Rozdział 37.

3.2K 118 229
                                    

Witam w kolejnym rozdziale!!!

Dzisiaj spokojniejszy (chyba).

Miłego czytania <33

***

    Ranienie najbliższych jest jak zadawanie ran samemu sobie. To oni znają nasze serca najgłębiej, ufają nam najbardziej, i gdy zawodzimy ich zaufanie, ból jest obopólny.

    Czuję niemal fizyczny ból, kiedy patrzę w załzawione oczy mamy. Tata krąży niespokojnie po pokoju, a Devon przygląda mi się z rozchylonymi ustami, nie dowierzając moim słowom. Wydaje mi się, że w relacjach z najbliższymi każda rana jest głębsza, ponieważ uderza w samo sedno więzi, która nas łączy.

     Właśnie opowiedziałam rodzinie o swoich planach na wyprowadzkę do Włoch, żeby kontynuować tam naukę. Z początku pomyśleli, że żartuję, ale im dłużej mówiłam, tym bardziej poważnie traktowali moje kolejne słowa. Luca powiedział mi wcześniej, jak mam ich do tego przekonać, więc właśnie tak zrobiłam. Przedstawiłam im historię o mojej przyjaciółce z Palermo oraz o jej mężu, którzy zaproponowali, że pozwolą mi u siebie tymczasowo zamieszkać, a potem zacznę rozglądać się za czymś swoim.

    — Te wykłady będą w języku angielskim? — pyta tata, z rezerwą przyglądając się dokumentom potwierdzającym moje przyjęcie na specjalizację w Szpitalu Uniwersyteckim.

    — Tak. — Kiwam nieznacznie głową, nerwowo bawiąc się swoimi skostniałymi dłońmi.

    Robisz to dla nich, Gwendolyn. Ich bezpieczeństwo jest dla ciebie najważniejsze. Powtarzam sobie, jak mantrę, choć najchętniej rzuciłabym się w ramiona mamy i poprosiła, żeby nigdy więcej nie pozwoliła mi odejść.

    — Nie sądzisz, że to kurewsko samolubne z twojej strony? — pyta Devon, który przygląda mi się w taki sposób, jakby patrzył na robaka. — Już raz nas zostawiłaś, a teraz...

    — Devonie! — przerywa mu mama i rzuca w jego stronę paczką chusteczek. — Jak możesz mówić coś takiego?

    — Zostawiłam... — powtarzam i kręcę z niedowierzaniem głową. — Zostałam porwana i wielokrotnie wykorzystana w każdy możliwy sposób. To nie tak, że postanowiłam sobie, że was zostawię. Nie wyjechałam na kilka lat do Londynu, jak ty, kiedy wszyscy tak bardzo cię potrzebowali. Ja cię potrzebowałam, a ciebie nie było.

    — Nie mówimy teraz o mnie, tylko o tobie. Jak możesz porównywać te sytuacje? — pyta i prycha suchym śmiechem.

    Rysa na moim sercu wydaje się powiększać z każdym jego kolejnym słowem. Spuszczam wzrok i wbijam go w swoje jeansy, na które po chwili zaczynają skapywać samotne łzy. Chryste, nie pamiętam dnia, w którym udało mi się nie płakać. Mam świadomość tego, że jestem słaba, ale nie mam siły ukrywać swoich emocji. Tłumiłam je już zdecydowanie za długo.

    — Wciąż masz wiele problemów. Rozmawiałem z twoją terapeutką, która powiedziała, że przed wami jeszcze bardzo dużo pracy — mówi tata spokojnym głosem. Podaje mi kubek ze słodką herbatą, którą chętnie od niego przyjmuję i upijam kilka łyków.

    — A co z nami? — dodaje Devon, na którego nie mogę już patrzeć. Wiem, że się o mnie martwi, ale nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mnie rani.

    — A co ze szczęściem Gwenny? Po tym wszystkim zasłużyła na to, żeby... — głos mamy załamuje się, ale szybko wyciera twarz i posyła mi smutny uśmiech. — Odciąć się od miejsca, w którym tak dużo wycierpiała. Wspieram twoją decyzję, kochanie, jeśli tylko będziesz dzięki temu szczęśliwa. Pamiętaj, że w każdej chwili możesz do nas wrócić.

DEVIL'S TIME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz