Rozdział 15.

2K 72 24
                                    

Witam w kolejnym rozdziale!!! Można powiedzieć, że to taki maraton wakacyjny ;))

Miłego czytania życzę i ostrzegam, że rozdział +18 <33

***

    Po zjedzeniu makaronu i wypiciu czterech kieliszków wina wychodzimy z restauracji. Nigdy nie miałam głowy do alkoholu i byłam za to wdzięczna, ponieważ byłam ekonomiczna na imprezach w liceum i na studiach, ale teraz przypadłość ta nie jest mi na rękę. Nieco kręci mi się w głowie, a nogi nie chcą iść do końca prosto.

    — Za pół godziny musimy być w teatrze, a ty się guzdrasz — mówi Luca, kiedy otwiera mi drzwi restauracji.

    Biorę kilka głębokich wdechów, kiedy znajdujemy się na świeżym powietrzu. Żałuję, że zgodziłam się wypić to cholerne wino, ale brunet zagroził, że będziemy siedzieć tak długo w restauracji, aż posłusznie tego nie zrobię. Poczułam się jak kilkuletnie dziecko, któremu mama nie pozwala wstać od stołu, aż nie zje obiadu.

    — Na jaką sztukę idziemy? — pytam, szczerze zaciekawiona, ponieważ uwielbiam chodzić do teatru.

    — Na Makbeta.

    Jakże tematycznie. Dramat Williama Shakespeare'a opowiada o ambicji, władzy, zdradzie i szaleństwie. Jaka inna fabuła tak dobrze pasowałaby do Luki?

    — Będzie po włosku czy angielsku? — pytam, ponieważ jest to dość zasadnicza kwestia. Jeśli sztuka będzie po włosku, będę musiała zadowolić się samą grą aktorską, ponieważ nie zrozumiem nic z dialogów.

    — Angielsku.

    Na moich ustach powstaje szeroki uśmiech, kiedy chwytam mężczyznę za rękę i wykonuję obrót dookoła własnej osi. Cieszę się, że chociaż raz zrobił coś, żebym nie miała pod górkę. Luca gwałtownie mnie do siebie przyciąga, przez co wpadam na jego twardy tors, o który opieram dłoń. Czuję, jak napina mięśnie pod wpływem mojego dotyku. Mimowolnie przypominam sobie o widoku jego nagiej klatki piersiowej oraz o misternych tatuażach, które ją pokrywają.

    Przygryzam dolną wargę, przyglądając się jego dłonią na moich biodrach, ale do rzeczywistości przywołuje mnie dziecięcy płacz. Odwracam się w stronę źródła dźwięku i zauważam ciemnowłosą kilkuletnią dziewczynkę, stojącą na środku chodnika. Rozglądam się, ale nigdzie nie zauważam kogoś, kto mógłby być jej opiekunem.

    Wyrywam się z uścisku bruneta i w kilku krokach znajduję się obok dziewczynki, która teraz siedzi na chodniku z nóżkami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Kucam obok niej i ostrożnie gładzę ją po ramieniu, przez co gwałtownie podnosi twarz i spogląda na mnie swoimi dużymi, wystraszonymi oczami.

    Nie mam pojęcia, co mogę powiedzieć, żeby ją uspokoić. Po włosku nic nie umiem, a po angielsku z pewnością nie zrozumie. Spoglądam z konsternacją w stronę Luki, który przygląda nam się ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami z odległości kilku metrów.

    — Ci... — mówię w końcu i posyłam jej pokrzepiający uśmiech. — Ciao. Sono Gwen* — to wszystko, co umiem powiedzieć w tym języku. Przywitać się oraz się przedstawić.

    — Mi chiamo Kira. Voglio andare da mia madre.**

    Niestety nie mam pojęcia, co powiedziała, ale domyślam się, że coś o mamie. Po raz kolejny rozglądam się za kimś, kto mógłby być jej rodzicem, ale nikogo nie udaje mi się wypatrzeć.

    — Jak mogę jej pomóc? — pytam Lucę, który łaskawie do nas podszedł. — Może zadzwonimy po policję? — Przez chwilę zastanawiam się nad swoimi słowami i chce mi się śmiać z samej siebie. — Nieważne...

DEVIL'S TIME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz