slodka

86 11 8
                                    

Było już po osiemnastej. Ja byłam wykapana i robiłam makijaż. Zrobiłam taki jak zawsze. Pomalowałam włosy I założyłam sukienkę która kupił mi Borys. Była ona czarna, krótka i bez ramiączek i się lekko błyszczała. Kazałam Borysowi ubrać się ładnie i tak zrobił chociaż nie chciał. Założył czarne jeansowe spodnie i czarna koszule. Wyjechaliśmy z domu około dziewiętnastej pięćdziesiąt

Borys:
Nie będę ukrywał, że nie ale było mi smutno, że Santia zapomniała o moich urodzinach... no cóż trudno. Jechaliśmy właśnie do nowego domu Emili I Wiktora. Santia troszkę dziwnie się zachowywała bo to ona chciała prowadzić a nigdy nie chciała I kazała ubrać mi się jakoś ładnie... nagle zatrzymaliśmy się pod jakimś wielkim budynkiem. Nie mógł to być dom Wiktora I Emilki

-misiek- odezwała się

-no co tam?- zapytałem

-wysiadamy- powiedziała wysiadajc z samochodu

-to tu?- zapytałem na co nie dostałem odpowiedzi

Santia złapała mnie za dłoń i Weszliśmy do środka byli ciemno gdy nagle zapalismy się kolorowe światła, wystrzeliło konfetti i każdy zaczął śpiewać "sto lat!" Byłem w szoku. Może Santia jednak pamieta o moich urodzinach poprostu ma swoje plany na to

-najlepszego misiek- powiedziała przytulając mnie

-Santijka, dziękuję  Ci bardzo nie musiałaś slodka - przyznałem całując ja

-oczywiście, że musiałam!- odpowiedziała- chodź przywitasz się nie niektórymi- dodała chwytając mnie za rękę

Santia była chyba szczęśliwa, że wszystko jej wyszło. Poszedłem za nią i doszliśmy do moich rodziców. Tego się nie spodziewałem. Było też dużo moich znajomych i przyjaciół. Sala była cała zapełniona. Nawet nie chce myśleć ile na to poszło pieniędzy... siedzieliśmy przy stole I jedliśmy. Widziałem, że Santia nie je jakoś dużo a prawie nic..

-Santus zjedz coś jeszcze- powiedziałem

-najadłam się- odpowiedziała

-jadłas tylko obiad i teraz frytki, zjedz coś jeszcze chociaż trochę okej?- mówiłem patrząc na blondynkę

-no okej- powiedziala

Santia zjadła jeszcze trochę i więcej nie chciała. Było już po dwudziestej trzeciej, szukałem Santi ale nigdzie jej nie było gdy nagle na salę wjechał duży tort i podeszła do mnie Santia. Chyba lepiej trafić nie mogłem. Taka kobieta to skarb.
Było już późno, praktycznie kazdy był pijany. Stałem razem z Santią I moimi znajomymi z Polski i rozmawialiśmy

-no Borys dziewczyna to ci się dobra trafiła mógł bym mieć taką- przyznał Kamil

-dlatego żeby nikt mi jej nie zabrał jest moja narzeczona- rzekłem

-I się nam nie chwaliłeś weź- przewrócił oczami

-Santia gdzie pracujesz?- zapytała Malwina dziewczyna Kamila

-mam zamiar iść za miesiąc do pracy ale na razie chodzę na studia i tam mi placa- odpowiedziała

-ty to zajebiscie, chyba dobrze wam się układa jak tak na was patrzę- przyznała Mlwina

-bardzo dobrze- przyznałem

-idziemy zatańczyć?- zapytal Kamil w stronę Malwiny

-jasne- zaśmiała się I odeszli

-no to co zostaliśmy sami- powiedziałem łapiąc ja w tali

-no sami nie bo jest cała sala ludzi- zaśmiała się Santia

-a no ta...- Przewróciłem oczami

-chodź pójdziemy z kimś pogadać- powiedziała I złapała mnie za dłoń

Poszliśmy najpierw do moich rodziców, potem do Gawronskich i chodziliśmy tam z godzien. Większość zaczęło się już zbierać. Było po trzeciej. Zostałem ja, Santia, Kacper, Wiktoria, Wiktor I Emilka

-Dobra kochani moi my się zbieramy jeszcze raz wszystkiego najlepszego- powiedziała bobera

-no i pamiętajcie, że czekam aż będę wujkiem- zaśmiał się Wiktor

-weź Wiktor krępujesz ich- powiedziała Emilka

-stary wiesz zaraz do domu to-nie dokończyłem

-Borys!- uderzyła mnie Santia w ramię

-oj kochasie nasze my lecimy pa!- powiedzieli i odeszli

Zostaliśmy teraz sami z Kacprem I Wiktorią którzy odłączali sprzęty od muzyki i kolorowych świateł

-to Wiktoria was zawiezie- powiedział Kacper

-odprowadzisz nam samochud?- zapytała Santia

-jasne, gdzie macie kluczyki to pojadę od razu za wami- odpowiedział

-trzymaj- podała mu

Wszyscy wyszliśmy z sali. Kacper zamkonol wszystko na klucz I poszliśmy do samochodów. Ja z Santią siedzieliśmy z tyłu. Po chwili byliśmy w domu. Kacper również dojechał oddając nam klucze I pojechali do siebie. Weszliśmy do domu, Santia zamknęła go na klucz I poszliśmy do sypialni. Ja jedynie sie rozebralem i od razu położyłem do łóżka. Santia natomiast poszła do lazieki, zmyła makijaż I przebrałam się w piżamę która była zwykłą koszulka do kolan. Położyła się obok mnie I wtuliła się

-Santus- powiedziałem cicho

-hm?- wymruczała zasypiając

-idziesz spać?- zapytałem

-tak a co mam innego robić?- również zapytała

-Nic...- odpowiedziałem wzdychając

-co takiego chciałeś?- zapytała patrząc na mnie

-no wiesz..- powiedziałem

-misiek, wiem długo już jesteśmy razem i byś chciał ale nie wiem czy jestem gotowa- powiedziała

-rozumiem, nie będę cię zmuszac- powiedziałem I ją przytuliłem

-następnym razem może okej?- zapytała

-jasne, poczekam spokojnie- odpowiedziałem

Santia pocałowała mnie i odwróciła się przysuwając do mnie. Uściskalem ją i po chwili spała, ja też po jakimś czasie zasnąłem mając w bojeciach swoją blondynkę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MYSZKO...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz