Rozdział XXIV

18.4K 1.3K 718
                                    

W sumie nie mam nic ciekawego do powiedzenia, więc po prostu zapraszam na rozdział xD

- Zrób to - syknął Voldemort, wskazując na kobietę leżącą na posadzce. Z jej ust sączyła się krew, wzrok miała nieobecny.
Draco przełknął ślinę. Uniósł drżącą dłoń, kurczowo ściskając w niej różdżkę. Oczy zaszkliły mu się, jednak natychmiast odgonił niechciane łzy, nie pozwalając im spłynąć.
Ręka trzęsła mu się na całej długości.
Skierował różdżkę w stronę mugolaczki na podłodze.
- Avada Kedavra - pomieszczenie rozbłysło zielonym światłem.

        * * *

Rudowłosa dziewczyna weszła do pokoju. Obrzuciła sypialnię obojętnym spojrzeniem i opadła ciężko na łóżko.
Nie miała już nawet sił ani ochoty, aby płakać. Tak, jakby skończyły jej się łzy, które wylewała w ciagu ostatnich kilku dni.
Wbiła wzrok w sufit.
Harry spotykał się z chłopakiem. I jakby tego było mało, tym chłopakiem okazał się Malfoy.
Największy wróg Pottera od początku szkoły. Ten, który dręczył jego przyjaciół od zawsze. Który wykorzystywał każdą okazję na poniżenie Harry'ego. A on tak po prostu mu zaufał.
Ginny była pewna, że Ślizgon chce się tylko zabawić Wybrańcem, a ona nie zamierzała na to pozwolić. W końcu, mimo wszystko, nadal go kochała i zależało jej na szczęściu Pottera.
W Weasley jakby inny duch wstąpił. Zerwała się z łóżka z nową energią.
Znajdzie dowód, że Malfoy nie traktuje Harry'ego poważnie, choćby miała to być ostatnia rzecz, jaką w życiu zrobi. A wtedy, kiedy się rozstaną, Potter wreszcie bedzie jej, już na zawsze...

          * * *

Harry zauważył, że Draco ostatnio chodzi przybity. Wydawał się nieobecny, zamyślony, a na pytania co się stało, odpowiadał prychnięciem. Potter zauważył, że Malfoy jest podobny do czynnego wulkanu, który w każdej chwili może eksplodować. Obchodził się więc z nim ostrożnie, w obawie przed wybuchem. Nie chciał pokłócić się z chłopakiem, już raz mało brakowało i by go stracił, a na to nie zamierzał pozwolić.
Pomyślał, że Draconowi potrzeba bliskości, ale każda próba przytulenia czy pocałunku kończyła się fiaskiem. Zazwyczaj blondyn po prostu się odsuwał, a z czasem zaczął biernie pozwalać na pieszczoty.
Gryfon zaczął się zastanawiać, czy ich związek nie ima się na krawędzi przepaści. Byli razem niecały miesiąc, ale Harry zdążył pokochać docinki i sarkazm Ślizgona, za którymi kryło się głębokie uczucie. A tak przynajmniej myślał.
Chciał jakoś poprawić nastrój Malfoya, jednak nie wiedział w jaki sposób. W końcu wpadł na pewien pomysł.
- Draco - mruknął Potter, całując drugiego chłopaka w policzek. Ten nawet się sie poruszył, tylko tępo wpatrywał w ścianę sypialni.
-cHm? - mruknął Malfoy, nadal nie patrząc na Gryfona.
- Pomyślałem - zaczął brunet - że skoro jesteśmy razem - Ślizgon drgnął - już prawie miesiąc - Harry kontynuował - to może pora oficjalnie się do tego przyznać? - udało się! Tymi ostatnimi słowami Potter wreszcie zdobył uwagę Malfoya.
- Jesteś pewien? - zapytał Draco, prawie szeptem.
- Gdybym nie był, to nie zaproponowałbym tego - brunet ścisnął jego rękę w pocieszającym geście.
Ślizgon uśmiechnął się słabo, ale widać było, że część zmartwień natychmiast z niego wyparowała.

          * * *

- Nie wiem, czy to jednak dobry pomysł - powątpiewał Draco, kiedy Harry ciągnął go za rękę korytarzem.
- Daj spokój - prychnął Potter. - Przecież sam wcześniej chciałeś, już dawno powinniśmy to zrobić.
Malfoy jęknął. To prawda. Jeszcze niedawno sam nalegał na ujawnienie związku, ale teraz sytuacja się zmieniła.
Kiedy Voldemort dowie się o jego bliskich stosunkach z Harrym nie dość, że przestanie mu ufać, to może posunąć się do zemsty w postaci skrzywdzenia bliskich, a co za tym idzie - samego Pottera. A na to Draco nie mógł pozwolić. Teraz jednak nie było odwrotu, bo Gryfon wyprowadził go już na błonia, gdzie pod drzewem siedzieli Blaise z Granger i.... Pansy z Weasley'em?
Malfoya całkiem opuściła pewność siebie, co było do niego zupełnie niepodobne. Już otworzył usta, żeby zaoponować, ale wzrok bruneta skutecznie go powstrzymał.
Ślizgon zrobił jedyne, co mu pozostało. Zaparł się nogami o ziemię i z każdym szarpnięciem Pottera wbijał buty w trawę coraz mocniej.
- Co jest, do cholery - Harry odwrócił się zirytowany. - Draco! - Zawołał. - Co się z tobą dzieje? Jeszcze niedawno byłeś gotów się na mnie obrazić, bo nie chciałem nikomu mowić o nas - podkreślił ostatnie słowo - a teraz zachowujesz się jak przestraszona dziewczynka, w dodatku Puchonka i to z pierwszego roku? - blondyn natychmiast się zacietrzewił na to porównanie i właśnie nabierał powietrza, żeby odgryźć się jakąś kąśliwą uwagą, ale nie zdążył, ponieważ Gryfon pociągnął go tak mocno, że nie było sensu próbować się opierać.
Przemierzali błonia w przerażajaco szybkim tempie, jak dla Draco.
Czuł się jak dziecko, które zgubiło rodziców w sklepie. Przestraszony, zdezorientowany i przede wszystkim, zupełnie pozbawiony swojej zwyczajowej pewności siebie.
Byli już tak blisko wesołej gromadki, że usłyszeli urywki prowadzonej przez nich rozmowy.
Kiedy znaleźli się w zasięgu ich wzroku, pierwsza zareagowała Granger:
- Harry! Dobrze, że... - urwała, widząc Malfoya, w dodatku trzymanego przez Pottera za rękę.
Blaise tylko uśmiechnął się w nieznany do tej pory Draconowi sposób i puścił mu oczko. Weasley siedział z rozdziawionymi ustami i gdyby Ślizgon nie był tak przerażony i skrępowany, to prawdopodobnie uznałby to za komiczne.
Jedynie Pansy z całej czwórki zdawała się niewzruszona. Draco zanotował w pamięci, aby ją o to zapytać.
Milczenie przeciągało się, ale Malfoy wiedział, że chwila konfrontacji zbliża się nieuchronnie. Wstrzymał oddech i przymknął oczy, a kiedy Harry zaczął mowić, gwałtownie wypuścił powietrze.

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz