Rozdział XIII

25.4K 1.7K 948
                                    

Macie rozdział! :*
Następny bedzie najpóźniej w sobotę. Czemu tak późno? Jadę we wtorek na zieloną szkołę (do piątku) i nie wiem czy uda mi się złapać internet ;-;
Ale nie przedłużam! Zapraszam do czytania!:D

Malfoya obudziło pukanie do drzwi. Pukanie to mało powiedziane. Ktoś się do niego dobijał.
- Proszę - powiedział, zdając sobie sprawę, że mówi przez nos.
Do pokoju wpadła Pansy.
- Draco, czemu opuściłeś lek... O Merlinie! - Zawołala widząc blondyna. Był bledszy niż zazwyczaj, oczy miał przekrwione i cały się trząsł. - Kochanie, co ci się stało?!
- Przeziębiony jestem, nie widać? - warknął, niezbyt zadowolony z obecności dziewczyny.
- Pójdę do pani Pomfrey po eliksir pieprzowy, wyzdrowiejesz raz dwa! - Pisnęła brunetka, zachwycona, że może pomóc Draconowi.
- Nie! Czekaj! - Krzyknął rozpaczliwie Malfoy. Wiedział, że jeśli przyniesie mu lekarstwo będzie musiał opuścić dormitorium i wrócić na zajęcia, a co za tym idzie - spotkać Pottera. A tego w tej chwili chciał najmniej. - Nie potrzebuję... - ale Pansy już była w drodze do skrzydła szpitalnego.
Blondyn z rezygnacją opadł na poduszki. I co on powie Harry'emu, gdy się spotkają? Ukrył twarz w dłoniach.
- Zbyt impulsywny, zbyt impulsywny - powtarzał sobie cicho. - Następnym razem pomyśl, zanim coś zrobisz.

                *         *        *

Harry rozglądał się za Draconem na lekcji eliksirów. I transmutacji. I zielarstwa. I na przerwie obiadowej. Z jednej strony chciał z nim porozmawiać, wyjaśnić. Z drugiej zaś, bał się, że kiedy zobaczy Malfoya z jego ust nie wydobędzie się żadne słowo.
Potter nawet nie tknął swojego posiłku, wciąż obserwując wejście do Wielkiej Sali. Teraz jednak szukał kogoś innego. Wreszcie zauważył osobę, na którą czekał. Poderwał się z miejsca i podbiegł do Ślizgona.
- Blaise! Ymm, możemy porozmawiać?
Ciemnoskóry spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale skinął głową. Wyszli z pomieszczenia, aby mieć odrobinę prywatności.
- Ee, wiesz może co z Dr... Malfoyem? - Zapytał Harry, drapiąc się w kark.
- Z tego, co słyszałem to jest chory, nic poważnego, jakieś przeziębienie - odparł obojętnie Zabini. - To wszystko?
- T-tak.. - mruknął Potter. - Dzięki - dodał i szybko wrócił do Sali.
- Hej, Harry! - Brunet z nadzieją obrócił się, lecz kiedy zobaczył, kto go wołał, jego uśmiech zniknął. No tak, czego się spodziewał? Dracona, który przecież jest chory, na obiedzie? I jeszcze miałby go nazwać po imieniu? Dobre sobie.
- Cześć Ginny - mruknął, trochę rozczarowany.
- Ymm, pomyślałam, że może poszedłbyś ze mną dziś po lekcjach zagrać w Quidditcha? Wiesz, jeden na jednego, szybki mecz.
Potter nie miał na to najmniejszej ochoty, wolał poleżeć i pomysleć, ale nie chcąc zawieść przyjaciółki, zgodził się.
- Super! To spotkamy się o 16 na boisku, ok? - Harry kiwnął głową. - Do zobaczenia! - Zawołała, wyraźnie uradowana i opuściła Salę. Brunet uśmiechnął się pod nosem. Ginny traktował jak siostrę i nie wyobrażał sobie, żeby jej przy nim nie było. Mimo to, ostatnio miał wrażenie, że młodsza dziewczyna oczekuje czegoś więcej niż tylko przyjaźni...

                  *        *        *

Pansy wpadła do dormitorium Malfoya jak huragan, w ręku dzierżąc eliksir pieprzowy niczym Puchar Domów.
- Mam! - zawołała triumfująco. - Wypij cały i po kilkunastu minutach będziesz zdrowy!
Draco jęknął, ale wziął lekarstwo i opróżnił fiolkę.
Brunetka uśmiechnęła się szeroko i wyszła z sypialni, a Malfoy ukrył twarz w dłoniach.
Nie minęło 15 minut, a blondyn poczuł jak znika katar i ból głowy.
Chcąc nie chcąc, podniósł się z łóżka i zaczął ubierać.
Nadal bardzo się bał spotkania z Harrym. Chwila! Przecież Malfoyowie się nie boją! Lepszym określeniem było obawiał.
Draco podszedł do drzwi, odetchnął głęboko i opuścił dormitorium, które było  jego bezpiecznym azylem przez ostatnie kilka godzin, które chłopakowi dłużyły się jak kilka dni.

                 *         *         *

Harry szedł przez błonia w stronę boiska qudditcha. Nie miał najmniejszej ochoty na grę. Ani na nic innego. Przystanął na chwilę, ponieważ zobaczył zbiorowisko przy chatce Hagrida. Zaraz jednak przypomniał sobie, że to jeszcze Ślizgoni i Krukoni mają Opiekę nad magicznymi stworzeniami.
Ciekawe, czy on jest razem z nimi -  zastanawiał się, ale szybko wyrzucił te myśli z głowy, przecież Malfoy był chory. Westchnął ciężko i ruszył dalej.
Idąc patrzył na zieloną trawę uginającą się pod ciężarem jego stóp.
Do spotkania z Ginny zostało jeszcze ponad pół godziny, ale Potter chciał chwilę poćwiczyć sam.
Nagle uderzył w coś (a raczej w kogoś) i byłby się przewrócił, gdyby nie czyjeś pomocne ręce.

                  *         *         *
Draco wyszedł z lochów.
Chwilę temu zaczęła się ONMS. Że też tego półgłówka Hagrida nadal nie wyrzucili!
Blondyn wepchnął dłonie do kieszeni.
Żałował, że wypił ten głupi eliksir. Żałował, że pocałował Pottera. Żałował wielu rzeczy.
Wyszedł z zamku i skierował się w stronę chatki gajowego. Wbił wzrok w ziemię. Cholerna Pansy! Zawsze tam, gdzie jest najmniej potrzebna!
Szedł żwawo, chcąc szybko pokonać błonia. Nie lubił przebywać na otwartym terenie, bo czuł się obserwowany przez uczniów wyglądających przez okna. Przyspieszył i wtem poczuł jak coś (raczej ktoś) odbija się od niego. Odruchowo złapał "ktosia" za rękę,  ratując go przed upadkiem. Chwilę później jednak pożałował swojej decyzji.
- Potter - powiedział obojętnie, choć serce waliło mu jak młotem.
- Malfoy - odpowiedział Harry, trochę mniej pozbawionym emocji głosem.
Draco, chcąc uniknąć niezręcznej rozmowy, już miał wyminąć Wybrańca, ale ten zatrzymał go łapiąc za nadgarstek.
- Musimy pogadać - tego blondyn obawiał się najbardziej. Wstrzymał oddech i powoli odwrócił się do drugiego chłopaka.
- Zatem słucham - mruknął.
- Myślę, że dobrze wiesz o czym chcę porozmawiać. - Harry spoważniał.
Malfoy przełknął ślinę.
- Dobra, Potter. Skończmy te podchody - wycedził Draco przez zęby. - Wiem, że tego nie odwzajemniasz. Jeśli masz zamiar opisać całej szkole ze szczegółami to, co zrobiłem, to droga wolna. Ale kiedy już to zrobisz to po prostu o mnie zapomnij. Ignorujmy się, tak będze najlepiej. - Blondyn poczuł jak w oczach wzbierają mu łzy. Chciał odejść, ale nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Za to brunet powoli podszedł do niego. Stanął naprzeciwko niego, tak, że dzieliło ich kilka centymetrów. Zbliżył się do twarzy blondyna i złożył na jego ustach delikatny pocałunek.
Malfoy, totalnie zaskoczony gestem Wybrańca, otworzył szeroko oczy.
Kiedy już otrząsnął się ze zdumienia, przyciągnął Pottera do siebie i bardziej wpił się w jego wargi.
Po kilku minutach oderwali się od siebie, oboje z wypiekami podniecenia na twarzach.
- Draco.. Ja... - wydukał Harry.
- Cśiiii - odparł Malfoy i przygarnął Gryfona do siebie zamykając go w delikatnym, ale pełnym uczucia uścisku. Na tę chwilę czekał tak długo. A teraz naprawdę miał w objęciach Pottera. I to w dodatku on sam zainicjował te czułości. Czego chcieć więcej?

Mam nadzieję, że wam się podoba i że końcówka wynagradza wam te kilka dni, które będziecie musieli czekać na 14 rozdział ;-;

Give me love // Drarry ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz