Rozdział XXVI

17.8K 1.2K 308
                                    

Zdecydowałam, że nie będę już nadawać tytułów rozdziałom, bo zwyczajnie nie zawsze mam na nie pomysł xD nie przedłużam i zapraszam do czytania!😄

- Harry, zaczekaj na mnie - Potter, słysząc swoje imię z ust blondyna, przystanął i posłusznie zrównał krok ze Ślizgonem.
- Wiesz, że wszystko bedzie dobrze, prawda? - powiedział Draco.
Brunet nie odezwał się i nie zareagował nawet wtedy, gdy Malfoy splótł ich palce ze sobą.
- To Weasley - prychnął blondyn. - Prędzej czy później dotrze do niego, co zrobił i przeprosi cię. Nawet jeśli mnie nie zaakceptuje, to przynajmniej wy się pogodzicie.
- Nie pogodzę się z nikim, kto nie będzie akceptował związku z tobą - warknął Harry, na co Draco musiał powstrzymać ochotę, żeby się roześmiać z ulgą i przytulić go.
- Nie wymagaj od niego za dużo - Malfoy opanował się i na nowo spoważniał. - W końcu nienawidził mnie, nawiasem mówiąc z wzajemnością, przez dobre kilka lat.
Gryfon spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Czy ty właśnie bronisz Rona? - zapytał, odrobinę rozbawionym tonem.
- Co... - zaciął się blondyn. - Nie, oczywiście, że nie. Ja po prostu - cholera, pieprzony rumieniec! - Po prostu staram się ratować waszą przyjaźń.
Harry parsknął śmiechem i dźgnął Draco w żebra.
- Może i tak - zachichotał. - Ale jednocześnie robisz coś miłego dla Rona. - Malfoy prychnął, ale na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Udało mu się poprawić humor Harry'ego, a to w tej chwili było dla niego najważniejsze.

                    *                  *                 *

- Martwię się - jęknęła Hermiona, wtulając twarz w szyję Blaise'a.
- Nie masz o co - Zabini pogłaskał dziewczynę po głowie. - Potter jest dużym chłopcem, poradzi sobie. Tak samo Draco.
- Tu nie chodzi tylko o niego, ale też o Rona - Ślizgon uniósł brwi ze zdziwieniem. - No pomyśl - Granger usadowiła się wygodniej, tak żeby patrzeć Blaise'owi w twarz. - Jego najlepszy przyjaciel jest z jego wrogiem, jego dziewczyna jest na niego zła - tu spojrzała na Pansy, która siedziała w fotelu obok i czytała "Proroka".
- Tez sobie poradzi, nie potrzebuje twojej troski - prychnął Zabini lekceważąco. - Powinnaś przestać się przejmować i zająć kimś, kto tej opieki potrzebuje. - Pocałował ją i wstał, kierując się do dormitorium

                     *                *               *

Ron wpadł do sypialni, trzaskając za sobą drzwiami. Dean podniósł wzrok znad podręcznika od transmutacji.
Weasley wściekły rzucił się na łóżko i wcisnął twarz w poduszkę.
- Coś się stało? - zapytał Rona, marszcząc lekko brwi.
Rudowłosy warknął coś w odpowiedzi, wciąż cięzko oddychając ze złości.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć... - zaczął Thomas, ale Ron zbył go machnięciem ręki.
Dean wzruszył ramionami i wrócił do przerwanej lektury. Po chwili, tak jak się spodziewał, przeszkodził mu głos Weasley'a.
- Po prostu... - plątał  się rudzielec. - Powiedziałem coś... Zrobiłem... Och, do cholery! - Jęknął, opadając z powrotem na poduszki. Potarł dłońmi nasadę nosa.
Thomas zdecydowanie odłożył książkę na szafkę nocną i wyprostował się, patrząc uważnie na drugiego chłopaka.
- Posłuchaj - powiedział poważnym głosem, na tyle poważnym, że Ron wreszcie na niego spojrzał. - Widzę, że coś spieprzyłeś. Nie wiem co, ale na pewno nie wszystko jest w porządku. Możesz mi powiedzieć, co dokładnie się stało, ale nie musisz. Najważniejsze, żebyś to naprawił.
Za to właśnie Weasley uwielbiał Dean'a. Nigdy nie drążył ani nie nalegał, jeśli widział, że nie powinien, ale za to zawsze dawał dobre rady.
- Wiem - westchnął rudzielec. - Niestety bardzo dobrze o tym wiem.

                    *                 *                *

- Jesteś pewien? - zapytał Draco, kładąc rękę na ramieniu Gryfona.
- Jeżeli alternatywą jest spanie z Ronem w jednym pokoju, to tak - prychnął Potter.
- Zgoda, ale nie zdziw się, jeśli nie przywitają cię, rozwijając przed tobą czerwony dywan i rzucając w ciebie różami.
Harry przewrócił oczami.
- Mówisz tak, jakbym nie znał Ślizgonów.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
- Żeby potem nie było, że nie ostrzegałem - mruknął.
- Boże, przecież sam mi to zaproponowałeś! - Jęknął brunet.
Malfoy nie odpowiedział, bo Gryfon miał rację.
Nie widząc innego wyjścia, wypowiedział hasło i ruchem ręki pokazał Harry'emu, żeby poszedł za nim.
Wspięli się po kamiennych schodach i weszli do pokoju wspólnego.
Większość obecnych nawet na nich nie zerknęła, a ci, którzy to zrobili, szybko odwrócili wzrok pod ostrym spojrzeniem Malfoya i siedzącej na fotelu Pansy.
Zresztą,  przyzwyczaili się do odwiedzin Gryfonów. W końcu często przebywała tu Hermiona. Nie byli tym zachwyceni, ale nikt nigdy nie sprzeciwiał się Blaise'owi, a o postawieniu się Malfoyowi większość bała się nawet myśleć.
Draco złapał Pottera za nadgarstek, chcąc jak najszybciej pokonać pomieszczenie i znaleźć się już w swojej prywatnej sypialni.
Słodkie przywileje prefekta - pomyślał, uśmiechając się w duchu.
Weszli do środka i Ślizgon zamknął za nimi drzwi.
Harry znał już ten pokój. Pierwszy raz był tutaj podczas pamiętnego szlabanu.
Łóżko, wykonane z ciemnego drewna, idealnie współgrające ze szmaragdowo-szarą pościelą. Obsydianowy kominek i kilka szaf, biurko oraz stolik z kompletem kanap i foteli - także czarnych.
Na kamiennej podłodze leżał zielony dywan.
Potter pomyślał przez chwilę, dlaczego ślizgońscy prefekci mają własne kwatery, a ci gryfońscy nie. Przypomniał sobie jednak słowa McGonagall - "W Gryffindorze każdy jest równy. Prefekt czy nie, ma takie same warunki jak pozostali.". Najwyraźniej Snape miał co do tego inne podejście.
Jednakże, biorąc pod uwagę obecną sytuację, Harry był mu za to niezmiernie wdzięczny. No i, rzecz jasna, Draconowi.
Brunet podszedł do łóżka, położył się i potarł twarz dłońmi.
- Chyba wprowadzę się tu na dłużej niż jedną noc - mruknął cicho.
- Nie mam nic przeciwko - odparł Malfoy, ułożywszy się obok niego.
Objął go ramieniem i przyciągnął do pocałunku.
- Zupełnie nic przeciwko.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz