Dochodziła dziewiąta, kiedy Harry ostrożnie wszedł do pokoju wspólnego.
Odetchnął z ulgą, kiedy dostrzegł tylko dwóch trzecioklasistów grających w szachy i jedną piątoklasistkę czytającą książkę na kanapie.
Żwawo pokonał pomieszczenie i dotarł do swojej sypialni. Zawahał się chwilę, ale potem pewnie pchnął drzwi. Wszystkie spojrzenia - Dean'a, Neville'a i Seamus'a - skierowały się w jego stronę.
- Harry! - zawołał wesoło Thomas. - Już zaczynaliśmy się martwić!
- Mów za siebie - prychnął Finnigan. - Ja wiedziałem, że nic mu nie jest! W końcu to Wybraniec, byle co go nie pokona!
Potter mimowolnie uśmiechnął się. Uwielbiał tą atmosferę.
- Gdzie jest Ron? - zapytał szeptem brunet.
- Wyszedł... Gdzieś - odparł równie cicho Longbottom. - Nie powiedział gdzie, po prostu opuścił dormitorium bez słowa.
Harry nie odpowiedział. Skinął tylko głową. Szczerze mówiąc, idealnie się złożyło. Nie miał ochoty na poranne kłótnie z Ronem.* * *
Draco dosłownie wtoczył się do sypialni.
- Nigdy więcej - powiedział do siebie, zdziwiony, jak bardzo zachrypnięty ma głos.
Malfoy szybko pokonał dystans dzielący go od łóżka i opadł na materac, nie kłopocząc się zdjęciem ubrań. Mimo zmęczenia wiedział, że nie zaśnie tej nocy.
Przez mózg wciąż przewijały mu się obrazy dzisiejszej rzezi. Draco zabił własnoręcznie conajmniej 10 mugolaków i dwa razy tyle mugoli. A to była tylko niewielka części wszystkich ofiar.
Blondyn był pewien, że jutro w gazetach, a w szczególności w "Proroku", ukażą się artykuły na ten temat i zaczną się spekulacje i plotki.
Ślizgon jęknął i ukrył twarz w miękkiej poduszce.
Na jego szczęście następnego dnia była niedziela, więc mógł zostać w dormitorium.
Cudnie - pomyślał i ułożył się wygodniej, wiedząc, że i tak nie zmruży oka.* * *
SAMI WIECIE KTO ZNÓW ATAKUJE?
Wczoraj w mugolskiej części Londynu miała miejsce seria ataków. Zginęło ponad 50 osób, w tym około 30 mugoli.
Czy to robota Śmierciożerców? A jeśli tak, to kto jest ich następnym celem?
Więcej informacji na stronie 13.Taki nagłówek zdobił pierwszą stronę Proroka Codziennego.
Hermiona wściekle rzuciła gazetą o stół.
-Znowu to samo - warknęła. Harry, siedzący naprzeciwko niej i grzebiący niemrawo w swojej jajecznicy, spojrzał na nią pytająco. W odpowiedzi Granger podsunęła mu artykuł.
Obserwowała, jak Potter przebiega wzrokiem kolejne linijki tekstu, a jego źrenice stopniowo się rozszerzają.
Gdy skończył czytać, był blady jak ściana.
Ron z drugiego końca stołu bacznie przyglądał się zmianom zachodzącym na twarzy bruneta i zaciętej minie szatynki.
- O nie... - jęknął tylko Harry i potarł czoło dłonią. - Cholerny Voldemort.
Ataki zdarzały się tak często, że reagował już tylko bezsilną złością.
Chłopak podniósł głowę i zmierzył wzrokiem stół Gryffindoru. Coś było nie tak...
- Gdzie Ginny? - odezwał się nagle brunet.
Hermiona drgnęła.
- Nie wiem - odparła zdezorientowana. - Czemu pytasz?
Harry sam nie miał pojęcia. Po prostu, jakieś przeczucie kazało mu o to zapytać.
W odpowiedzi wzruszył ramionami i wrócił do maltretowania swojego śniadania.
Po chwili odepchnął od siebie talerz i gwałtownie wstał z miejsca, aż stół się zatrząsł.
Granger obrzuciła przyjaciela rozbawionym spojrzeniem i pokręciła głową.
Potter ruszył ku wyjściu z Sali. Po drodze zerknął w stronę Rona, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, Weasley zaczerwienił się i spuścił wzrok. Brunet tylko prychnął i opuścił pomieszczenie.* * *
Draco siedział w gabinecie ojca na skórzanym fotelu, nerwowo bębniąc palcami w podłokietnik.
Malfoy senior gdzieś wyszedł i nie było go już od 15 minut.
Blondyn rozejrzał się po pokoju. Widział go tylko kilka razy w życiu. Pierwszy, kiedy miał 8 lat i niechcący zbił drogą wazę. Ojciec przeprowadził z nim wtedy długą rozmowę i tak zmieszał go z błotem, że Draco nie mógł się pozbierać przez kilka dni.
Drugi, gdy miał lat 10 i Lucjusz opowiadał mu jak zdobyć władzę i wpływy. Trzeci, kiedy wkradł się tu, chcąc znaleźć jakieś ciekawe artefakty, którymi mógłby się pochwalić w szkole. Cudem udało mu się uniknąć kary. Wymyślił, że usłyszał jakby ktoś przesuwał w gabinecie meble i poszedł to sprawdzić. Był wtedy na czwartym roku nauki w Hogwarcie.
Teraz, mając lat 16, siedział tu, ale nie za karę. Czekał na... Szczerze mówiąc, sam nie wiedział na co.
Rozmyślania przerwał mu skrzyp drzwi. Natychmiast obrócił głowę i ujrzał ojca.
- Witaj, Draco - powiedział Lucjusz swoim zwyczajowym, chłodnym tonem. - Zakładam, że wiesz o czym chcę z tobą pomówić.
Malfoy chciał móc odpowiedzieć "tak", ale niestety nie miał pojęcia o co ojcu może chodzić, pokręcił więc głową.
Lucjusz westchnął z politowaniem i przymknął oczy.
- Draco - zaczął ostrzej niż poprzednio. - Jak pewnie wiesz, w Proroku ukazał się obszerny artykuł na temat wczorajszej... Misji.
Ślizgon spuścił wzrok, a ojciec kontynuował.
- Oczywiście Śmierciożercy są pierwsi na liście podejrzanych, wobec tego Czarny Pan zwołał zebranie, które odbędzie się tu, w Malfoy Manor.
Draco zacisnął zęby, już miał się odezwać, ale starszy mężczyzna uprzedził jego pytanie.
- Za pięć minut oczekują nas w sali zebrań - powiedział.
- Ojcze, ale za chwilę zaczynają się lekcje - blondyn nerwowo wiercił się w fotelu. Oddałby wszystko, byle tylko nie iść na to spotkanie.
- Spokojnie, Draco. Porozmawiam później o tym z Severusem - ojciec oczywiście na wszystko miał rozwiazanie. - Chodźmy, nie możemy się spóźnić - to powiedziawszy, Malfoy senior wyszedł, a jego syn, chcąc nie chcąc, podniósł się z siedzenia i powoli ruszył za nim.* * *
- Megan! Hej, Megan! - rudzielec dogonił piątoklasistkę pod klasą historii magii.
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na starszego chłopaka.
- Hej... - powiedziała niepewnie. - Mogę ci w czymś pomóc?
- Tak, Ron Weasley - przedstawił się Gryfon, dysząc ciężko. To był nie lada bieg. - Jestem bratem Ginny.
Nagle Megan zmieszała się i wbiła wzrok w buty.
- A, tak, rzeczywiście - odparła cicho.
- Masz z nią dormitorium, prawda? - zapytał rudzielec, na co dziewczyna skinęła głową, nadal patrząc w posadzkę. - Wiesz, gdzie ona jest?
Gryfonka uciekała wzrokiem od zdesperowanego spojrzenia Rona.
- Ehm - odchrząknęła. - Ginny wczoraj nie było w sypialni.
Weasley zastygł.
- Że co?! - zawołał. Piątoklasistka skuliła się. Zadzwonił dzwonek, ale żadne z nich nie zwróciło na niego uwagi. Ron złapał Megan za ramiona.
- Kiedy ostatnio ją widziałaś? Nic nie mówiła dokąd idzie? - zasypywał przestraszoną dziewczynę pytaniami.
- Ostatnio to wczoraj rano - pisnęła. - A potem po lekcjach już jej nie było.
Rudowłosy opamiętał się i puścił Gryfonkę, która natychmiast odsunęła się na bezpieczną odległość. Spojrzał na nią pustym wzrokiem.
- D-dzięki - wydusił tylko i ruszył pędem w stronę gabinetu dyrektora.
Dotarłszy pod Chimerę, nerwowo przestąpił z nogi na nogę. Nie znał pieprzonego hasła! Zaczął wymieniać na oślep wszystkie znane mu nazwy słodyczy. Nie wiedział nawet, jak głośno się zachowuje.
- Weasley - surowy głos sprawił, że włosy na karku mu się zjeżyły. - Co ty, u licha, wyprawiasz? - Minerwa McGonagall podeszła do swojego ucznia.
- Pani profesor! - zawołał Ron. - Muszę porozmawiać z dyrektorem! Szybko, teraz! Ginny! Nie ma! Niebezpiecznie! - krzyczał bezskładnie.
Opiekunka Gryffindoru złapała go za ramię.
- Weasley - powiedziała ostrym tonem. - Jeszcze raz, powoli i spokojnie.
Rudzielec wziął głęboki oddech i zaczął mowić wszystko od nowa, ale wolniej i spokojniej, lecz jego głos wciąż drżał. Kiedy skończył, ponownie zaczął histeryzować.
McGonagall nie dała tego po sobie poznać, ale także się zaniepokoiła.
- Jesteś pewien, że nie ma jej w zamku? - zapytała, starając się brzmieć naturalnie.
Gryfon pokiwał głową. Sprawdził to już wcześniej na mapie Huncwotów, którą Harry zostawił w sypialni.
- Więc dobrze - stwierdziła nauczycielka. - Pieprzne diabełki - posąg odskoczył w bok i weszli po marmurowych schodach.
![](https://img.wattpad.com/cover/47866557-288-k923056.jpg)
CZYTASZ
Give me love // Drarry ✔️
Fanfic(Zaczęłam pisać to opowiadanie przy dość małym doświadczeniu w tej dziedzinie. Na Pierwsze kilka rozdziałów przymknijcie oko, im dalej, tym lepiej) Jak wiele może zmienić jedno, niewinne wydarzenie? Jak dotychczasowy wróg może stać się kimś zupełnie...