Rozdział XXXVII

12.8K 1K 199
                                    

Błagam na kolanach (hehe aluzja do Drarry) o komentarze!!<3

- Ron, to nie w porządku! Powinniśmy najpierw porozmawiać z Harrym!
Weasley skrzywił się.
- Jakbyś nie zauważyła, to spędza większość czasu w lochach, migdaląc się ze Śmierciożercami - prychnął.
Hermiona przewróciła oczami.
- A ty nadal swoje... - westchnęła. - Musimy najpierw z nim to omówić, wyjaśnić mu na spokojnie.
Rudowłosy Potarł twarz dłońmi.
- Zgoda, ale jeśli to nie przyniesie skutków, to przechodzimy do działania.
Granger niepewnie skinęła głową, wpatrując się w swoje dłonie, leżące na podołku. Wiedziała, że to, co zamierzali zrobić, nie było do końca dobre. Ale przecież gra toczyła o bezpieczeństwo Harry'ego i to nie tylko, a jeśli chodziło o jej przyajciół, Hermiona nie miała zahamowań.

* * *

Kilka minut przed piętnastą Harry zszedł do lochów. Nie bardzo wiedział jak się ubrać, nigdy nie miał okazji być na pogrzebie. Zdecydował się w końcu na zwykłą, białą koszulę i czarne spodnie.
Draco już na niego czekał. Był ubrany podobnie, strój różnił się jedynie kolorem bluzki, która w przypadku Malfoya była czarna.
Potter spodziewał się jakichś uwag na temat swojego ubioru, które zazwyczaj rzucał blondyn, gdy razem gdzieś wychodzili, ale Ślizgon nie skomentował ich nawet słowem.
- Idziemy? - zapytał Harry.
Draco skinął głową i wyszli na błonia, w celu deportowania się do Malfoy Manor. Natychmiast uderzył w nich zapach różanych krzewów, które rosły wszędzie dookoła.
Potter był w posiadłości pierwszy raz.
Rozejrzał się i, wyglądając przy tym mało inteligentnie, rozdziawił buzię z zachwytu.
Po rozległym ogrodzie spacerowały wielokolorowe pawie. Soczyście zielona trawa aż prosiła, żeby się na niej położyć. Nad parkiem górował potężny dwór. Gryfon nie mógł oderwać wzroku od wspaniałej, gotyckiej budowli.
Stałby tak pewnie dłużej, gdyby nie delikatne szarpnięcie. Odwrócił się i spojrzał na Dracona.
- Chodź - mruknął blondyn, całując Harry'ego w policzek.
Potter posłusznie ruszył za Ślizgonem.
Lawirowali między krzewami i drzewami, aż dotarli do budynku. Wtedy Malfoy nacisnął pewnie klamkę i pchnął wielkie, dębowe drzwi.
Potter nieśmiało wszedł do środka. Jego oczom ukazał się ciemny korytarz, obwieszony portretami, prawdopodobnie przodków Draco.
Blondyn ruszył przed siebie, a Gryfon wlókł się za nim. Atmosfera domu była przytłaczająca. Nie, że mu się tu nie podobało, bo podobało bardzo. Po prostu czuł się nieswojo, mając świadomość, że idzie na pogrzeb ojca swojego chłopaka, a to przyjemne nie było.
Ślizgon nagle odbił w prawo i wkroczyli do wielkiego salonu.
Czarne płytki zdobiące podłogę wyglądały niczym głębia jeziora w Hogwarcie. Ściany, obite w kremowo-białą tapetę z kwiecistymi ornamentami miały zapewne informować o szlacheckim pochodzeniu Malfoyów.
Wielki fortepian, wykonany chyba z kości słoniowej, stał dumnie w rogu pomieszczenia. Długi stół z conajmniej 30 krzesłami i perski dywan dopełniały całości. Kryształowy żyrandol dawał tylko lekką poświatę, przez co spora część salonu ginęła w mroku.
W obsydianowym kominku przygasał już ogień, a przez przeszkloną ścianę widać było ogród.
- Ah, Draco już jesteś - usłyszeli za sobą damski głos i jak na komendę obrócili się. - I przyprowadziłeś... Kolegę. Witam, panie Potter - Narcyza uśmiechnęła się delikatnie. Miała na sobie czarną, zwiewną szatę, sięgającą do ziemi, a jej blond włosy opadały falami na ramiona.
- Dzień dobry - powiedział Harry. - Ma pani piękny dom - uznał, że warto rzucić jakimś komplementem.
Uśmiech na twarzy kobiety poszerzył się, jednak nie sięgał on jej oczy. No tak, o śmierci męża tak szybko się nie zapomina.
- Draco, może pokażesz panu Potterowi swój pokój? Ja jeszcze muszę się przebrać. - Zwróciła się do syna.
Ślizgon skinął głową i gestem pokazał brunetowi, żeby ruszył za nim.
Wyszli z powrotem na mroczny korytarz. Malfoy poprowadził go do marmurowych schodów, wyłożonych czarnym dywanem. Zaczęli wchodzić po stopniach, a Gryfon podziwiał obrazy na ścianach. Kilka postaci z malowideł pomachało mu przyjaźnie, jednak większość obserwowała go uważnie z pogardą lub zainteresowaniem.
Doszli na piętro i Draco podszedł do drugich drzwi po prawej stronie. Wkroczyli do środka i Potterowi dech zaparło. Pokój dorównywał wielkością przynajmniej trzem dormitoriom, a tu przecież mieszkała tylko jedna osoba, a nie pięć! Łóżko, podobne do tego, które blondyn miał w sypialni w Hogwarcie, stało po lewej od wejścia. Naprzeciwko drzwi znajdowało się mahoniowe biurko, a obok niego - biblioteczka wypełniona książkami. Zielony dywan zdobił ciemną podłogę, a w jednej ze ścian były drzwi, prowadzące prawdopodobnie do łazienki. No i oczywiście kilka szaf i komód, bo gdzie Draco by trzymał miliony swoich ubrań?
Harry musiał przyznać - pokój robił wrażenie. Gryfon podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Za szybą rozciągał się widok na dużą część ogrodu, w tym oczko wodne (rozmiarami dorównujące jezioru na błoniach) i drewniane altanki.
Potter usłyszał kroki, a po chwili Malfoy objął go ramionami w pasie.
Poczuł delikatny pocałunek na policzku.
- Podoba ci się tu? - mruknął Ślizgon, prosto do ucha bruneta.
Ten tylko skinął głową, wciąż podziwiając widoki.
- Chodźmy już - powiedział po chwili Draco, łapiąc Gryfona za rękę.
Zeszli na dół i ruszyli w stronę salonu. Tam już czekała na nich Narcyza. Była ubrana w czarną, długą sukienkę i dopasowany do niej gorset. Włosy spięła w kok, na twarzy miała ciemną woalkę.
We trójkę wyszli do ogrodu, gdzie zebrała się już spora grupa ludzi. Harry, co zdziwiło go niezmiernie, rozpoznał między innymi Snape'a.
Widząc swojego nauczyciela, szybko schował się za plecami Dracona.
- Nie mówiłeś, że on tu będzie! - Syknął do chłopaka, wciąż uparcie stercząc za nim.
Malfoy zachichotał cicho.
- Nie bądź głupi, Potter - powiedział i odsunął się, odsłaniając Gryfona. - Przecież nie odejmie ci punktów za to, że przyszedłeś na pogrzeb mojego ojca.
Brunet mruknął pod nosem coś, że z tym tłustowłosym draniem nigdy nic nie wiadomo, ale nie schował się ponownie.
Minęło około piętnastu minut i ceremonia się zaczęła.
Najpierw różni ludzie podchodzili do mównicy i rozprawiali o tym, jakim to dobrym człowiekiem był Lucjusz oraz składali kondolencje Draco i Narcyzie. Potem Malfoy namówił Harry'ego, żeby poszedł z nim do trumny, zanim opuszczą ją do ziemi.
Potter, niechętnie, ale zgodził się. Ślizgon poprowadził go do ciała ojca. Przy trumnie stała tylko matka Dracona. Starała się ukryć kilka łez, które spłynęły jej po twarzy, jednak brunet je zauważył. Nie chcąc, żeby jego chłopak też płakał, ścisnął jego dłoń w pocieszającym geście. Blondyn oddał uścisk, ale nadal tępo wpatrywał się w spokojne oblicze ojca.
Na koniec trumnę umieszczono w ziemi i poukładano kwiaty na płycie nagrobkowej.
- Chodźmy już stąd - szepnął Draco, kiedy pierwsi goście się deportowali. Harry skinął głową. Nie uśmiechało mu się stać na cmentarzu i patrzeć jak Malfoy zamyka się w sobie.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz