Rozdział LI

9.7K 1K 195
                                    

Już na początku mowię, że ten rozdział był wyjątkowo ciężki do napisania, więc na wszelkie niedociągnięcia przymknijcie oko.
Dziękuje za każdy komentarz, naprawdę dużo mi one dają! Przede wszystkim motywację do pracy!
Nie przedłużam i zapraszam do czytania:)

Draco siedział na łóżku Harry'ego, opierając podbródek na dłoni.
Nagle usłyszał kroki na schodach. Przez moment się zaniepokoił. Przecież Granger miała przypilnować, żeby nikt nie wszedł do sypialni! Wtem usłyszał głos Pottera. Znieruchomiał.
- Ron, o co ci chodzi? - zapytał chłopak zmęczonym głosem. - Uspokój się! Czemu mam tam wejść? Dobra, okej!
Po chwili do środka wszedł, a właściwie został wepchnięty, Harry. Wtedy drzwi zatrzasnęły się.
- Ron?! - zawołał Potter, nie zauważając jeszcze Draco. - Ron! Otwórz! Co to za zaklęcie?! Alohomora! - nic się nie wydarzyło. - Pięknie - warknął brunet, odwracając się w stronę łóżek. - Malfoy?!
Blondyn, mimo że Harry już wcześniej po stracie pamięci zwracał się do niego po nazwisku, poczuł ścisk w żołądku. To za każdym razem bolało - obrzydzenie i pogarda, którą nasączone były jego słowa, gdy zwracał się do Draco. Jednak twarz Ślizgona pozostała obojętna i niewzruszona. Nie miał zamiaru pokazywać, jak bardzo Gryfon go zranił.
Malfoy wyciągnął różdżkę i rzucił na pokój zaklęcie wyciszające. Nie potrzebowali zainteresowania osób trzecich, tym bardziej tych idiotów, Gryfonów.
- Potter - kiwnął mu głową na powitanie, starając się panować nad drżeniem głosu. Od tak dawna nie zwracali się do siebie po nazwisku...
Harry przez moment otwierał i zamykał usta, najwyraźniej nie wiedząc, co powiedzieć. Po chwili odzyskał mowę.
- Co ty tu robisz? Jak się dostałeś? Czego chcesz? - Draco ledwo nadążał za słowami bruneta. - I przede wszystkim, dlaczego jesteśmy tutaj zamknięci?!
Blondyn nawet nie kłopotał się odpowiadaniem.
Podszedł do kamiennej misy wypełnionej jego wspomnieniami.
- Potter, chodź tu. - Powiedział, starając się zachować beznamiętny ton. Serce waliło mu jednak tak mocno, że był pewien, iż Harry je słyszał. Gryfon ponownie zaniemówił. Tym razem jednak jego szok trwał krócej.
- Skąd...?! Jak...?! - wysapał nieskładnie. Na jego twarzy malowało się oburzenie.
- Po prostu tu podejdź! - Zawołał Malfoy. Bał się, że Potter nie zgodzi się spojrzeć do myślodsiewni. Wtedy cały plan szlag by trafił.
Brunet patrzył na niego przez chwilę nienawistnym wzrokiem, po czym niepewnie ruszył w jego stronę, co chwilę zerkając podejrzliwie na kamienną misę.
Draco wskazał mu gestem, żeby spojrzał do środka, a kiedy Harry, rzucając mu uprzednio dziwne spojrzenie, włożył głowę do myślodsiewni, Malfoy także to zrobił.

* * *

Harry na początku wcale nie miał zamiaru oglądać niczego, co chciał pokazać mu Draco. Jednak najwyraźniej utknęli zamknięci w dormitorium dopóki nie wróci do niego jakiś Gryfon lub Ron nie zdecyduje ich wypuścić. Obie opcje wymagały czekania, prawdopodobnie długiego, więc co mu szkodziło zagrać w tę całą gierkę Malfoya? Mimo to, nadal musiał pamiętać o ostrożności.
Zerkając na Draco podejrzliwie, zbliżył się do kamiennej misy i włożył głowę do środka. Zaczął spadać w głąb wspomnień. Kiedy dotknął stopami ziemi, wszystkie kolory i kontury zlewały się z sobą, tworząc jedność. Po chwili Harry zaczął rozróżniać poszczególne kształty.
Stał w zatłoczonym pomieszczeniu. Zauważył Gryfonów oraz Krukonów, ale także kilka osób z Hufflepuffu i Slytherinu. O dziwo, wszyscy wydawali się zrelaksowani i nikt się nie kłócił ani nie miotał zaklęciami.
Potter szybko namierzył wśród tłumu Malfoya, który stał, opierając się o ścianę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Rozejrzał się jeszcze raz.
Wszyscy ludzie kierowali się na środek sali, gdzie stały już ustawione w okręgu krzesła.
Harry poznał Lunę, która właśnie kręciła butelką.
Zaczął wzrokiem przeszukiwać zebrane osoby, chcąc znaleźć innych znajomych.
Zauważył siebie, przysypiającego na siedzeniu, Malfoya, który szeptał coś do znajdującej się obok niego Parkinson, i Rona.
Spojrzał pytającym wzrokiem na Draco, który przybył tu razem z nim, jednak ten tylko wzruszył ramionami.
W pewnym momencie usłyszał szmer od strony tłumu. Teraz kolej na kręcenie przypadła Malfoy'owi ze wspomnienia.
Harry uważnie obserwował szyjkę butelki, sunącą wokół własnej osi. Kiedy zaczęła zwalniać, wstrzymał oddech. Po chwili myślał, że dostanie zawału. Butelka wskazywała niewątpliwie na niego.
Przez moment pociemniało mu przed oczami.
Nie zrobi tego - pomyślał z przerażeniem, w tym samym momencie, kiedy Draco ze wspomnienia podniósł się z krzesła i z obojętnym wyrazem twarzy ruszył do Harry'ego. - Nie...
Stało się. Malfoy go pocałował. A najgorsze, że on sam wcale nie wykazywał chęci przerwania pocałunku.
Potterowi zakręciło się w głowie.
W tej samej chwili wspomnienie zmieniło się.
Teraz stał na boisku quidditcha, a obok niego na murawie, leżał on sam, a nad nim Malfoy.
Był na tyle blisko, że wyraźnie widział, jak Draco pochyla wargi ku jego ustom. Wtedy właśnie Harry ze wspomnienia gwałtownie zrzucił z siebie blondyna i mrucząc coś pod nosem, wsiadł na miotłę i odleciał.
Wszystko znów się rozmyło i po chwili Potter stał w jakiejś ciemnej, zakurzonej klasie. Tuż obok, on sam ze wspomnienia, był przyciskany do ściany przez Malfoya. Kłócili się o coś, ale mówili na tyle cicho, że Harry nie mógł ich dosłyszeć. W ułamku sekundy Draco pochylił się nad nim i mocno go pocałował. Wszystko trwało zaledwie krótką chwilę, jednak Potter obserwował to jakby w zwolnionym tempie. O co w tym, do cholery, chodzi?
Wspomnienie znów się zmieniło. Teraz on i Draco byli na błoniach i... Całowali się?! Tak! Tym razem to nie Malfoy całował jego, ale on Malfoya! Harry'emu zakręciło się w głowie. Jak...? Nie... To nieprawda...
Nawet nie zauważył, kiedy przeniósł się do innego miejsca.
Draco ze wspomnienia stał przy umywalce w łazience i... Płakał?
Harry był na drugim końcu pomieszczenia i mówił coś do blondyna. Ten odwrócił się i krzyknął do niego, a potem rzucił niewerbalne zaklęcie, którego Potter ledwie uniknął.
Harry ze wspomnienia ruszył powoli w stronę Ślizgona, mówiąc coś uspokajająco. Po chwili rozbroił Malfoya i zbliżył się do niego.
Złapał go za nadgarstki i zaczął mu coś tłumaczyć. A potem... pocałował go?!
Harry, który oglądał wspomnienia, czuł się już całkowicie zdezorientowany. Nie był w stanie odróżnić swoich myśli od tego, co działo się w myślodsiewni.
Po raz kolejny kształty się zlały.
Teraz on i Malfoy byli na błoniach. Obok nich siedzieli Parkinson, Zabini, Hermiona i Ron?!
Potter wsłuchał się w słowa, które wypływały z jego własnych ust. Słyszał tylko urywki zdań, ale to wystarczyło, aby określić o czym mówił. Właśnie przyznawał się, że jest z Draco.
Ja i Malfoy? W ZWIĄZKU?! - pomyślał zrozpaczony Harry. - To niemożliwe! Nie wierzę w to! Kurwa, nie ma opcji, żebym uwierzył! To nie jest, kurwa, prawda!
Złapał się za głowę, a w tym samym momencie zmieniło się wspomnienie.
Harry stał w sypialni, która zdecydowanie nie należała do niego. Spojrzał w stronę jedynego łóżka i zamarł. W pościeli, nadzy, leżeli on i Malfoy. Nie, nie leżeli. Uprawiali seks. Po raz kolejny tego dnia doznał szoku. Pociemniało mu przed oczami. Przez chwilę był pewien, że zemdleje.
Po chwili znów wszystko się rozmyło.
Potter pojawił się na korytarzu przed Wielką Salą. Szybko namierzył siebie i Malfoya, stojących niedaleko.
Draco wyciągnął rękę do Harry'ego i wręczył mu kawałek pergaminu, prawdopodobnie list.
Harry z teraźniejszości pospieszył w ich stronę i zajrzał sobie samemu przez ramię. Szybko przeleciał wzrokiem treść i poczuł ścisk w żołądku. Lucjusz Malfoy nie żył? Został zabity? Ale przez kogo?
Spojrzał na siebie i Draco, który znowu płakał, wtulony w pierś Pottera.
Wspomnienie zmieniło się.
Trzymając Malfoya za rękę, stał w jakimś pięknym parku lub ogrodzie, pochylając się nad trumną, w której leżał sam Lucjusz Malfoy.
Ciało zostało opuszczone do grobu, a wtedy Draco szepnął coś do niego i obaj ruszyli w stronę bramy wyjściowej.
Harry znów pojawił się w tej samej sypialni (w myślach zaczął ją już nazywać pokojem tortur), prawdopodobnie należącej do Malfoya.
On i Potter siedzieli na łóżku, a Harry trzymał go za nadgarstek lewej ręki.
Potter z teraźniejszości zbliżył się i krzyknął zaskoczony. Na przedramieniu Draco widniał Mroczny Znak.
Malfoy ze wspomnienia był blady i przerażony. Mówił coś nieskładnie, za to Harry miał dziwnie obojętną minę.
Draco spuścił wzrok i utkwił spojrzenie w pościeli.
Potter ze wspomnienia przysunął się do Malfoya i przytulił go, szepcząc coś do niego.
Draco uniósł głowę i ich spojrzenia spotkały się.
W tym samym momencie wszystko się rozmyło, ale pojawił się znów w sypialni Malfoya.
Blondyn leżał skulony na łóżku, a obok niego siedziała Parkinson.
Wytężył słuch, co jednak nie było potrzebne, ponieważ w tym wspomnieniu wszystko było wyraźnie słychać.
Pansy mówiła, że Hermiona i Ron rzucili na niego Obliviate.
Co?
Nie, nie zrobiliby tego...
Ale w jakim celu...?
Przypomniał sobie usłyszany urywek rozmowy przyjaciół na schodach.
Przecież Ron powiedział, że użyli tego zaklęcia na kimś przez Malfoya.
Ale Harry nie miał pojęcia, że chodziło o niego...
Wspomnienie zaczęło się rozmywać, ale zamiast przemieść się do kolejnego, Potter pojawił się w swojej sypialni. Obok niego stał Draco, obserwując go uważnie.

Mam nietypową prośbę. W sumie to typową, bo w każdym rozdziale o to proszę, ale dziś wyglada to troche inaczej.
Chciałam poprosić o jak najdłuższe komentarze i żebyście pisali swoje oczekiwania co do kolejnych rozdziałów. Naprawdę potrzebuję tego. Żaden komentarz typu "super" czy "czekam na next" nie zastąpi długiej opinii, która wiele mi daje. Z góry dziękuje<3

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz