☀️[18]🌕

168 10 4
                                    

Nie mogąc zasnąć leżałem i myślałem nad tym wszystkim co się działo i dzieje. Bezsenność zawsze mnie irytowała ale dziś nie byłem jakoś zdenerwowany z jej powodu. Byłem spokojny i szczęśliwy? Nie wiem już naprawdę co się ze mną dzieje. Jednego wieczoru płacze i robię sobię krzywdę a drugiego byłem szczęśliwy.

Dobrze, że jutro idę już do psychologa o dziwo nie mogłem już się doczekać. Nareszcie się komuś wygadam z wiedzą, że nikomu nic nie powie. Jakoś po szóstej zasnąłem na chwilkę.
                                   ***
Ze snu wyrwał mnie budzik. Wstałem zirytowany szybko się ogarniając i schodząc na śniadanie.
-Cześć Arion jedz szybko i chodź do auta Erica. - powiedziała ciocia Silvia podając mi jajecznicę i wychodząc z domu.

Moja ciocia zostawiła mnie z posiłkiem? Nawet nie muszę jego jeść. Tak wiem obiecałem sobie i Victorowi, że zacznę jeść ale nie chcę. Dobra zjem trochę bo będę miał straszne poczucie winy. Zamknąłem oczy i włożyłem kawałek posiłku do ust. Bardzo powoli przerzułem jedzenie mocno zmuszając się by nie zwymiotować. Jak skończyłem poszedłem do auta.

Przez całą drogę Eric i Silvia rozmawiali a ja siedziałem tylko w telefonie. Nie zbyt cieszyło mnie to, że jadę tam z Erickiem po co on musi się mieszać we wszystkie moje sprawy.

Gdy byliśmy już na miejscu wysiadłem w ciszy kierując się do drzwi budynku. Nie zważałem na nich tylko poszedłem pod pokój psychologa siadając na krześle. Po chwili oni także usiedli obok mnie. Cud się stał i mój psycholog zawołał mnie do gabinetu po około 5 minutach.
-Eric?!
-Nethan?!

Oboje zbili piątkę witając się. Czemu on musi zawsze mnie tak irytować? Po tym jak sobie chwilę pogadali nareszcie wszedłem do pokoju i zająłem miejsce na mega wygodnym fotelu.
                                  ***
Wizyta była dość przyjemna i pomocna. Mogłem sobie ponarzekać a także dostałem parę cennych rad od psychologa. Podczas powrotu Eric zaczą mnie zagadywać.
-I jak było Arion? Byłem kiedyś z Nethanem w jednej drużynie wiesz? - powiedział Eric uśmiechając się.

-Zauważyłem. - mruknąłem cicho. - Było spoko. - powiedziałem trochę głośniej.

-Nie wiedziałem, że Nethan został psychologiem naprawdę to jest bla bla bla. - w połowie jego monologu przestałem go słuchać. Bardziej skupiłem się na tym jak się wymknąć z domu by potrenować żeby ciocia nie zauważyła nie była by zadowolona jagby się dowiedziała.

Od jakiegoś czasu traktuje mnie jak jajko a to jest bardzo irytujące. Ja naprawdę nie będę teraz mdleć na każdym kroku.
-Arion. - Powiedział głośniej Eric. Chyba mocno się zamyśliłem.

-Tak? - spytałem wracając do rzeczywistości.

-Pytałem się czy Nethan jest dobrym psychologiem wiesz przyjaźnimy się. - powiedział z tym swoim irytującym uśmiechem. Co go to interesuje jak go to ciekawi to nich sam pójdzie do niego na wizytę.

-Nie wiem jak dla mnie jest spoko. - powiedziałem patrząc się w okno a raczej na to co było za nim.
Przez resztę drogi nie odezwałem się za to myślami dopłynąłem daleko  stond.

Gdy nareszcie wróciliśmy do domu szybko zniknąłem w swoim pokoju. Najlepiej było by wymknąć się w nocy przez okno wtedy by mnie nie złapali. Z tych niecnych planów wyrwał mnie wibrujący telefon. Nawet nie patrząc kto to odebrałem.
-Halo? - Powiedziałem niepewnie.
-Siema Arion dzwonię bo moja mama zaprasza cię jutro na obiad. - powiedział Nicholas na jednym wdechu.
-Wyszła już ze szpitala? Oczywiście będę tylko o której?
-Szesnasta. Tylko to chciałem więc pa.
-Do zobaczenia.

Nie mogłem już się doczekać jutrzejszego obiadu. Lubiłem mamę Nicholasa była bardzo miła i pomocna. Przed swoim pobytem w szpitalu bardzo mi pomagała.
                                    ***
Jak tylko minęła północ i upewniłem się, że wszyscy śpią zacząłem się szykować. Założyłem bluzę Victora i złapałem piłkę. Otworzyłem okno i przeszedłem przez parapet. Ściany domu miały wypukłe miejsca gdzie stawiałem stopy. Gdy byłem blisko ziemi skoczyłem. Na wszelki wypadek rozejrzałem się czy nikogo nie ma.
Upewniając się, że nikogo nie ma szybkim krokiem poszedłem na boisko.

Trenowałem długo, ciężko i intensywnie. Dawałem z siebie sto dwadzieścia procent. Byłem strasznie zmęczony ale nie przestawałem. Chociaż lekarz zabronił mi trenować musiałem stawać się coraz lepszy.

Skończyłem trenować gdy zaczęło mi się kręcić w głowie. Chwilę posiedziałem i wróciłem do domu wejść było trudniej niż wyjść ale dałem radę. Cicho wyszedłem z pokoju gdy przed moimi drzwiami pojawiła się ciocia.
-Arion gdzie byłeś? - spytała widocznie wkurzona.

-Ja? No przecież w pokoju. - postanowiłem udawać idiotę.

-Przecież widzę, że twoje ubrania są zielone od trawy, a do tego jesteś cały spocony. Nie rób ze mnie idiotki. - powiedziała strasznie zirytowana.

-No dobra trenowałem piłkę. Przepraszam. - powiedziałem opuszczając wzrok.

-Arion przecież wiesz, że lekarz ci zabronił nadwyrężać się fizycznie. - powiedziała już spokojnie.

-Wiem wiem ale nie mogłem już wytrzymać. Przepraszam już więcej tego nie zrobię. - powiedziałem spokojnie. Ta jak tylko zapomni to znowu to zrobię. Nie zamierzam siedzieć na dupie przez następny tydzień i nic nie zrobić.

-Dobrze, umyj się i idź spać. - powiedziała wracając do swojego pokoju. Ależ mi się upiekło nie dostałem żadnej kary więc spoko.

Wchodząc do łazienki usłyszałem głos cioci.
-Arion którędy wyszedłeś z domu? - spytała zaciekawiona.

-Oknem. - powiedziałem na co ciocia się zaśmiała. Wróciła śmiejąc się do pokoju, a ja wszedłem do łazienki się ogarnąć.

Wziąłem szybki prysznic. Popatrzyłem na swoje nagie ciało. Czy mi się wydaje czy naprawdę mój brzuch tak bardzo odstaje? Mój wzrok zszedł z brzucha na uda. Wyglądały już lepiej rany nie były już aż tak odrażające. Nie, muszę przestać o tym myśleć.

Szybko się przebrałem i wyszedłem z łazienki. Moje ręce niekontrolowanie zaczęły drżeć. Dostałem chyba ataku paniki dlatego sięgnąłem po xsanax i szybko przełknąłem bez popicia wodą. Gardło nie przyjemnie bolało przez to przełknięcie. Po chwili moje ręce przestały drżeć i zacząłem się uspokajać. Dzisiejszą noc przespałem całą.
                                 ***
Dziś nie mogłem nie iść do szkoły dlatego jak zwykle wstałem zirytowany tym, że jeszcze żyję. Zrobiłem dziś to co zawszę czyli przebrałem się ogarnąłem włosy i zszedłem na śniadanie.

Wmuszałem w siebie śniadanie i szybko wyszedłem do szkoły. Bardzo nie chciałem tam iść z powodu Ricardo i Victora. Ale nie mogę całe życie uciekać przed nimi dlatego poszedłem do tej budy.

Jak zwykle byłem pierwszy z klasy potem do mnie doszli JP i Sky. Trochę pogadaliśmy i na szybko wymyśliłem jakąś historię czemu nie było mnie wczoraj w szkole.

Lekcje jak zawsze były strasznie nudne ale staranie robiłem notatki. Od zawsze byłem przykładowym uczniem, tego wymagali ode mnie rodzice. Opuszczałem często lekcje ale wciąż wymagali najwyższych stopni. Przez to miałem najlepsze oceny w klasie. Zawsze musiałem być idealnym uczniem, muzykiem i synem. Jednak jak nie spełniałem ich wymagań dostawało mi się ostro.

Na te wspomnienia moje ręce zaczęły drzeć brałem głębokie wdechy by się uspokoić. Jednak na złość usłyszałem nauczyciela.
-Panie Arionie proszę do tablicy. - powiedział ten wredny szmaciarz.
-Dobrze. - odpowiedźałem hamując drżenie głosu.

Zadanie było łatwe i zrobiłem je szybko chociaż ręce wciąz mi delikatnie drżały dlatego jedną z nich schowałem do kieszeni. Jednak nauczyciel spytał się.
-Wszystko dobrze panie Arionie? - spytał patrząc na mnie dziwnym wzrokiem tak jagby empatycznie. Nie wiedziałem, że ma serce.

-Tak, wszystko dobrze. - odpowiedziałem kończąc zadanie z matmy i wracając do ławki.

Resztę dnia na szczęście nic się nie działo i mogłem w spokoju od wszystkich skupić się na nauce, której nienawidziłem. Tak jak wcześniej mówiłem rodzice mnie do niej zmuszali i bardzo mi ją obrzydzili.
___________________________________________
1182💕
Dziś znów krótszy rozdział niestety nie mam weny ale mam nadzieję że jest spoko. Pamiętajcie pijcie wodę xoxo i życzę wam miłego dnia/nocy😘🥰
Ps. Dziękuje za wszystkie gwiazdki, komentarze i za to, że w ogóle to czytacie.😍🥳🥰

Walczę dla ciebie - KouTenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz