiony na wygranej. Początek odnowionej drugiej połowy zaczął się słabo, bo Bailong szybko odebrał nam piłkę. Jednak Victor szybko nam ją odzyskał i mi ją podał. Byłem najlepszy w dryblingu z drużyny więc to był naprawdę dobry pomysł. Sunąłem do przodu nie zatrzymując się i omijając wszystkich swoich rywali. Oczywiście było to dość trudne ale udało mi się i jak byłem już przed bramką oddałem piłkę Victorowi on za to nie zmarnował tej piłki tylko strzelił piękną bramkę dwukołowym ostrzem.

Mamy bramkę kontaktową jeszcze tylko trzy i wygramy. Musimy się spiąć, a to wygramy. Szybko druga drużyna rozpoczęła kontratak, a ja tak samo szybko jak oni przerwałem ją. Sam nie wiem dlaczego nagle się tak odpaliłem ale lepiej późno niż wcale. Piłkę postanowiłem trochę przy sobie przytrzymać i jak zrobiło się niebezpiecznie podałem ją dla Ricardo, który był w idealnej pozycji do gola i także wykorzystał tą okazję strzelając gola Taktem Fortessimo. Szło nam naprawdę dobrze jeszcze tylko dwie bramki.

Graliśmy dalej i trzecią bramkę strzelił ponownie Victor. Ta bramka była tak samo piękna jak poprzednia. Jednak jak ponownie dryblowałem w kierunku bramki nie miałem komu podać ponieważ wszyscy byli szczelnie kryci. Musiałem sam strzelić dlatego szybko oceniłem sytuację. Miałem za mało czasu by użyć jakiejś techniki temu postawiłem na strzał z przewrotki. Zrobiłem wszystko tak jak na moich treningach. Zaryzykowałem ale się udało strzeliłem czwartą bramkę parę minut przed końcem meczu. Wygraliśmy i poraz kolejny pokonaliśmy piąty sektor.

-Wygraliśmy! - wykrzyczałem jak sędzia odgwizdał koniec meczu na co całą drużyną zaczęliśmy się cieszyć jak małe dzieci. Byliśmy bardzo blisko przegrania dosłownie leżeliśmy z bólu ale i tak wygraliśmy.
___________________________________________
1060🤭😍
Dzisiaj dłuższy rozdział jak na mnie ostatnio jakoś tak wyszło. Nie wiem czy spoko wyszło mi opisanie meczu, bo nie umiem w takie rzeczy, ale cóż mam nadzieję, że da się czytać. Dziękuję za ponad 2k wyświetleń. Całuski💋💋💋
Ps. Pijcie wodę kochani 🥤🎀

Walczę dla ciebie - KouTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz