Rozdział 27.

1.7K 77 61
                                    

Witam witam!!!

Dzisiaj rozdział typu spokojnego. Miłego czytania <33

***

POV's Gwen:

    Staram się odsunąć od siebie dłonie Gemmy, kiedy ta próbuje obejrzeć moją ranę na udzie. Zimny pot zlał całe moje ciało, nad którego drżeniem nie mogę zapanować.

    — Możesz się nie ruszać?! — pyta mnie podniesionym głosem i łapie mnie za kolano.

    Rana ma około piętnastu centymetrów długości i mimo tego, że nie jest głęboka, boli jak cholera. Musiało wdać się w nią zakażenie, ponieważ skóra wokół jest zaczerwieniona, gorąca i spuchnięta, a sama rana piecze żywym ogniem i sączy się z niej ropa.

    Leżę właśnie na stosie siana, ponieważ Artem się wczoraj nad nami zlitował i po zakończeniu nagrań, odwiązał nas. Atak astmy także przeszedł, choć rozpaczliwie potrzebuję leków.

    — Trzeba to czymś odkazić — mówi poddenerwowanym głosem, dotykając mojej skóry. — Kurwa...

    Wplątuję palce w mokre włosy i zagryzam zęby z bólu. Odkąd jesteśmy tu zamknięte, dostałyśmy tylko trochę wody, która nie pomogła oczyścić rany ani nie ugasiła naszego pragnienia.

    Przyglądam się Gemmie, która wstaje i zaczyna rozglądać się po szopie. Staje przed regałem z jakimiś butelkami i zaczyna je przeglądać. Po chwili wraca z nieoznakowaną szklaną butelką, którą otwiera i pociąga z niej niewielki łyk, po czym się krzywi.

    — Co to jest? — pytam poddenerwowanym głosem, kiedy przysuwa szyjkę butelki do mojej nogi.

    Podnoszę się do siadu i opieram się z tyłu dłonią, przez co zaczyna kręcić mi się w głowie.

    — Czysta rosyjska wódka. — Kładzie mi dłoń na klatce piersiowej i zmusza mnie do położenia się na plecach. — Muszę odkazić twoje rany.

    A no tak. Przez ból rany na udzie zapomniałam o tym, że w moim lewym ramieniu wciąż tkwi kula.

    — To na znieczulenie — mówi, przykładając mi butelkę do ust. Upijam kilka łyków, krzywiąc się przy tym. Nienawidzę smaku alkoholu, a szczególnie tego wysokoprocentowego.

    Zagryzam mocno szczękę, kiedy Gemma rozwija mój prowizoryczny opatrunek na ramieniu i przygląda się ranie. Nic nie mówi, za co jestem jej wdzięczna. Nie chcę wiedzieć, w jakim stanie się znajduję. Zaczynam przeraźliwie krzyczeć i próbuję się podnieść, kiedy oczyszcza mi ranę, wylewając na nią wódkę.

    — Przestań! — piszczę, starając się odsunąć ją od siebie zdrową ręką. — To boli!

    — Zamknij się już. — Łapie mnie mocno za twarz i zmusza mnie do spojrzenia jej w oczy. — Zakażenie może się rozwinąć, a wtedy nie będzie po tobie czego zbierać.

    Weź się w garść. Staram się dotrzeć do swojego otępiałego umysłu, choć nie jest to proste. Przez ostatnie kilka godzin temperatura mojego ciała znacznie wzrosła i muszę walczyć z wysoką gorączką.

    Gemma wylewa jeszcze trochę alkoholu na moje ramię, po czym na nie dmucha. Łapie mnie za rękę i ją ogląda, wyraźnie się przy tym krzywiąc.

    Cudownie...

    — Masz się nie ruszać — rozkazuje mi ze znajomą nutą w głosie.

    — Brzmisz jak Luca. — Przecieram twarz wierzchem dłoni i się uśmiecham. Gdyby nie to, że postanowiłam go odepchnąć, on zarobiłby kulkę, a mi nic by się nie stało. Dlaczego w kryzysowych sytuacjach muszę podejmować tak głupie decyzje i kierować się impulsami?

DEVIL'S TIME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz