strzelaj!

415 11 1
                                    

Pov Borys
Odeszłem od Santi. Byłem poddenerwowany ale nie chciałem zapsuc naszej relacji ale w kółko miałem na myśli to, że Santia jest w jednej z najgroźniejszych mafi w całej Europie. Jeszcze to co działo się wieczorem do końca mnie wykończyło. W szkole podeszła do mnie jedna laska. Była ładna. Szczupła, niższa, miła, idealna. Umówiłem się z nią... Nie wiem czemu przecież czuje do Santi miłość. A może to nie jest miłość? Nie ważne... umówiłem się z nią na drugi dzień na siedemnasta.

Była już osiemnasta i od godziny byłem na spotkaniu z Polą. Byliśmy w restauracji a potem poszliśmy do niej. Ale coś w jej zachowanniu było dziwne. Poszliśmy do jej pokoju. Usiadłem razem z nią na jej łóżku. Mało rozmawialiśmy a ona odeszła. Po chwili wróciła. Jej zachowanie było coraz inne... podeszła do mnie i... przyłożyła mi pistolet do boku głowy...

-słuchaj mnie uważnie, wiem, że przyjaźnisz się z Santia Kozłowska!!- krzyknełam masz ja zabiç! Inaczej ty zginjesz- powiedziała stanowczo

-ty się dobrze czujesz?- zapytałem

-Tak, słuchaj! Wiem, że Santia jest w mafi, ty też wiesz. Wróciła jej przyjaciółka i mafia powróci jeszcze mocniejsza a chyba chcesz żyć co?- zapytała marzzczac brwi

-Santia mi nic nie zrobi...- powiedziałem zakłopotany

-a to wieczorem to nie było nic? Widziałam wszystko- powiedziała

-skąd ty to wiesz?!- zapytałem

-mam swoje sposoby, jest ona teraz w lesie, pewnie wraca z bazy chodź szybko- chwyciła mnie za rękę I wyszliśmy z jej domu

Poszliśmy do lasu. Był to znajomy mi las. Czasami tam sam chodziłem. Schowaliśmy się za jednym z drzew, nie wiedziałem co robić

-jak powiem strzelaj to strzelaj prosto- powiedziała cicho podając mi Pistolet do ręki

-Co?- zapytałem zakłopotany

-strzelaj!- krzykneła. Nic nie zrobiłem... wyrwała mi z ręki pistolet i usłyszałem strzał

-Co ty zrobiłaś?!- zapytałem zdenerwowany

-to co miało dziać się dawno, wracamy- powiedziała I chwyciła mnie za rękę

-nigdzie nie ide!- wykrzyczałem i odeszłem w inna stronę

Pola odeszła a ja udałem się w stronę w którą Pola strzelała. Włączyłem latarkę i w oddali zobaczyłem ciało które leżało na ziemi. Szybko tam podbiegłem. Była to Santia... to ona leżała na ziemi i z jej brzucha wylewała się krew. Nie wiedziałem co zrobić, zadzwoniłem po karetke... Po chwili przyjechali

-Santia Kocham cię...- powiedziałem cicho, z moich oczu leciały łzy. Była to pierwsza dziewczyna na której tak cholernie mi zależy

Po tej całej akcji wróciłem do domu ale zamiast zobaczyć tam moich rodziców zobaczyłem Pole z czterema osobami

-co robisz w moim domu?- zapytałem już zmęczony

-nie zabiłeś jej- powiedziała

-przestań, Kocham Santie- powiedziałem. Powiedziałem to na głos...

-chłopaki bieżemy go- powiedziała

Jakieś ziomki mnie złapali. Pomimo wyrywania się i krzyczenia nic to nie dało. Jechaliśmy jakimś samochodem. Po chwili byliśmy pod jakimś domem.
Nie był on najładniejszy, taki nie zadbany. Wypchnęli mnie z samochodu a następnie weszliśmy do tego domu. W zasadzie dalej nic nie pamiętam. Wpakowali mnie do jakiegoś samochodu I tyle... Siedziałem w tym domu nie wiem ile. Pola dawała mi tylko jedzenie. Byłem bez telefonu, bez niczego. Pola zaczeła przychodzić do mnie codziennie na noc i się do mnie tuliła. Nie odwzajemniłam. Nic nie niej nie czułem. Dalej kochałem Santie...

Pov Santia
Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Nic zabardzo nie pamiętam. Rozejrzałam się do sali. Obok mnie stał jakiś sprzęt do którego byłam podłączona. Lekko wstałam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Byłam w szpitalu. Dokładnie pamiętam to miejsce. W sali byłam sama, za oknem robiło się jasno. Którą mamy godzinę?
Spowrotem się położyłam i zamknęłam oczy z namyslem, że zasne. Lecz coś mi w tym przeszkadzało. Czułam, że u kogoś mi bliskiego dzieje się coś czego ta osoba nie chce... w sali było już całkowicie jasno. Po chwili do sali weszła pani pielęgniarka

-o widzę, że pani już wstała- zaczela pielęgniarka

-dzień dobry, tak wstałam... która jest godzina?- zapytałam

-ósm rano- odpowiedziała

Dalej nic się nie działo. Pani zabrała mnie na kilka badań. Miałam dużą ranę w brzuchu. Nie wiedziałam co mi się stało. Ranę miałam zaszywaną, bolało w cholere. Leżałam w sali patrząc w sufit. Nie miałam przy sobie telefonu ani nic. Nagle drzwi od sali się otworzyły a przez nie wszedł Natan razem z Elizą, Gawronem, Boberką i Zaborem... brakowało tylko Borysa...

-Boże Santia w końcu wstałaś- powiedziala Eliza i podeszła do mnie I mnie przytuliła

-jak to się stał?- zapytał Natan

-Nie wiem... Nie pamiętam, ile spałam?- zapytałam

-ponad cztery dni- odpowiedziała Emilka

-Nie ma Borysa?- zapytałam z smutkiem

-Nie ma z nim w ogóle kontaktu od tych czterech dni jak wylądowałaś w szpitalu- powiedział Gawron

-jesteś głodna? Pojadę po coś- zapytał Natan

-no zjadłabym coś- powiedziałam. Chciałam tylko porozmawiać z Mafią...

-dobra to ja lecę zaniedługo będę- powiedział I wyszedł

-Santia jak to się do cholery stało, że ty w szpitalu wylądowałaś?- zapytał zabor

-nie wiem, nie pamiętam...- powiedziałam

-ktoś próbował cie zabić rozumiesz, musisz sobie przypomnieć- powiedział Gawron

-jedyne co pamiętam to jak wracałam przez las nocą, wracałam z bazy, usłyszałam strzał jakieś krzyki, wycie syren, światła czerwono niebieskie, i...- dalej sama zaniemówiłam. Kogoś powiedział, że mnie kocha...

-I?- zapytała Emilka

-ktoś powiedział, że mnie... kocha...- sama nie wiedziałam jak to ująć

-ktoś czyli kto?- zapytała Eliza

-Nie wiem...- odpowiedziałam

-a podejrzewasz kto mógłby chcieć cie zabić? Przecież miałaś wiele wrogów- powiedział Zabor

-w sensie to jest taka jedna... pamiętacie Pole? Też jest w mafi tylko innej- powiedziałam

-zawsze była o ciebie zazdrosną ale to twoja kuzynka chyba by tego nie zrobiła...- stwierdziła Elizka

-oczywiscie, że by to zrobiła, już kiedyś próbowała- rzekłam- kiedy wychodze? Przeszłabym się do niej- zapytałam

-chyba za trzy dni- odpowiedział mi Gawron

Przez resztę czasu siedziałam w szpitalu. Codziennie był u mnie Natan. Rodzice wyjechali a Mafia dalej się rozwijała. Dziś miałam wychodzić. Dostałam wypis i razem z Natanem pojechaliśmy do domu. W swoim pokoju przebrałam się w wygodne mi ubrania. Szare dresy I biały top na ramiączka, zarzuciłam na siebie bluzę, pomalowałam się i zeszłam na dół

-Natan ja wychodzę, idę do Elizki- powiedziałam zakładając kurtkę

-okej tylko pamiętaj nie możesz się przemęczać bo krew ci będzie lecieć więc uważaj na siebie- powiedział

-janse, pa- powiedziałam I wyszłam z domu

1013 SŁÓW
CORAZ WIECEJ SŁOW! ALE JAK MYSKICIE CO BEDZIE DALEJ. CZY DANTIA NAPRAWDE PÓJDZIE TYLKO DO ELIZKI? CZY SANTIA I BORYS WOGOKE SIE JESZCZE ZOBACZA?
SORKA ZA BŁEDY MIŚKI!

MYSZKO...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz