Otwarcie ostrzegam, że rozdział ten jest dość brutalny i zawiera wulgaryzmy oraz brutalne sceny.
Jeśli cię to nie zniechęciło, życzę miłego czytania <33
***
Jasne pasma włosów dziewczynki spadają jej na uśmiechniętą twarz, kiedy za mną biegnie, starając się mnie dogonić. Jestem od niej nieco wyższa i umiem szybciej biegać, więc między nami powstaje coraz większy dystans. W pewnym momencie zatrzymuję się i staram się do niej zbliżyć, ale tym razem to ona ucieka ode mnie.
— Czekaj na mnie! — wołam, kiedy znajduje się ledwo w zasięgu mojego wzroku. — Stój!
Dziewczynka ostatecznie znika mi z oczu, a ja upadam na kolana. Nagle z łąki przenoszę się do małego pomieszczenia, którego ściany wyłożone są niebieskimi kafelkami. Podnoszę wzrok i zauważam nad sobą kopułę, niestety jest tak wysoko, że za nic nie jestem w stanie do niej doskoczyć. Nagle zaczyna się rozsuwać, a w szczelinie ukazuje mi się znajoma postać.
— Tutaj jesteś. — Uśmiecham się do niej i wyciągam dłoń w jej stronę, którą jednak błyskawicznie zabieram, kiedy jeszcze raz spoglądam na jej twarz. Jest sina, jej oczy są przekrwione, a włosy mokre i zmierzwione.
Zaczynam piszczeć ze strachu, klękam i zamykam oczy, żeby wyrzucić z głowy ten przerażający obraz.
Otwieram powoli oczy, ale błyskawicznie je zamykam, ponieważ momentalnie czuję ogromny ból głowy. Jest mi strasznie niedobrze i chcę się poruszyć, ale całe moje ciało jest jak z kamienia i nie mogę poruszyć żadną kończyną. Jeszcze kilka razy otwieram i zamykam oczy, aż w końcu obraz nieco mi się rozjaśnia. Jestem w... nie mam pojęcia, gdzie jestem. Z każdej strony otacza mnie ciemność, a ja leżę na plecach ze sklejonymi taśmą rękami i nogami na jakiejś niewielkiej zamkniętej powierzchni. Kawałek taśmy mam też na ustach. Za nic nie mogę ich otworzyć ani wydać z siebie żadnego dźwięku.
Nagle do mojego otępiałego umysłu zaczynają wracać wspomnienia ostatnich wydarzeń. Było ciemno, kiedy wyszłam pobiegać z Christianem. Do jego akademika zostało mi jakieś dwieście metrów, kiedy koło mnie zaczęło jechać tamto czarne auto. Dwóch mężczyzn z niego wyszło i mnie złapali, potem przyłożyli mi nasiąkniętą czymś szmatkę do twarzy, a ja odpłynęłam.
Kurwa. Zostałam porwana i gdzieś zamknięta. Zaczynam się wiercić, żeby w jakiś sposób poluzować więzy, jednak nie udaje mi się to. Próbuję unormować oddech, kiedy panika całkowicie przejmuje nade mną kontrolę. Czuję znajomy ucisk w klatce piersiowej i wiem, że zaraz nadejdą kaszel i duszności, a ja nie mam przy sobie leków ani inhalatora.
Staram się zachować trzeźwy umysł, ponieważ panika w żaden sposób mi nie pomoże. Zamykam oczy wilgotne od łez i skupiam się na tym, co mnie otacza. Z zewnątrz nie dochodzą żadne dźwięki, ale czuję charakterystyczny zapach paliwa, co upewnia mnie, że jestem w samochodzie, czy raczej w jego ciasnym bagażniku.
Wciągam gwałtownie powietrze, kiedy klapa bagażnika się podnosi, a w polu widzenia pojawia mi się dwóch mężczyzn. Przyglądam się otoczeniu i zauważam, że znajdujemy się na stacji benzynowej. W oczy rzuca mi się napis na budynku „Station Service et Magasin". Uczyłam się francuskiego w liceum, więc szybko udaje mi się rozpoznać ten język.
Cholera jasna. Kiedy z Dallas znaleźliśmy się we Francji w Europie? Na innym kontynencie! Czy to możliwe, że przespałam cały niemal dziesięciogodzinny lot samolotem?
— Chcesz pić? — pyta łamanym angielskim jeden z mężczyzn, na co twierdząco kiwam głową.
Facet zrywa mi taśmę z ust, przez co krzywię się z bólu, po czym przystawia mi butelkę do ust i zaczyna wlewać mi wodę do ust. Dławię się, co wywołuje diabelski uśmiech na jego twarzy. Staram się odsunąć głowę, ale on mi ją przytrzymuje i nadal wlewa mi płyn do gardła. Zaczynam się krztusić, a woda wylewa mi się z ust.
CZYTASZ
DEVIL'S TIME [+18]
RomanceI CZĘŚĆ DYLOGII DEVIL Gwen Palmer nie spodziewała się, że przez to, że znalazła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie, wydała wyrok na swoje życie, które od tej pory będzie ciągnąć za sobą smutek, ból, śmierć oraz coś jeszcze mroczniejsze...