Rozdział 6.

2.5K 85 22
                                    

Witam w kolejnym rozdziale! Dziś jest bardzo opisowy i po raz kolejny mamy nieco brutalniejsze sceny

Miłego czytania życzę <33

***

Czuję się jak w domu wariatów, kiedy starszy mężczyzna po raz piąty pyta mnie o imię, po czym i tak je zapomina. Jest mi go strasznie żal, ponieważ wydaje się naprawdę miły, ale przez chorobę stracił kontakt z rzeczywistością, a jego umysł z nim nie współpracuje.

Nagle do jadalni w towarzystwie strażnika wkracza piękna na oko dwudziestopięcioletnia wysoka kobieta. Nie mogę oderwać wzroku od jej długich, ciemnych włosów, oliwkowej skóry i ciała, którego idealne kształty podkreśla biała sukienka. Spoglądam na Raphaela, który wzdycha na jej widok.

— Buongiorno — odzywa się kobieta i ściąga okulary przeciwsłoneczne z nosa. — Gdzie jest Luca?

— Gdzieś wyszedł — odpowiada Raphael, nie poświęcając jej ani jednego spojrzenia. — Możesz iść na górę i na niego poczekać.

Ciemnowłosa wygląda, jakby chciała coś odpowiedzieć, ale w porę gryzie się w język i zaczyna iść w stronę schodów. Po drodze jej wzrok zatrzymuje się na mnie, a na ustach pomalowanych czerwoną pomadką wykwita pogardliwy uśmieszek. Patrzy na mnie w taki sposób, że mam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię.

Zastanawiam się, kim ona jest. Zapewne kimś bliskim dla Luki, ponieważ nazwała go po imieniu, a nie tytułem. Wydawała się na tyle dumna i wyrachowana, że musi być kimś ważnym. Może żoną albo narzeczoną przyszłego capo?

— Najadłaś się? — z zamyślenia wyrywa mnie głos bruneta, który strzyka mi palcami przed twarzą.

— Tak. — Odkładam sztućce na talerz, po czym ostatni raz spoglądam na stół. Sięgam do miski orzechów, których garść wrzucam sobie do kieszeni dresów. Drugą, w której znajduje się inhalator, napełniam pieczywem. — Do widzenia — zwracam się do starszego mężczyzny, który wpatruje się w okno.

Nie doczekuję się żadnej odpowiedzi, więc po prostu idę za Raphaelem w stronę dobrze mi znanych drzwi, za którymi znajdują się schody prowadzące do piwnicy. Po raz ostatni zamykam oczy i napawam się promieniami słońca padającymi na twarz. Nie mam pojęcia, kiedy zobaczę je po raz kolejny, ani czy takowy kolejny raz będzie miał miejsce.

— Rusz się — odzywa się brunet i pociąga mnie za rękę. — Mam dzisiaj dużo spraw na głowie, a i tak cały poranek spędziłem na użeraniu się z tobą, jakbym był pieprzoną niańką.

— Mogłeś po prostu zaprowadzić mnie do celi — odburkuję, przez co wzmacnia uścisk na moim nadgarstku.

— Słucham rozkazów mojego capo — mówi powoli, akcentując każde kolejne słowo.

— Luca nie jest capo, przecież jest nim wasz ojciec.

— Jeszcze... — odpowiada ledwo słyszalnym szeptem.

Dreszcz wstrząsa moim ciałem, kiedy znajdujemy się w pogrążonej w półmroku piwnicy. Do nosa dostaje mi się znajomy smród. Nienawidzę tego miejsca.

— Dlaczego roli capo nie przejmie twój brat? Wasz ojciec i tak jest chory i raczej niedyspozycyjny — mówię, żeby w jakiś sposób rozproszyć lęk, który ponownie wkrada się do mojego serca oraz umysłu.

— Capo zostaje capo do śmierci. Luca przejmie stanowisko naszego ojca, kiedy w końcu go zabije, ale jak na razie się na to nie zdecydował — tłumaczy mi monotonnym głosem, jakby właśnie nie mówił o planach zabójstwa swojego ojca.

DEVIL'S TIME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz