Mam (przynajmniej dla niektórych, w tym dla mnie) złą wiadomość. Niestety, ale małymi kroczkami zbliżamy się do końca opowiadania.
Szacuję, że będzie ono miało około 50 rozdziałów, moze więcej, moze mniej. W każdym razie niedługo je zakończę. Jest mi smutno z tego powodu, bo przywiązałam się do niego, w koncu to moje pierwsze Drarry.
No ale stad tez moje pytanie. Kiedy zakończę "Give Me Love" chcecie żebym napisała zupełnie nowe Drarry, na które mam już pomysł, czy żebym kontynuowała GML jako drugi sezon? Liczę na odpowiedzi w komentarzach lub wiadomościach:) dziękuje wszystkim, którzy są ze mną i mnie wspierają, to wiele dla mnie znaczy.Harry obudził się później niż zwykle, jednak Draco jeszcze spał. Ręka Ślizgona była zarzucona na talię bruneta, a on sam - mocno przyciśnięty do piersi Malfoya. Gryfon ostrożnie, nie chcąc przerwać snu blondyna, wyplątał się z jego objęć. Powoli wstał z posłania, oczekując fali bólu po wczorajszym wieczorze, jednak nic takiego nie nadeszło. Potter, mile zaskoczony, zwlókł się z łóżka i zaczął zbierać ubrania, które leżały dosłownie wszędzie, o czym przekonał się, kiedy znalazł swoje bokserki nigdzie indziej, jak na kominku. Zanim zdążył się zastanowić, jak one się tam znalazły, usłyszał cichy głos.
- Harry? Nie śpisz? Gdzie idziesz? - Draco właśnie otworzył oczy, po czym oparł się o wezgłowie łóżka.
- To już trzecia noc, na którą nie wróciłem do dormitorium - odparł Potter, nie przerywając ubierania się. - Chyba lepiej by było, gdybym tym razem jednak się pojawił - posłał Malfoyowi ciepły uśmiech.
Tamten prychnął i ponownie ułożył się na poduszkach.
- A co z Weasley'em? - zapytał po chwili.
Brunet zawahał się i spojrzał na Ślizgona, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Myślę... - zaczął. - Myślę, że jakoś sobie z nim poradzę - powiedział w końcu. - Przecież nie mogę unikać go wiecznie.
Blondyn przypatrywał mu się przez moment, ale zaraz wrócił do wylegiwania się.
- Jak chcesz - stłumił dłonią ziewnięcie. - Aczkolwiek, mam nadzieję, a nawet liczę na to, że jeszcze mnie tu odwiedzisz - sugestywnie wskazał na łóżko.
Gryfon zachichotał w odpowiedzi, rumieniąc się.
- Na pewno nie raz - odparł i podszedłszy do posłania, pocałował Draco w czoło. - Do zobaczenia - powiedział i opuścił pokój.* * *
Mimo wczesnej pory, w pokoju wspólnym Gryffindoru przebywało już kilka osób. Jedną z nich była drobna, rudowłosa dziewczyna, zawzięcie kreśląca coś na pergaminie. Wydawała się zupełnie nie zwracać uwagi na ludzi dookoła, interesował ją tylko jej kawałek papieru.
- Hej Ginny, co tam piszesz - niespodziewanie ktoś do niej podszedł i po chwili Ron zaglądał jej przez ramię.
- Nic! - pisnęła i natychmiast, uprzednio zwinąwszy pergamin, popędziła do dormitorium.
Jej brat, zaskoczony nagłą reakcją Gryfonki, został na dole skonfundowany.
- Cześć - Weasley usłyszał niepewny głos. Odwrócił się i zauważył Hermionę. Jego dłoń automatycznie powędrowała do włosów, przeczesując je w wyrazie zakłopotania.
- Cześć... - odpowiedział równie nieśmiało.
- Wiesz... Myślę, że już od dawna powinniśmy porozmawiać.
Wolałbym nie - pomyślał rudzielec, ale z jego ust wydobyło się tylko ciche "Racja".
Granger wskazała dłonią na kanapę i oboje usiedli.
- Chciałam powiedzieć... - zaczęła dziewczyna, spuszczając wzrok na leżące na kolanach splecione dłonie. - Że... No wiesz... Tyle czasu się przyjaźniliśmy, nie chcę tego zaprzepaścić tylko dlatego, że związek nam nie wyszedł. Teraz każdy z nas ma kogoś innego, więc myślę, iż spokojnie możemy wrócić do wcześniejszych relacji. Co o tym myślisz? - wreszcie spojrzała na Gryfona, który uśmiechał się szeroko.
- Tak - odpowiedział zdecydowanie. - Tak, świetny pomysł.
Szatynka także się rozpromieniła.
- Właściwie to mam sprawę do ciebie - powiedział nagle Ron. - Nie wiem, do kogo mógłbym się z tym zwrócić - urwał. - Coś dziwnego dzieje się z Ginny... Jest od jakiegoś czasu cicha, przygaszona i w ogóle ze mną nie rozmawia. Przed chwilą siedziała tu i coś bazgrała na pergaminie, a kiedy zajrzałem jej przez ramię, spanikowała i wybiegła. Ale zdążyłem zauważyć, że były tam jakieś dziwne znaki, chyba runy, nie wiem.
Granger uniosła brwi.
- Mogę z nią porozmawiać, ale myślę, że to nic takiego, każdy miewa złe dni i humorki, szczególnie dziewczyny. A te runy... Może po prostu jakieś dodatkowe zadania?
Weasley trochę się rozluźnił.
- Tak - westchnął i opadł na oparcie kanapy. - Obyś miała rację. Ah, no tak, ty zawsze masz rację - dodał złośliwie, czym zarobił trzepnięcie jakimś grubym tomiszczem prosto w głowę, a po chwili oboje wybuchnęli śmiechem. Jak za dawnych lat. Brakowało tylko Harry'ego.
Harry'ego, który teraz prawdopodobnie obściskuje się z Malfoyem - pomyślał Ron i mimowolnie się wzdrygnął, wyobrażając sobie Pottera i Draco razem.
Nie był pewien, co zrobić, czy powinien przepraszać. Z jednej strony brakowało mu Harry'ego, bardzo. Z drugiej - przeprosić Pottera to przeprosić Malfoya, a to było coś, czego nie miał zamiaru robić.
Muszę się nad tym zastanowić - pomyślał. Bał się jednak, że jedynym wyjściem jest pogodzenie się z Draco, co było, jak dla niego, najgorszym scenariuszem.* * *
Draco siedział przy biurku i przeglądał jakieś podręczniki, co jakiś czas notując coś na pergaminie. Nagle tę beztroską chwilę przerwał piekący ból na lewym przedramieniu.
Malfoy syknął i podciagnął rękaw koszuli. Zaklęcie maskujące przestało działać i teraz wyraźnie widać było czarną czaszkę z wychodzącym z niej wężem. Jednak Znak zamiast spokojnie sobie być poruszał się, a to oznaczało tylko jedno - Voldemort wzywał Śmierciożerców. I w dodatku musiał być nieźle wkurzony, bo przedramię paliło niemiłosiernie niczym ogień.
Draco szybko zaciągnął rękaw, złapał płaszcz i wybiegł z sypialni, kierując się do wyjścia z zamku.
Kiedy dotarł na błonia, popędził do Zakazanego Lasu, gdzie wreszcie się zatrzymał. Oparł dłonie na kolanach, zmęczony po długim biegu, lecz nie dane mu było odpocząć, bo Znak znów dał o sobie znać.
Blondyn aportował się z trzaskiem i już po chwili stał na brukowanej uliczce miasteczka Alford. To właśnie tu Czarny Pan miał swoją siedzibę.
Średniej wielkości, biała, niepozorna willa była miejscem śmierci wielu mugoli i mugolaków.
Ślizgon niespiesznym krokiem ruszył w stronę domu. Znak przestał mu dokuczać, więc mógł pozwolić sobie na wolne tempo.
Nie lubił, ba, nienawidził tej willi, tego miasta, tego psychopaty. Nie miał jednak wyboru.
Miałeś - powiedział złośliwy głos w jego głowie.
Zamknij się - odpowiedział mu Draco. Był już wystarczająco zestresowany, a teraz jeszcze jego mózg postanowił grać przeciw niemu.
Wreszcie doszedł do drzwi. Wiedział, że nie musi pukać, więc po prostu je pchnął.
Zalał go typowy odór rozkładającej się krwi i Malfoy musiał powstrzymać odruch wymiotny.
Ruszył ciemnym korytarzem bez okien, aż dotarł do sali zebrań.
Byli już prawie wszyscy. Brakowało tylko jego i Czarnego Pana.
Draco skinął głową zebranym i zajął miejsce obok ojca.
Już po chwili do pomieszczenia wkroczył Voldemort i usiadł na szczycie stołu.
- Witam wszystkich - powiedział cicho, ale każdy doskonale go słyszał. - Dzisiaj nadszedł dzień, w którym to młody Malfoy - tu spojrzał na Draco. Ten zbladł i nagle zapomniał jak się oddycha. - Odbędzie swoją pierwszą misję. Liczę, że nas nie zawiedziesz.
Blondyn przełknął ślinę. Jeśli zrobi choć jeden błąd, będzie po nim.
Odetchnął głęboko.
- Nie zawiodę - odparł o wiele pewniej niż się czuł.
- Znakomicie - skwitował Riddle. - W takim razie możemy ruszać - wstał z miejsca, a wszyscy wraz z nim.Oczywiście czekam na komentarze!!<3
CZYTASZ
Give me love // Drarry ✔️
Fanfic(Zaczęłam pisać to opowiadanie przy dość małym doświadczeniu w tej dziedzinie. Na Pierwsze kilka rozdziałów przymknijcie oko, im dalej, tym lepiej) Jak wiele może zmienić jedno, niewinne wydarzenie? Jak dotychczasowy wróg może stać się kimś zupełnie...